„Niewygodna prawda” – reż. James Vanderbilt – recenzja i ocena filmu
Film jest oparty na książce Mary Mapes, głównej bohaterki opisywanych zdarzeń. „Niewygodna prawda” opowiada historię amerykańskich dziennikarzy, którzy na chwilę przed wyborami prezydenckimi w 2004 roku postanowili odkryć tajemnicę George’a W. Busha. Próbowali udowodnić, że ubiegający się o reelekcję prezydent USA w młodości zdołał uniknąć służby w Wietnamie – a wszystko dzięki koneksjom ojca. Drobne przeoczenie podważyło jednak wiarygodność całego śledztwa. Po publikacji materiałów dziennikarze stali się obiektem olbrzymiej krytyki. Pomimo to, nie poddali się. Postanowili walczyć o prawdę i swoje dobre imię.
Afera Rathergate (jak całą sprawę nazywają Amerykanie) była charakterystycznym wydarzeniem, pokazującym, jak bardzo w dziennikarstwie rozpleniła się komercjalizacja i bylejakość. Jednak to, co dobrze znane za oceanem, nie istnieje w powszechnej świadomości Polaków. Nie ma co kryć, że wpływa to na odbiór obrazu – sprawa nie wydaje się nam tak oczywista, jak Amerykanom, dlatego brakuje nam rzetelniejszego wyjaśnienia stanowiska obu stron.
Twórcy filmu podążyli drogą wytyczoną przez „Spotlight” i „Big Short” – postanowili zrobić film demaskujący kondycję współczesnych mediów. Debiutujący w roli reżysera James Vanderbilt (do tej pory zajmujący się scenopisarstwem) nie zdołał jednak dorównać poprzednikom. Tamte obrazy cechowały się dopracowanymi scenariuszami, nie dawały też prostych rozwiązań, zmuszając widza do własnej refleksji. Cały czas trzymały także odbiorcę w napięciu. Tego nie można powiedzieć o „Niewygodnej prawdzie” – brakuje tu zdystansowania się do sprawy, momentami przekazuje się też racje bohaterów w zbyt nachalny, uproszczony sposób. Wystarczy wspomnieć o patetycznej muzyce, za pomocą której twórcy próbują nakierować oglądającego na słuszną interpretację.
Na całą sprawę spoglądamy oczami ekipy zaangażowanej w pracę nad reportażem. Widzimy, jak krytycznie ocenia ona ówczesne dziennikarstwo, opierające się głównie na reklamie i pogoni za sensacją, a za nic mające rzetelność i obiektywizm. Prowadzący śledztwo uważają się za ginące plemię, broniące resztkami sił etosu dziennikarskiego. Niepostrzeżenie jednak sami ulegają presji warunków. Chęć szybkiej publikacji reportażu i zaszokowania opinii publicznej przeważa nad dokładnym sprawdzeniem prawdziwości przekazywanych treści. Reżyser trzyma stronę dziennikarzy. I choć stara się ukazać także błędy, które doprowadziły ich do porażki, to obrazowi zabrakło jednak pełniejszego zaprezentowania perspektywy drugiej strony sporu.
Oprócz krytyki mediów, w filmie znajdziemy także rozważania nad kondycją demokracji. Twórcy pokazują, jakie szkody wyrządzono temu systemowi przez tabloidyzację przekazu medialnego i spłycenie poziomu debaty. Manipulacja opinią publiczną jest według nich łatwiejsza niż kiedykolwiek. Twórcy obrazu starali się pokazać, że bez trudu można skierować jej uwagę na wyznaczone tory – Amerykanie skupili się całkowicie na niewłaściwej weryfikacji materiałów i źródeł, na boczny plan zepchnęli natomiast sedno sprawy, czyli kwestię podejrzanych wątków z przeszłości prezydenta.
Niedociągnięcia filmu rekompensują świetne kreacje Cate Blanchett i Roberta Redforda, który po długiej przerwie postanowił pojawić się na ekranie. Najnowsza rola przypomina te z najlepszych lat jego kariery aktorskiej – nawiązuje chociażby do kreacji we „Wszystkich ludziach prezydenta”. Tym razem Dan Rather, legenda amerykańskiej telewizji, jest w jego wykonaniu posągowym wzorcem dziennikarza. Wiąże go przyjacielska relacja ze współpracownicą Mary Mapes, której zastępuje ojca. Reporterkę bardzo wiarygodnie odegrała Blanchett – aktorka zdołała oddać rozdarcie bohaterki zaszczutej przez media, współpracowników i rodzinę, jej rozterki i wahania pomiędzy pragnieniem prawdy a spokojem. Udało jej się stworzyć wyrazistą, zniuansowaną kreację napiętnowanej kobiety, której życie, poświęcane dotąd głównie pracy, legło w gruzach.
„Niewygodna prawda” nie jest filmem, który zapisze się w historii światowej kinematografii – brakuje mu odpowiedniego wyważenia racji i dystansu. Całkiem przeciętny obraz ratują jednak świetne kreacje aktorów, które według niektórych krytyków mają szansę na zebranie najwyższych laurów.
Redakcja: Michał Przeperski