Jacek Piekara — „Łowcy Dusz” – recenzja i ocena

opublikowano: 2007-03-26, 13:00
wolna licencja
Mordimer Madderdin, Sługa Boży, Młot na Czarownice, Miecz Aniołów, w którego sercu płonie żar prawdziwej i świętej wiary, powraca. Czuwa, abyś nie zszedł z drogi dziecka bożego, a jeśli zajdzie taka potrzeba — ofiaruje ci _bolesną rozkosz stosu._
reklama
Autor: Jacek Piekara
Łowcy Dusz
Wydawca:
Fabryka Słów
Rok wydania:
2006
Liczba stron:
416

Jacek Piekara, autor cyklu o inkwizytorze, wystawił cierpliwość swoich fanów na próbę, ale o dziwo wyszedł z tego zabiegu zwycięsko. Dwa lata, które upłynęły od premiery „Miecza Aniołów”, okazały się warte oczekiwań na kolejny tom przygód Mordimera Madderdina. „Łowcy dusz” to już czwarte spotkanie z człowiekiem, który ponad wszystko przedkłada prawdziwą i świętą wiarę, a jego serce należy tylko do Boga, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Człowiekiem żyjącym w alternatywnym świecie odpowiadającym mniej więcej Europie schyłku średniowiecza i początku renesansu. Wskazuje na to kilka faktów: w opowieści występują walijscy łucznicy, w Niemczech panuje cesarz, Rzym jest Stolicą Apostolską, a Polska „królestwem trzech mórz”. Świat ten jest równie zdegenerowany jak nasz. To rzeczywistość, w której chciwość, pożądanie, seks i żądza władzy toczą społeczeństwo, zdecydowanie inna od znanej nam z lekcji historii. W alternatywnym świecie stworzonym przez Piekarę Jezus Chrystus zstąpił z krzyża i wraz z Apostołami wyciął w pień pół Jerozolimy…

To prawda, że odważni nie żyją wiecznie. Lecz tchórze nie żyją wcale…

Fabuła „Łowców Dusz” ukazuje nam nareszcie, że świat Mordimera nie kręci się tylko wokół jednego miasta, Hez-Hezronu i przyległych mu włości. O ile czytelnicy w poprzednich częściach mogli tylko snuć domysły, że biskupia stolica znajduje się w Niemczech, o tyle w tym tomie w końcu pojawiają się konkretne nazwy państw takich jak: Francja, Anglia i Polska. Poznajemy również co nieco historię tego świata, a nawet stajemy się — dzięki głównemu bohaterowi — jej uczestnikami. Dowiadujemy się o wyprawach krzyżowych przeciw Palatynatowi czy o upadku cesarstwa rzymskiego.

Bohaterowie nie są od tego, by rozumieć świat, w którym żyją. Bohaterowie są od tego, by z nim walczyć…

Mordimer Madderdin z każdym przeczytanym przez nas tomem stawał się starszy i bardziej doświadczony w praktykowaniu swej wiary i powołania, ale pomimo tego wciąż pozostaje tym samym cynikiem. To człowiek o sercu przepełnionym żarliwą wiarą i miłością bożą, dla którego najważniejsza jest służba Panu i nic, nawet uczucie do kobiety, nie jest w stanie osłabić tego zapału i sprawić, żeby zmiękł. W „Łowcach […]” jest nadal starym, dobrym inkwizytorem. Poświęca się służbie, ale ma też swoje zasady i nie rezygnuje z nich nawet wtedy, gdy zostaje wrzucony w wir konfliktu pomiędzy papistami a inkwizycją.

reklama

Dzięki zawartym w tomie czterem opowiadaniom poznamy największy sekret chrześcijaństwa, ukryty w murach klasztoru, Amszilas, a nawet dowiemy się trochę o dalszych losach pewnej ważnej dla cyklu persony. Ale zanim do tego dojdzie Mordimer pozna ambasadora Królestwa Polskiego i zyska jego wdzięczność. Jako nowo mianowany kapitan gwardii biskupiej zostanie wmieszany w intrygę na dworze cesarskim. Spotka kobietę z tatuażem węża i gołębicy, a tym samym zbliży się do odkrycia prawdy o pochodzeniu wampirów. Pojawią się również starzy znajomi: Kostuch z bliźniakami, piękna zabójczyni —kurtyzana Enya, pisarz Ritter, no i oczywiście biskup Gersard. Plejada postaci drugoplanowych jest naprawdę imponująca.

Czas uwolnić z lochów Wysłanników. Czas wypuścić Czarny Wiatr. Nadchodzi Oczyszczenie.

Piekara podarował nam cztery całkowicie nowe opowiadania, ale to w dużej mierze dzięki zaskakującemu epilogowi, do którego czytelnik zmierza, „Łowcy dusz” to książka, po którą warto sięgnąć. Mimo iż opowiadania wydają się nierówne, ostatnie stronice książki rekompensują wszelkie niedociągnięcia. Odkrycie sekretu klasztoru sprawia, że krew w naszych żyłach krąży szybciej. Piekara zastosował znakomity [cliffhanger], pozostawiając u mnie uczucie niedosytu i konsternacji. Epilog „Łowców Dusz” to zapowiedź czegoś nowego, czegoś, czego dotąd nie spotkaliśmy we wcześniejszych tomach.

„Łowcy Dusz” są swoistym ukoronowaniem cyklu inkwizytorskiego i zarazem najlepszym z wszystkich czterech tomów. Powstaje więc pytanie, czy zapowiadana na ostatni kwartał tego roku powieść „Czarna śmierć” będzie początkiem całkiem nowej, jeszcze wspanialszej przygody, czy też żerowaniem na sprawdzonych w cyklu pomysłach.

reklama
Komentarze
o autorze
Kamil Machura
Absolwent politologii na Uniwersytecie Śląskim.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone