„Modern Holocaust”: przełamanie tabu
Nie lubię twórczości Marii Peszek. Nie będę ukrywał, że uważam ją za pretensjonalną, naiwną i bazująca na tanim szumie. Zarówno poprzednia jak i najnowsza płyta potwierdzają moje przekonanie, że jej sława jest sztucznie pompowana, a treści przez nią propagowane są raczej dziedziną prowokacji. Do tego niektóre z tekstów swoim przekazem bardziej budzą moje rozbawianie (mam tutaj na myśli utwór „Elektryk”) niż skłaniają do zadumy.
Niemniej jednak ostatnia płyta poruszyła dosyć ciekawy problem spójności rozumienia terminu „Holocaust”. Rzecz rozchodzi się o utwór „Modern Holocaust”, w którym do ludobójstwa zostało porównane między innymi palenie tęczy czy internetowy hejt. Wśród niemałej liczby osób takie postawienie sprawy wzbudziło oburzenie. Jak nie trudno było się domyślić, również wśród diaspory żydowskiej. Holacaust to przecież Shoah, wielka tragedia Żydów. Tymczasem Maria Peszek zredukowała go do ogólnie pojętego „hejtu”.
Stanowisko było tak ostre, że nawet część środowisk identyfikującymi się z poglądami Peszek miało problem z jej przekazem: że może jednak za ostro, że przesada, że nadużycie historii. Bo rzeczywiście Maria Peszek porównała dwie nieprzystające jak się wydaje rzeczywistości: współczesną i historyczną. Rzeczywistości internetowych wpisów i palenia tęczy oraz komór gazowych i obozów koncentracyjnych.
Paradoksalnie, jako Polak-katolik, a do tego konserwatysta, nie mam zamiaru głosić, że Maria Peszek przesadziła. Nie uważam, że forma przez nią wybrana była najszczęśliwsza. Wulgarność języka i skrótowość przekazu kojarzy się raczej z tabloidem a nie poważnym manifestem.
Holocaust jest okryty tabu. Uznaje się go za coś zupełnie niezwykłego, wyszukując, niekiedy wręcz fantastyczne, źródła tego zjawiska. Auschwitz miało być reakcją na wielki kryzys, wynikiem ideologii komunistycznej, niemieckiego idealizmu a nawet stłumionej przez protestantyzm energii seksualnej. Miał być czymś nienaturalnym i zarazem czymś co pozostawiliśmy daleko za sobą.
Tymczasem Peszek zrównała Holocaust do czegoś, co jest dla człowieka, jakby to dziwnie nie zabrzmiało, czymś naturalnym. Dokonała tego być może nieświadomie. Termin ten nie sprowadza się w tym ujęciu do zagłady Żydów z ręki Niemców i ich współpracowników, ale jest ogólnym określeniem zła, które tkwi w ludziach, terminem mającym być jednym z synonimów nienawiści. W tej interpretacji pojęcie „Holocaust” nie może już figurować jako samodzielne słowo, a będzie potrzebowało przymiotnika: „modern holocaust” i „holocaust Żydów”, ale też „holocaust Polaków”, „holocaust chrześcijan” albo „holocaust Romów”.
„Modern holocaust” niejako odczarował pewne tabu, być może paradoksalnie i być może nawet wbrew intencji Peszek. Należy rozpatrywać go bowiem również w stosunku do Polaków-katolików, a znacznie bardziej w stosunku do chrześcijan ginących na Bliskim Wschodzie.
Rzecz jasna to kwestia sposobu w jaki definiuje się pojęcia. Ktoś powie: kwestia semantyki. Sposób, w jaki rozumiemy pojęcia kształtuje nasze spojrzenie na świat, a to bardzo dużo.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.