Jaki powinien być dobry nauczyciel historii?
Warto się więc zastanowić, jaki powinien być ten „dobry nauczyciel historii” i czy różni się on zasadniczo od „dobrego nauczyciela” w ogóle? Moim zdaniem: nie różni się.
Zbliżający się koniec roku szkolnego to czas podsumowań, a więc dobry moment na postawienie tego typu pytania. Każdy, kto kiedykolwiek chodził do szkoły (czyli wszyscy) ma zapewne swój ideał nauczyciela. Wielkim szczęściem człowieka jest, jeżeli na taki „egzemplarz” natrafił w swoim szkolnym życiu. Inaczej szkoła jawi się jako koszmar i nie wspomina się jej najmilej. Jaki więc powinien być dobry nauczyciel, taki belfer z powołania?
Dobry nauczyciel poradzi sobie nawet z najsłabszym uczniem, w największym rozrabiace znajdzie coś, co da się rozwinąć: jakąś umiejętność, pasję, zainteresowanie (niekoniecznie związane bezpośrednio z przedmiotem nauczania). Wierzy, że każdy coś takiego w sobie posiada, nie zawsze jednak inni – dom, szkoła, środowisko – potrafią to dostrzec i wykorzystać. Szkoła uczy zazwyczaj schematyczności, a więc dobry nauczyciel musi wyjść poza schemat.
A poza tym?
Podstawa to mieć pasję, kochać swój przedmiot i umieć o tym opowiadać. Nie można uczyć innych i sprawić by pokochali na przykład historię, mając do niej zaledwie chłodny stosunek. Uczniowie naprawdę nie dają się oszukać. Jeżeli nauczyciel na lekcji sam jest niemal znudzony tym co robi i mówi, nie porwie nikogo.
Po drugie: nie można bazować na tym, co już się wie. Trzeba nieustannie szukać, czytać, słuchać, oglądać. Być na bieżąco ze wszystkimi nowymi teoriami i odkryciami. Uczniowie, żyjący na co dzień z Internetem, otrzymują tak dużą dawkę przenajróżniejszych informacji – ważnych, mniej ważnych i zupełnie bzdurnych – że nauczyciel powinien umieć pomóc przejść im przez to wszystko, „przesiać” to, co istotne i prawdziwe od tego co wymyślone. Tu szczególnie przydaje się jedna z podstawowych prawd z warsztatu historyka – trzeba mieć trzy niezależne źródła, by móc uznać jakąś informację za fakt.
Po trzecie: oprócz swojego przedmiotu, dobry nauczyciel powinien też rozwijać ogólną wiedzę o świecie, zwłaszcza mediów elektronicznych. Nie musi udawać kumpla, ważne by wiedział, czym żyje młody człowiek poza szkoła – czego słucha, co ogląda, czym się fascynuje? Tak, wiem, nie jest to łatwe, dorośli często bagatelizują mody, trendy i młodzieżowych idoli, na wszystko mając jedną formułkę „a za moich czasów…”. To nie działa, a próba dopasowania współczesności do tego, co było, zawsze musi skończyć się niepowodzeniem. Świat się zmienia, szybciej niż chcemy, ale nic nie można na to poradzić. Co najwyżej tłumaczyć, oswajać i wykorzystywać te zmiany.
Po czwarte: dobry nauczyciel nie może bać się pytań stawianych przez ucznia. Nawet tych najgłupszych, albo zupełnie niezwiązanych z przedmiotem. Dla młodego człowieka – czy ma lat kilka czy kilkanaście – jedną z najgorszych rzeczy jest lekceważenie ze strony dorosłych. Bo dorośli, w tym niestety wielu nauczycieli, zapominają, że dziecko to człowiek. Ze wszystkimi swoimi problemami, lękami, radościami, nadziejami. To, co nam, dorosłym i dojrzałym, może wydawać się głupie, dla młodego człowieka jest w tym momencie najważniejsze na świecie. Dlatego czasem trzeba zboczyć z tematu lekcji i zamiast o Mieszku czy bitwie pod Grunwaldem na poważnie potraktować pytanie o UFO, dinozaury czy możliwość wybuchu wojny. Dzieci i młodzież słyszą o tym przecież w telewizji, czytają w Internecie i czasami naprawdę się martwią.
Po piąte: nie wystarczy odpowiadać na pytania, czasem po prostu trzeba powiedzieć „nie wiem, ale sprawdzę”. Tak, dla nauczyciela trudne jest przyznanie się do własnej niewiedzy. No bo „co sobie uczniowie pomyślą? Stracę autorytet!”. Przecież nikt z nas nie wie wszystkiego. I trzeba to uczniom uświadomić, i co ważniejsze, trzeba im w ten sposób pokazać, że wiedzę zdobywa się nie tylko w szkole, ale przez całe swoje życie.
Po szóste: trzeba być uczciwym w tym, co się robi i mówi. Uczniowie są bardzo wyczuleni na wszelki fałsz. Nie można mówić jednego a robić czegoś zupełnie odwrotnego.
Po siódme: jedna z najważniejszych cech dobrego nauczyciela to umiejętność przyznania się do błędu. Tak, to bardzo trudne, nawet w codziennym życiu, a co dopiero przed gromadą nastolatków! Nie przychodzi to łatwo, niektórzy muszą się do tego długo przymierzać, przełamywać w sobie. Znów pojawia się obawa o utratę „autorytetu”. Ale jeszcze gorszą rzeczą jest „iść w zaparte”. Uczniowie tego nie wybaczą. Zapamiętają.
Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!
Tu pojawia się ósma cecha dobrego nauczyciela: sprawiedliwość w ocenianiu. To jedna z najtrudniejszych rzeczy i właściwie do końca nie osiągalna. Nie ma idealnej sprawiedliwości. Właściwie każdy uczeń powinien być oceniany indywidualnie, a jego ocena wykraczać poza ustalone od 1 do 6. Ale nawet stosując te kryteria nigdy, przenigdy nie można się kierować własnymi sympatiami i antypatiami. Nasz najbardziej ulubiony uczeń – jeżeli na to zasłuży – powinien dostać 1. I odwrotnie – uczeń, który ciągle przysparza nam problemów, którego mamy dość, ale który akurat błysnął wiedzą, powinien zostać sprawiedliwie nagrodzony. Poza fałszem, uczniowie najbardziej wyczuleni są właśnie na niesprawiedliwość.
I jeszcze jedno – dobry nauczyciel to człowiek konsekwentny, dotrzymujący obietnic i trzymający się ustalonych zasad. Jeżeli na coś się umówi z uczniami, powinien tego się trzymać. Nie można składać obietnic bez pokrycia, nie można ustalać sposobu oceniania, a potem o tym zapominać, nie można żądać od innych rzeczy, na które samemu nie jest się gotowym. Nic lepiej nie działa jak przykład własny.
Nauczyciel historii dodatkowo powinien uczyć szerszego spojrzenia na problem, tłumaczyć, że dzieje ludzkości to nie tylko historia Polski. A znajomość historii świata uczy tolerancji, szacunku dla odmiennych kultur, religii, poglądów. Musi uczyć obiektywnego spojrzenia na fakty, pozytywne i negatywne. Tłumaczyć, że nie można pewnych rzeczy przemilczać dla wygody czy dla poparcia jakiejś tezy. Zresztą nauka z natury swojej musi opierać się na racjonalnych i empirycznych podstawach. Oczywiście, ważną sprawą jest zwrócenie szczególnej uwagi na dzieje własnego kraju, ale należy je ukazywać na tle losów Europy czy świata. Historyk musi zawsze zwracać swoim uczniom uwagę, że historia to proces złożony z losów poszczególnych osób. Łatwiej zrozumieją np. powstanie, gdy opowie się o nim przez pryzmat osobistych przeżyć jego uczestników. Wówczas historia stanie się czymś bliższym, czymś, co dzieje się ciągle, a nie tylko nudnym wykładem pełnym dat. Dobry historyk to ktoś, kto łączy w swoim przedmiocie wiedzę z literatury, sztuki, geografii, kto pokazuje ciągłość zachodzących procesów. Młodzi ludzie mają bowiem naturalna tendencję do przekonania, że coś dzieje się po raz pierwszy i „dorośli tego na pewno nie wiedzą”.
A poza wszystkim warto mieć poczucie humoru, zwłaszcza na swój temat.
Dobry belfer żyje sprawami szkolnymi 24 godziny na dobę, przez okrągły rok. I potrafi, w samym środku swojego wakacyjnego wypoczynku, martwić się o to „ jakie dekoracje zrobić w tym roku na 11 listopada?”. Wiem, brzmi to nieco dziwnie, ale tak jest. Może zresztą to wcale nie jest nic dobrego? W końcu każdy powinien oderwać się od swoich obowiązków i odpocząć. Zmęczony i sfrustrowany pracownik, także nauczyciel, nigdy nie będzie dobrym pracownikiem.
Tylko, że bycie nauczycielem – zarówno historii, jak i każdego innego przedmiotu – to coś więcej. To nie jest praca „od 8 do 16” jak w wielu innych zawodach. Nie da się wrócić do domu i zupełnie nie myśleć o szkole, o tym, co się danego dnia udało, a co nie. Nie myśleć o uczniach, którzy wyprowadzili nas z równowagi, albo o takich, którzy nas wyjątkowo pozytywnie zaskoczyli, chociaż nigdy byśmy się po nich tego nie spodziewali. Takie sprawy pozostają w człowieku na długo, czasami na całe życie. Nauczycielem nie przestaje się być nawet po przejściu na emeryturę – znam takich, którym po wielu latach wciąż śni się szkoła.
Czy tacy nauczyciele jak ten „wzór” opisany powyżej istnieją? Zapewne jest bardzo wielu takich, którzy się starają, angażują, poświęcają. Ważne jest, aby ci przewyższali w swojej liczbie ten drugi typ – ponurego, wiecznie niezadowolonego i przekonanego o swojej nieomylności belfra. Wówczas i szkoła, i cały proces nauczania będzie mniej bolesny dla wszystkich zainteresowanych – uczniów, rodziców i samych pedagogów.
Jaki Twoim zdaniem powinien być „idealny” nauczyciel historii? Zapraszamy do komentowania. Do dzielenia się swoimi obserwacjami zachęcamy zwłaszcza innych nauczycieli!
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz