Leon Degrelle — „Front Wschodni 1941-1945” – recenzja i ocena

opublikowano: 2008-02-25, 21:15
wszelkie prawa zastrzeżone
Lektura wspomnień zawsze pokazuje nowe spojrzenie na znane wydarzenia i procesy. Uświadamia czytelnikowi relatywizm procesu historycznego i zmusza go do zadawania sobie pytań. Doskonałym przykładem są relacje ludzi związanych z systemem hitlerowskim, zwłaszcza idealistów.
reklama
![](https://histmag.org/grafika/articles/wallonien/wallonien1.jpg!

Autorem książki „Front wschodni 1941-1945” jest Leon Degrelle, postać o tyle ciekawa co kontrowersyjna. Urodzony w 1906 roku Belg przed wojną założył narodowo-radykalną organizację Christus Rex. Organizacja ta pomimo swojego ekstremizmu nie miała na celu późniejszej kolaboracji z III Rzeszą. Jak podkreśla autor było to ugrupowanie na wskroś narodowe: Rex był reakcją na korupcje tamtych czasów. Rex był ruchem odnowy politycznej i sprawiedliwości społecznej. Rex był przede wszystkim płomiennym zrywem ku wielkości, wybuchem tysięcy dusz, które pragnęły oddychać, promienieć, wznieść się ponad nikczemność reżimu i epoki. Na tym polegała moja walka do maja 1940 roku. W mniemaniu Degrella Belgowie nie mieli dużego wyboru, musieli określić się w wielkiej wojnie, która ogarnęła Europę. Postawieni zostali przed wyborem: albo staną się narodem podbitym bez prawa do samostanowienia, albo wywalczą sobie pozycję i szacunek. Oczywiście, ruszając na wschodnie stepy chcieliśmy spełnić obowiązek Europejczyka i chrześcijanina. Ale mówmy otwarcie - głosiliśmy to jasno i wyraźnie od pierwszego dnia walki - złożyliśmy ofiarę z naszej młodości przede wszystkim po to, by zapewnić przyszłość naszego narodu w łonie ocalonej Europy.

!https://histmag.org/grafika/articles/wallonien/wallonien2_min_150x195.jpg) Plakat propagandowy zachęcający do wstąpienia w szeregi Legionu Walońskiego (Źródło: Wikipedia)

Idea wywalczenia sobie „nowej Belgii” zaowocowała powstaniem w lipcu 1941 roku ochotniczego Legionu Walońskiego. Jednostka ta, początkowo walcząca u boku Wehramchtu, a od 1943 roku wcielona do Waffen SS, przeszła imponujący szlak bojowy. Walończycy z typową dla ochotników-ideowców odwagą i brawurą walczyli na frontach od Estonii po Kaukaz. Leon Degrelle służbę wojskową zaczynał w stopniu szeregowca, by w sierpniu 1944 roku dosłużyć się stopnia generalskiego. Co więcej, gdy już zdobył oficerskie szlify, nie spędzał godzin w sztabie nad zwojami map. Był żołnierzem, który zawsze stał u boku swoich ludzi, czy to na pierwszej linii frontu, czy podczas defilady. Po przegranej wojnie autor uciekł z Norwegii do Hiszpanii, gdzie przygarnął go gen. Franco. Do swojej ojczyzny już nie wrócił, ciążył na nim wyrok śmierci za kolaborację z wrogiem. Umarł w 1994 roku w Hiszpanii.

reklama

Leon Degrelle niewątpliwie posiadał wspaniałe „pióro”. Jego książkę czyta się z zapartym tchem, w magiczny sposób przenosi nas na front wschodni. Niemal słyszymy odgłosy walk, huk wystrzałów i jęki rannych. Oczami wyobraźni widzimy wspaniałych żołnierzy SS Wallonien, ludzi młodych, silnych i pewnych swoich przekonań. Po drugiej stronie barykady widzimy nacierające hordy barbarzyńskich „czerwonych”. Zastępy bolszewików składają się głównie z Mongołów i Tatarów ukazujących na każdym kroku swoje azjatyckie zezwierzęcenie. Przeciwko takim strasznym przeciwnikom przyszło walczyć ochotnikom niemal z całej Europy. Mamy tutaj młodych ludzi z Belgii, Holandii, Estonii i Rumunii. Co popchnęło ich do walki u boku nazistowskich Niemiec? Wspaniała idea obrony wartości europejskich. Własną piersią chcieli bronić wiary, kultury i światopoglądu. Leon Degrell ukazał walki na froncie wschodnim jako konflikt cywilizacji i jako ostateczną biblijną batalię Dobra ze Złem. Żołnierze „europejskiej armii” albo zetrą na proch azjatyckiego Diabła, albo znana nam Europa przestanie istnieć.

I tu leży największy problem... Degrell uwodzi i oszukuje nas tą wizją. Jego żołnierze są wyidealizowani do granic absurdu, nie strzelają do jeńców, a do ukraińskich chłopów odnoszą się z uśmiechem. Walończycy nie robią nic z tych rzeczy, które znamy z każdego wielkiego starcia militarnego w dowolnej epoce. Nie ma załamania systemu wartości ani zaniku moralności. Walońscy ochotnicy pozostają czyści jak łza. Od 1943 roku walczyli w ramach Waffen SS - organizacji, która została uznana przez trybunał norymberski za organizację zbrodniczą. Czytelnikowi od razu nasuwa się pytanie: co pominął w swoich wspomnieniach Leon Degrelle?

Z jednej strony można tę książkę przeczytać „na chłodno”, przez chwilę zapomnieć o zniszczeniach Polski, obozach zagłady i bombardowaniu Drezna przez Aliantów; potraktować tę lekturę jako czysty opis walk, wspomnienia żołnierza walczącego za swoje przekonania. Z drugiej jednak strony czytelnik, zwłaszcza Polak, przewracając kolejną stronę książki, nie może zapominać, czym była III Rzesza i jej armie. Pozycja zdecydowanie z górnej półki.

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Skowron
Student IV roku historii na Uniwersytecie Śląskim.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone