Gudrun Schwarz – „Żony SS-manów. Kobiety w elitarnych kręgach III Rzeszy” – recenzja i ocena
Poza udziałem w eksterminacji ludności cywilnej w czasie II wojny światowej, SS miała również mieć inną funkcję. W świecie Heinricha Himmlera miała to być wspólnota rodów, zbliżona do średniowiecznych zakonów. Jednak istnienie rodów oznaczało, że SS nie mogło być jedynie domeną mężczyzn. Dlatego też instytucjonalnie określono warunki, jakie musi spełniać idealna towarzyszka aryjskiego mężczyzny.
Gudrun Schwarz napisała niezwykle nowatorską książkę. Jako pierwsza sięgnęła do jednostkowych przykładów, po to by plastycznie odmalować nie tyle kandydatów chcących wstąpić do SS, ale kobiety, które wybierały sobie SS-manów na mężów. Jakaś ich część – z racji funkcji pełnionych przez mężów– zamieszkiwała później w pobliżu obozów koncentracyjnych, obozów pracy czy gett. I wcale nie czuły dysonansu, że ich dzieci dorastają w takim otoczeniu. Wręcz z zaangażowaniem zwiedzały miejsca pracy małżonków i czerpały korzyści z ich pracy. Przygotowywały się do roli „pań i władczyń” terenów wschodnich.
Przez wiele lat zdążyło utrwalić się przekonanie, że w ustroju narodowosocjalistycznym kobiety były przedmiotami, a nie podmiotami. Że nie mogły przejawiać własnej woli, a ich świat miał ograniczać się do trzech K: Kinder, Küche, Kirche (dzieci, kuchnia, kościół). Jak się okazuje – nic bardziej mylnego. Co prawda SS-man nie mógł być pantoflarzem, całkowicie podporządkowanym nadaktywnej politycznie żonie, ale dobrze widziane było, aby żona była dla niego towarzyszką. Z czasem, im młodsze były kandydatki na żony, tym więcej było wśród nich kobiet w różny sposób zaangażowanych w działalność narodowosocjalistyczną.
Gdy książka Gudrun Schwarz ukazała się w Niemczech w 1997 roku, powyższe ustalenia były prawdziwie zaskakujące, ba – wręcz szokujące. Ale czy tak jest dzisiaj? Kluczowym problemem jest bowiem to, że w „Żonach SS-manów” Schwarz przedstawiła stan wiedzy na rok 1997. Tezy zawarte w jej pracy – które ówcześnie były rewolucyjne – dziś są powszechnie aprobowane. Mało tego, literatura na temat kobiet w ustroju narodowosocjalistycznym zasadniczo się poszerzyła. W polskim tłumaczeniu ukazało się już co najmniej kilka książek, które w zasadniczy sposób posunęły do przodu stan naszej wiedzy. Wspomnę tutaj tylko dwie z nich: Sprawczynie Kathrin Komprisch i Furie Hitlera Wendy Lower.
Recenzowana pozycja byłaby na pewno bardzo ważną pozycją dla osób zainteresowanych III Rzeszą i jej społeczeństwem. Niestety nie jest. Dziewiętnaście lat poślizgu sprawia bowiem, że nie można jej zaliczyć do literatury, która wzbogaca naszą wiedzę. Nie jest to oczywiście wina autorki. Odpowiedzialność za tak nieszczęśliwy dobór pozycji spada na wydawnictwo. Najwyraźniej nie w pełni orientowało się ono w obecnym stanie publikacji traktujących o kobietach wplątanych w sieć narodowosocjalistycznych powiązań. O kobietach, jeśli nie współwinnych, to chociaż – jak określił to Götz Aly – czerpiących korzyść z niemieckiej okupacji tak rozległego obszaru naszego kontynentu.
Z Żonami SS-manów warto się zapoznać (dzięki doskonałemu warsztatowi autorki na pewno nie będzie to czas stracony), szczególnie jeśli nie miało się wcześniej okazji do przeczytania wydania niemieckojęzycznego. Ale mimo wszystko nie należy spodziewać się fajerwerków. Niestety – powtórzę to jeszcze raz – polskie tłumaczenie książki Gudrun Schwarz pozostanie dla mnie przykładem zmarnowanej szansy.