Naveed Jamali – „Jak złapać rosyjskiego szpiega” – recenzja i ocena
Gdyby starać się wnioskować o współczesnej działalności wywiadów na podstawie rynku wydawniczego, można by odnieść wrażenie, że środek ciężkości niewidzialnej wojny zdecydowanie przesunął się na Bliski Wschód, Afrykę i kraje arabskie. Rywalizacja na linii USA–Federacja Rosyjska jest natomiast pomijana, traktowana przede wszystkim jako przedmiot prac poświeconych zimnej wojnie, tak jakby rywalizacja wywiadów skończyła się wraz z upadkiem Muru Berlińskiego. Za wyjątek od tej reguły można uznać prace poświęcone Edwardowi Snowdenowi. Wyjątkiem jest także omawiana przeze mnie książka.
Na pierwszy rzut oka historia opisana w Jak złapać rosyjskiego szpiega bywa momentami mało prawdopodobna. Gdyby jednak zastanowić się głębiej, paradoksalnie można to uznać za dowód na jej autentyczność. Trudno bowiem oczekiwać, żeby książka stanowiła wierne odzwierciedlenie rzeczywistości. Ingerencje w jej treść ze strony FBI są więcej niż pewne, choć w tekście nigdzie o nich nie wspomniano. Przy pierwszym zetknięciu z książką, od razu mogą pojawić się skojarzenia z filmem „Trzy dni kondora”, ponieważ wspólnym mianownikiem obu dzieł są służby specjalne i… książki.
Omawiana przeze mnie pozycja, napisana z perspektywy pierwszej osoby, opowiada historię młodego mężczyzny, urodzonego i wychowanego w Stanach Zjednoczonych, syna imigrantów. Naveed Jamali jest dobrze wykształconym, żyjącym raczej beztrosko miłośnikiem amerykańskiej motoryzacji, rozdartym miedzy pracą na uniwersytecie, a przejęciem rodzinnego biznesu po chcących usunąć się w cień rodzicach. Kamykiem, wywołującym lawinę zdarzeń stanowiących oś książki, były, jak w wielu podobnych przypadkach, wydarzenia z jedenastego września.
Nie chcąc zdradzać zbyt wiele z fabuły, należy jeszcze wspomnieć, że Jamali był jedynie współpracownikiem FBI. Zgodnie z tym co pisze on sam, całą wiedzę o działalności operacyjnej czerpał z filmów i książek, bowiem pracownicy biura oddelegowani do prowadzenia jego sprawy, niezbyt chętnie instruowali go w kwestii spotkań z tytułowym „rosyjskim szpiegiem”. Czy było tak rzeczywiście? Czy w przypadku spotkań z rosyjskim dyplomatą, jakikolwiek kontrwywiad mógłby ograniczać się do klepania po plecach i zbierania raportów? Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Pewne jest natomiast, że każdy kontrwywiad niechętnie dzieli się jakimikolwiek informacjami dotyczącymi swojej pracy.
Szczególnie interesujące jest samo zakończenie książki. Przywykliśmy bowiem, że w finałowych scenach James Bond – lub jego odpowiednik – rozbraja bombę, drugą ręką efektownie obijając twarz przeciwnika. Tymczasem, w przypadku tej książki, nic takiego nie ma miejsca. Gotów jestem założyć się, że wielu czytelników, zatrzyma się na krótką chwilę z pytaniem: „zaraz, zaraz, ale za co ten pochwały?”. Otóż w mojej skromnej opinii, jest to nie tylko jeden z tych drobnych smaczków, które sprawiają, że miło wspominamy książki. Jest to również okazja, by dostrzec pewien paradoks szpiegowskiego świata, gdzie aresztowanie wrogiego szpiega, o ile w ogóle możliwe, wcale nie musi być brane za sukces.
Nikt, poza osobami biorącymi udział w opisanych wydarzeniach nie jest w stanie zweryfikować autentyczności wspomnień zawartych w książce. Zresztą, jak uczył kiedyś jeden z polskich satyryków, istnieją trzy prawdy, a co więcej każdy ma swoją. Bez wątpienia jednak książka ma swój niepowtarzalny urok. Mam wrażenie, że jest ona miejscami bardziej amerykańska niż McDonald’s. Z drugiej strony, stanowi swoisty symbol nowych czasów, gdzie informacje o rekrutacji do służb znajduje się w Internecie, a szpiegostwo to już nie wykwintne restauracje, ale raczej obskurne pizzerie i sieciowe fast foody. Skoro walizki z podwójnym dnem i upchnięte w nich setki stron odbitek, wyparte zostały przez małe pamięci flash, to i szpiegowska literatura musi dotrzymać kroku duchowi czasu.
Najbardziej cenię sobie szpiegowskie biografie, za wyjątkowo złożone osobowości i zachowania będące przejawem kontrolowanej schizofrenii i tych w książce nie zabrakło. Jak w każdej branży, tak i w tej, z pewności trafiają się geniusze i idioci, sprytni i niezbyt rozgarnięci, jednak w świecie, który karmi się kłamstwem, prawda o człowieku prędzej czy później wyjdzie na jaw. W dzisiejszych czasach, kiedy wszystko i wszyscy dążą do perfekcji, właśnie tutaj, jak nigdzie indziej, ujawniają się wady i niedoskonałości ludzkiego charakteru. Powiedział bym nawet, że w grach wywiadów są one celowo eksponowane i maksymalnie wykorzystywane.
Tytułem zakończenia zostaje mi tylko szczerze polecić książkę. Fakt, że nie jest to pozycja przełomowa. Nie można jej natomiast odmówić świeżości: bez wątpienia jest bardzo dobrze napisana, w sposób wciągający i ciekawy, przy lekturze czas płynie szybko, a kilka faktów skłoni do refleksji nad tym w jaki sposób zmienił się świat niewidzialnych wojen. Jak złapać rosyjskiego szpiega Przede wszystkim zaś, ta książka to dobry szpiegowski thriller – raczej w typie Mission Imposible, niż prozy Johna le Carré.