„Ogień Majdanu. Dziennik rewolucji 21 listopada 2013 – 22 lutego 2014” - recenzja i ocena
Zapewne każdemu rozpoczynającemu studia historyczne nieobce są kiepskie żarty, jak to historiografia dzieli się na mediewistykę i publicystykę. Nie ma co ich w tym miejscu powtarzać - byłoby to pójściem na łatwiznę. Trzeba jednak przyznać, że dwa lata to niedużo czasu, nie tylko w perspektywie historycznej, ale w ogóle. Czy po tam krótkim okresie da się wyrobić obiektywny osąd o jakichś wydarzeniach i ich następstwach? Uważam, że w większości przypadków zdecydowanie nie. Ale i nie taki jest cel (przynajmniej nie bezpośredni) materiałów publikowanych przez Kartę. Perspektywa jednostkowa jest przecież z definicji subiektywna i dopiero po kompilacji, analizie i porównaniach wielu spojrzeń subiektywnych możemy próbować zbudować jakiś w miarę obiektywny obraz. Zresztą bardzo często publikacje Karty mają podobny charakter co „Ogień Majdanu”, tyle że gromadzą relacje nie sprzed dwóch lat ale np. sprzed stu. Mój początkowy sceptycyzm co do publikacji zajmującej się wydarzeniami stosunkowo świeżymi musiał więc stopnieć.
Skoro jednak „Ogień Majdanu” nie jest wyczerpującą syntezą poświęconą opisywanym zdarzeniom, to jaki jest cel tej publikacji? Upamiętnienie bohaterów ukraińskiego zrywu, przypomnienie atmosfery panującej na kijowskim Majdanie? Na pewno tak. Ale pozycja ta ma moim zdaniem także i inne walory. Doskonale ukazuje przebieg i ewolucję procesów rewolucyjnych, bo zgodzimy się chyba, że mówimy o wydarzeniach mających charakter rewolucji politycznej.
Jaki był powód tego, że pod koniec listopada 2013 r. Ukraińcy zaczęli gromadzić się na Majdanie? Najprostsza odpowiedź jest taka, że był to protest przeciw decyzji popieranego przez prezydenta Janukowycza rządu premiera Azarowa o odstąpieniu od dążenia do udziału w procesach integracji euroatlantyckiej. I rzeczywiście była to kropla, która przelała czarę. Gdy wczytać się w wypowiedzi uczestników tamtych protestów, widać jednak że był to jedynie swoisty katalizator. Tak naprawdę Ukraińcy mieli już dość tego, w jakim państwie żyją – przeżartym korupcją, w którym bez łapówki nie dało się załatwić najdrobniejszej sprawy.
Chociaż wokół protestów udało się zjednoczyć szerokie warstwy społeczne, to jednak osoby wypowiadające się na łamach „Ognia Majdanu” to przedstawiciele „majdanowej elity” - inteligencja, studenci, koryfeusze raczkującego społeczeństwa obywatelskiego. Być może autorzy opracowania uznali, że takie osoby będą najbardziej reprezentatywne i będą miały najwięcej do powiedzenia, choć moim zdaniem ciekawszy byłby szerszy przekrój społeczny.
Na kartach publikacji padają opinie, że rewolucja Majdanu nie wybuchłaby gdyby nie Facebook, a z pewnością nie udałoby się jej utrzymać gdyby nie możliwość błyskawicznej komunikacji oferowana przez Twittera. O ile na ogół w publikacjach karty korzysta się chociażby z fragmentów dzienników czy listów, tak tutaj jako źródło historyczne wykorzystano m.in. wpisy na Facebooku. Bardzo ciekawy znak czasów.
Interesującym wątkiem jest też pewne napięcie pomiędzy nie tylko uczestnikami, ale i liderami protestów na Majdanie, a politykami opozycyjnymi wobec Janukowycza. Wbrew pozorom relacja między nimi nie układały się zawsze pozytywnie. Z jednej strony jedni i drudzy byli sobie potrzebni, Majdan potrzebował rozpoznawalnych twarzy i w miarę jednolitego przywództwa, z drugiej zaś politycy mieli swoje własne cele, zaś działacze społeczni obawiali się zdominowania przez przedstawicieli skompromitowanej klasy politycznej. Pojawia się też budząca nieraz kontrowersje w Polsce kwestia udziału w protestach nacjonalistów odwołujących się m.in. do zbrodniczych tradycji UPA. Nikt nie ukrywa, że osoby i organizacje o takich afiliacjach były na Majdanie obecne, jednocześnie nie były one ani dominujące, ani reprezentatywne dla wszystkich protestujących. Działacze, których wypowiedzi publikacja Karty prezentuje, bez sympatii mówią o nacjonalistycznej partii Swoboda, wspominając o problemach stwarzanych przez jej działaczy.
Dla analizy wspominanej przeze mnie dynamiki procesów rewolucyjnych ciekawa jest próba znalezienia punktu, po którym niemożliwy był już powrót do stanu poprzedniego. Jednym z takich punktów było obalenie pomnika Lenina (inicjujące na całej Ukrainie proces ich obalania, który zasłynął jako [leninopad]). Był to bowiem kamień obrazy dla Rosji, nieraz przeczulonej na punkcie pamiątek sowieckiej historii. Drugi taki punkt to pierwsze ofiary śmiertelne starć z oddziałami Berkutu – odtąd „majdanowcy” nie byli już skorzy do jakichkolwiek kompromisów z ekipą Janukowycza, nawet jeśli parli do nich pokazujący się na Majdanie politycy.
Publikacja Karty nie stawia pytań o bilans rewolucji Majdanu. Nie wspomina też, że obalenie Wiktora Janukowycza stało się dla Rosji pretekstem do ingerencji w sprawy Ukrainy, a rezultacie do oderwania od niej pokaźnej części terytorium. Ale jak już pisałem - „Ogień Majdanu” nie ma na celu całościowej analizy wydarzeń i ich następstw, bo i na taką analizę jest po prostu za wcześnie. Ale myślę że dla osób zainteresowanych Ukrainą czy też ogólnymi mechanizmami rewolucji politycznych i tak będzie to wartościowa lektura.