Husaria jak za PRL [Marginesy historii]
Zobacz też: Husaria do kwadratu
Husariomania nie jest domeną III RP. Wojowie obleczenie w skrzydła chyba jako jedyna formacja nigdy nie zasługiwała na miano „zapominanej”. Pamiętał o niej wiek XIX produkując na potęgę mniejszej lub większej wartości artystycznej obrazy wysławiające skrzydlatych jeźdźców. II RP, mająca bardzo ambiwalentny stosunek do I Rzeczpospolitej, husarię traktowała z ciepłem i zrozumieniem. Nie zapomniał również o niej PRL, który zdzierżył fakt, że husarze wywodzili się z klasy posiadaczy. Widziano w niej wówczas „pomnik narodowej chwały”. Kto nie wierzy niech spojrzy, jak pięknie prawdziwie polska, patriotyczna, niepokonana jazda maszeruje Placem Defilad ku uciesze narodowego komunisty towarzysza „Wiesława” z okazji Tysiąclecia Państwa Polskiego.
Albo też niech zajrzy do tygodnika „Stolica” z 11 października 1970 roku. Bo jak wiadomo, husarię kochają wszyscy.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz