Jak się żyło 4 tysiące lat temu?
Najnowsze badania osady obronnej z epoki brązu w Bruszczewie (woj. wielkopolskie) umożliwią bardzo szczegółowy wgląd w życie codzienne jej mieszkańców. Wszystko za sprawą licznie pobranych próbek organicznych do datowania metodą C14 – węgla radioaktywnego. To najbardziej popularny sposób określenia wieku znalezisk odkrywanych przez archeologów. Jednak im badane stanowisko jest starsze, tym mniej dokładne są szacunkowe daty - zmniejszają się możliwości precyzyjnego oszacowania wieku.
- Zastosujemy statystykę bayesowską, która uwzględnia szereg zmiennych odnoszących się do czasu. Pełen obraz i bardzo szczegółowe datowanie poszczególnych części osady otrzymamy po sprzęgnięciu danych płynących z analizy stratygrafii, kontekstu, typologii znalezisk i dat C14 – wyjaśnia prof. Janusz Czebreszuk, kierownik prac w Bruszczewie z ramienia Instytutu Prahistorii UAM w Poznaniu.
Dziś archeolodzy wiedzą, że obronna osada założona przez przedstawicieli społeczności kultury unietyckiej powstała tuż po 2000 roku p.n.e. i istniała około 350-400 lat. Statystyka bayesowska umożliwi przyjrzenie się mikrohistoriom, rozgrywającym się w jej wnętrzu, a nie tylko ramom chronologicznym i stwierdzeniu, że założenie istniało „od do”. Do tej pory naukowcy otrzymali około 100 datowań C14, ale dzięki realizowanemu obecnie przez IP UAM programowi Beethoven wspólnie z niemieckimi partnerami dojdzie co najmniej drugie tyle, co będzie dobrym uzupełnieniem.
Wykopaliska w Bruszczewie rozpoczęły się już w latach 60. XX wieku, kiedy pracowali tutaj archeolodzy z Muzeum Archeologicznego w Poznaniu. W interdyscyplinarną i międzynarodową fazę weszły pod koniec lat 90. ubiegłego wieku, kiedy rozpoczął się szeroko zakrojony projekt badawczy IP UAM i Uniwersytetu w Kilonii. - To, co wykopaliśmy jest istotne dla analizy początków epoki brązu w Europie – przekonuje prof. Czebreszuk.
Owalna osada zajmowała powierzchnię 1,5 ha i mierzyła ok. 120 m średnicy. Jednocześnie mieszkało tutaj co najwyżej 100 osób. Chroniła ją głęboka fosa i co najmniej dwa rzędy drewnianych palisad. To właśnie fortyfikacje były celem tegorocznych wykopalisk. - Znaleźliśmy ślady spalenizny, które jednoznacznie wskazują na kilkukrotne zniszczenie umocnień przez ogień w czasie istnienia osady. W tym momencie nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy ogień przyczynił się do opuszczenia osady – opowiada prof. Czebreszuk. Odnotowano też liczne ślady po naprawach i przeróbkach na przestrzeni stuleci. Natomiast analizy środowiskowe wykonane w poprzednich latach wyraźnie wskazują, że rejon wokół Bruszczewa ok. 1500 lat p.n.e. został bardzo silnie wyeksploatowany pod względem ekologicznym. Zdaniem badaczy koniec osady można łączyć z katastrofą środowiskową na lokalną skalę. Dodatkową wskazówką jest odkrycie kilkudziesięciu grocików krzemiennych w różnych miejscach osady – to więcej niż we wszystkich osadach kultury unietyckiej razem wziętych. Być może zatem katastrofa ekologiczna zbiegła się z najazdem – sugerują naukowcy.
Wśród najnowszych ustaleń archeologów są również rewelacje na temat istniejącego na terenie osady warsztatu brązowniczego. Analiza wszystkich zabytków wykonanych z metalu umożliwia stwierdzenie, że metalurg działał tu nieprzerwanie przez kilkaset lat. - Trudno jest nam dziś ustalić, czy fachem tym trudniła się jedna rodzina, czy też mistrz szkolił uczniów w tej dziedzinie, ale pewna jest ciągła, przekazywana z pokolenia na pokolenie znajomość technologii – gotowe produkty nie przybywały tutaj z zewnątrz – wyjaśnia archeolog. Nowością jest też odkrycie na kamiennych narzędziach śladów obróbki złotniczej.
Bruszczewo został wpisane do rejestru zabytków przez wielkopolskiego konserwatora. Jednak z uwagi na intensywne prace rolnicze pradziejowemu stanowisku zagraża zniszczenie. Do tej pory archeolodzy przebadali ok. 20 proc. powierzchni osady. Szczęśliwie częściowo znajduje się też w torfach, które skutecznie konserwują zabytki i konstrukcje, podobnie jak ma to miejsce w przypadku słynnego łużyckiego Biskupina.
- Kluczowe jest zachowanie stosunków wodnych w obrębie osady. Niestety teren jest stale osuszany i przystosowywany do coraz intensywniejszej uprawy, co może zagrozić zachowaniu zabytków. Ważne jest to, aby relikty osady przetrwały dla kolejnych pokoleń badaczy – uważa prof. Czebreszuk, który znajduje wśród lokalnych władz wsparcie w tej kwestii.
Źródło: naukawpolsce.pap.pl