Przyjaźń czy kochanie – reż. Whit Stillman – recenzja i ocena
Film w reżyserii Whita Stillmana opiera się na fabule powieści epistolarnej „Lady Susan” autorstwa Jane Austen. Wczesne dzieło pisarki, powstałe prawdopodobnie w latach 90. XVIII wieku, zostało opublikowane dopiero po jej śmierci, w 1871 roku. Satyra, obrazująca konwenanse ówczesnego społeczeństwa, została po raz pierwszy przeniesiona na wielki ekran. Czy powtórzy sukces innych książek Austen, które cieszyły się wielką popularnością zarówno wśród filmowych twórców, jak i widzów? Pierwsza adaptacja jej utworu „Duma i uprzedzenie” weszła do kin już w 1938 roku, z dużym zainteresowaniem odbiorców spotkały się także kolejne wersje tej historii (powstało ich aż 11!), podobnie jak ekranizacje „Rozważnej i romantycznej” czy „Perswazji”. „Przyjaźń czy kochanie” ma również szansę na zdobycie serc widzów, nie tylko fanów twórczości Jane Austen.
„Przyjaźń czy kochanie” opowiada o pięknej, inteligentnej i wyrachowanej kobiecie – lady Susan Vernon. Zachowanie wdowy wzbudza niemałe kontrowersje w XVIII-wiecznej Anglii – uwodzicielka wywołuje plotki swoimi intrygami, mającymi na celu znalezienie odpowiedniego męża zarówno dla siebie, jak i swojej córki. Aby uciec od skandalu, z przymusu odwiedza rodzinę męża. Czy namiesza również w tym środowisku?
Główną bohaterkę odgrywa Kate Beckinsale, znana m.in. z „Pearl Harbour” i serii „Underworld”. Rola lady Sudan jest jedną z najlepszych w jej karierze. Dzięki jej interpretacji tej zniuansowanej postaci, lady Susan wzbudza w widzu gamę emocji – emocji, które musiały towarzyszyć także osobom z jej środowiska. Jej urok, subtelność i obycie sprawia, że choć zdajemy sobie sprawę z jej intryg i nie pałamy do niej sympatią, nie wywołuje w nas też całkowitej niechęci. Niektórzy krytycy wróżą aktorce Oscara. Nie wiadomo, czy ich przewidywania się spełnią, z pewnością jednak jej rola odbije się pozytywnym echem w filmowym światku.
Na tle Beckinsale pozostali aktorzy wypadają dosyć blado. Wyjątkami są Tom Bennett, grający sir Jamesa Martina, i Chloë Sevigny, wcielająca się w rolę przyjaciółki Susan – Alicię Johnson. Ich wyraziste postaci bawią i najbardziej zapadają w pamięć.
Nowela nie należy do największych dokonań Austen – sama autorka podobno nie chciała doprowadzić do jej publikacji. „Lady Susan” wyraźnie wzoruje się, zarówno formą, jak i (po części) treścią, na „Niebezpiecznych związkach” Pierre'a Choderlosa de Laclos, nie dorównuje jednak swojemu pierwowzorowi. Film nadaje tej historii nowej jakości – choć fabuła nie jest skomplikowana, a postaci niewystarczająco pogłębione, humor rekompensuje wszystkie wady. Dialogi wydają się najmocniejszą stroną produkcji – zabawne small talki w pięknej, starannej angielszczyźnie gwarantują widzom inteligentną rozrywkę. Reżyser (a równocześnie scenarzysta) dodał swoje trzy grosze do tej XVIII-wiecznej opowieści – rozbudował pewne wątki i postaci (m.in. zwrócił większą uwagę na córkę lady Susan, Frederikę), które z powodu epistolarnej formy powieści nie zostały poszerzone. Ubogaca to historię, jedynie zarysowaną przez Austen – jej nowela to jedynie szkic, który miał nie ujrzeć światła dziennego.
„Przyjaźń czy kochanie” to lekka, przyjemna komedia w sam raz na letni wieczór. Nie jest to arcydzieło, lecz na pewno kawałek dobrego, zabawnego kina.