Howard Zinn – „Ludowa Historia Stanów Zjednoczonych. Od 1492 do dziś” – recenzja i ocena
Wydawnictwo Krytyki Politycznej wkłada dużo wysiłku, aby przybliżyć polskiemu czytelnikowi ważne publikacje historyczne ukazujące się zarówno w Europie, jak i USA. Na szczególną uwagę zasługuje tu trylogia Erica Hobsbawma ukazująca historię XIX w. przy pomocy metodologii marksistowskiej. Tym razem do naszych rąk trafia głośna książka Howarda Zinna.
Zmarły w 2010 r. Zinn był postacią nietuzinkową. Pochodził z biednej rodziny i zanim rozpoczął karierę akademicką pracował w stoczni i walczył na wojnie. Dziś taka droga do pracy w szkolnictwie wyższym jest praktycznie niemożliwa. Banalnie zabrzmi stwierdzenie, że osobiste doświadczenia każdego autora, w tym historyka, wpływają na jego podejście do opisywanej historii. Nie inaczej jest w przypadku Zinna, który dostrzegł lukę w ówczesnej historiografii (pierwsze wydanie książki ukazało się w 1980 r.). Autor postanowił zrewidować historię USA i przedstawić ją z punktu widzenia grup pokrzywdzonych. Na kartach jego książki nie brakuje zatem rdzennych Amerykanów, niewolników, kobiet czy klasowej interpretacji wydarzeń. Historyk niczym archeolog odkopuje ich dzieje. Zinn uzupełnia tym samym dość jednostronną, w jego założeniu, wizję historii Stanów Zjednoczonych.
Praca składa się z 25 rozdziałów i posłowia ułożonych chronologicznie. Całość opatrzył wstępem Artur Domosławski, przybliżając w nim sylwetkę autora oraz samą książkę. Wprowadzenie jest bardzo interesujące i ma samo w sobie ma sporą wartość. Domosławski otwarcie przyznaje zresztą, że Zinnowi zdarzały się błędy, które musiał później korygować.
Zastrzeżenia budzi już tytuł publikacji. Jeżeli bowiem mowa o historii Stanów Zjednoczonych, to skąd się bierze cezura początkowa? Między odkryciem Ameryki przez Kolumba 12 października 1492 r. a ogłoszeniem Deklaracji Niepodległości USA 4 lipca 1776 mamy jednak 284 lata. Co więcej, pierwszy rozdział w dużej mierze nie dotyczy brytyjskich kolonii w Ameryce. Opisywana polityka Kolumba dotyczy wysp karaibskich. Od czasu pierwszego wydania autor poczynił szereg poprawek i uzupełnień, ale tytuł pozostawił. Choć nie wpływa to na wartość pracy, to jednak wprowadza pewne nieporozumienie.
Należy oddać Zinnowi, że barwnie odmalowuje prezentowane przez siebie wydarzenia. Podobnie jak Hobsbawm skupia się na zależnościach etnicznych i klasowych, sporo miejsca poświęca relacjom społecznym i gospodarczym. Jednostki mają dla niego znaczenie, gdy służą skanalizowaniu gniewu klasowego, narodowego czy etnicznego, albo są egzemplifikacją losu tych grup. Ma to swoje plusy, gdyż pozwala lepiej zrealizować cel autora. Zinn przystępniej niż Hobsbawm ukazuje psychologię grup. Widać to zwłaszcza na przykładzie strachu odczuwanego przez szeroko pojęte grupy uprzywilejowane oraz rolę jaką pełnił on w ich aktywności politycznej i społecznej.
Zarzucając innym autorom, że skupili się głównie na historii władzy i establishmentu Zinn znalazł się na drugim biegunie. Mamy zatem do czynienia z historią pokrzywdzonych, którzy zawsze musieli się sprzeciwiać establishmentowi. Tylko czy grupy uprzywilejowane rzeczywiście są aż takim monolitem? Oczywiście mają one swoje cechy charakterystyczne i cele, i na ogół będą one przeciwne dążeniom warstw niższych lub poszkodowanych. Dzielenie się władzą nie leży wszak w ich interesie. Każde wydarzenie czy proces historyczny ma jednak swój kontekst i swoją moralność. Choć jestem daleko od pochwalania działalności grup uprzywilejowanych, to trudno mi się zgodzić z apriorycznym przypisywaniem cynizmu każdej postawie establishemntu. Podobnie, trudno zgodzić się na każdorazowe ocenianie jego decyzji z punktu widzenia dzisiejszej etyki.
W rezultacie otrzymujemy książkę nieco paradoksalną. Pod wieloma względami możemy jej zarzucić to samo co Zinn zarzucał innym historykom. Biorąc zaś pod uwagę, że jego praca liczy sobie blisko 900 stron szkoda, iż nie pokusił się on o głębsze zarysowanie tła poszczególnych zagadnień.
Lektura Ludowej historii Stanów Zjednoczonych powoduje zatem, iż czytelnikowi jeży się włos na głowie. Przyczyną tego są nie tylko okropieństwa i niesprawiedliwości wobec najsłabszych, ale również i niektóre założenia Zinna przez które otrzymujemy obraz niekompletny i, w gruncie rzeczy, nie mniej jednostronny niż inne monografie historii USA. Dlatego każdemu zafascynowanemu tą narracją, a nie wątpię, że takich nie zabraknie, gorąco polecam zapoznanie się z monumentalną pracą George’a Tindalla i Davida Shii.
Nie da się też uniknąć porównania z Charlesem i Mary Beardami oraz ich Rozwojem cywilizacji amerykańskiej. Zwłaszcza Charles Beard wywołał olbrzymią dyskusję na temat ekonomicznych motywacji amerykańskich Ojców Założycieli. Jego metodologię, pomimo dużego wpływu na myśl intelektualną USA, zakwestionowano i podważono w latach 50. ubiegłego stulecia. Zinn wydaje się zresztą być spadkobiercą dziedzictwa Beardów, jednak przywiązuje dużo większa wagę do przytaczania wyników badań innych historyków. Pewnym zgrzytem jest tu brak czytelnych przypisów. Autor przytacza bowiem szereg cytatów, ale odwołań nie zamieszcza – przypisy pochodzą w zdecydowanej większości od wydawcy.
Z punktu widzenia edytorskiego książka prezentuje się bardzo dobrze. Na uwagę zasługuje zarówno tłumacz, który zapewnił, że pracę Zinna czyta się naprawdę przyjemnie, jak i redakcja, która wzbogaciła całość o niezbędne przypisy wyjaśniające. Podobnie jak cała seria historyczna Krytyki Politycznej również Ludową historię Stanów Zjednoczonych wydano bardzo estetycznie, zszytą w twardej oprawie.
Pomimo szeregu wyrażonych przeze mnie wątpliwości muszę stwierdzić, że jest to książka ważna i potrzebna. Odkrywa ona mniej znane przeciętnemu odbiorcy obszary amerykańskiej historii. Zinn w ciekawym świetle stawia problematykę założenia USA, wojny secesyjnej, sprawy emancypacji kobiet czy terroryzmu. Warto jednak nie ograniczać się to lektury Zinna i uzyskać pełniejszy obraz dziejów USA, poszukując dalszych lektur, jak choćby praca wspomnianych Tindalla i Shii.