Czym się bawić?
Opadła już temperatura dyskusji wokół nowego produktu firmy zabawkarskiej, która wypuściła na rynek zestaw klocków zawierający figurkę komisarza NKWD. Podniosły się liczne głosy oburzenia, wskazujące, że jest to wyjątkowo nietrafiony (albo wręcz groźny) pomysł. A że firma wcześniej zasłynęła zestawem z figurkami powstańców, rozpętała się burza.
Przeciwnicy, wśród nich również Instytut Pamięci Narodowej, wskazywali, że zestaw z enkawudzistą jest promocją totalitaryzmu, była to bowiem zbrodnicza organizacja, która zabijała tysiące ludzi. Zwolennicy wzruszali ramionami i stwierdzali, że przecież to tylko zabawka lub, że trzeba do sprawy podchodzić sprawiedliwie: skoro nie godzi się umieszczać wśród zabawek figurki żołnierza NKWD, to nie powinno się również zgadzać na powstańców, gdyż jest to taka sama forma barbaryzacji historii i odzierania jej ze stosownej powagi.
Muszę przyznać, że przez pewien czas również poczułem się wstrząśnięty nową zabawką. Myślałem: czy kolejnymi zestawami będzie obóz koncentracyjny lub powstanie w getcie? Zaraz później zrodziła się jednak inne pytanie: jeżeli zgodzimy się na wycofanie ze sprzedaży zarówno figurek powstańców, jak i figurek podwładnych Berii, to jakie będą tego konsekwencje?
Argumentem przeciw NKWD jest to, że figurka odtwarza członka zbrodniczej organizacji, która była odpowiedzialna za liczne zbrodnie. No tak, ale żołnierze au masse są zabójcami (a dosyć często i mordercami). Zabawki odtwarzające ludzi zabijających innych ludzi są stare jak świat. Żołnierzyki zawsze były w modzie, żołdacy Napoleona przecież też zabijali i to nie tylko innych żołnierzy ale i cywili (wystarczy przywołać sprawę Haiti). A figurki amerykańskich osadników i Indian? Przecież obie strony mordowały cywilów i uzbrojonych przeciwników. Jeżeli więc przyjąć taką optykę, to przecież żadna zabawkowa armia (z wyjątkiem Armii Zbawienia) nie byłaby akceptowalna. Wydaje się, że sprzeciw wobec żołnierzyków NKWD prowadziłby do hiperpacyfizmu.
Co więcej, przeciwnik zakazania ich mógłby powiedzieć: no tak, NKWD było złe, ale figurki Imperium z Gwiezdnych Wojen również powinny być zakazane, bo Lord Vader niczym Hitler chciał panować nad światem. A jednak nie zakazujemy ich. W każdej dobrej zabawie powinni być bohaterowie dobrzy i źli, a dzieci same zrozumieją, że ten zły to zły. Zostawmy jednak ten wątek.
Drugą sprawą są figurki powstańców. Tutaj również problem jest niezwykle złożony. Zwolennicy powiedzą, że to promocja historii. Przeciwnicy, że przecież Powstanie było wielką tragedią w której zginęły tysiące cywilów oraz, że powstańcami wielokrotnie były również dzieci. A dzieci-żołnierze to jednak wizja, której nie chcemy akceptować – niepełnoletność i wojna kojarzy się raczej z praktykami rodem z Trzeciego Świata. W tym wypadku sprawa wydaje się tylko nieco bardziej klarowna. Powstańcy byli zmuszeni do walki, nie mieli wyboru, byli w sytuacji skrajnie granicznej. Zwykli żołnierze, dorośli mężczyźni są ukształtowani i niejako w pełni świadomi wydarzeń w których biorą udział. Jeżeli sami zgłaszają się do armii nie można mówić o przymuszeniu. Ba, jeżeli nawet zostali wzięci z powszechnego naboru, to z zasady trafiają do jednostek odpowiednich do ich możliwości fizycznych. Jak ktoś źle strzela, może być dobrym kwatermistrzem. Oczywiście to idea, jednak żołnierze mają jakąś (przynajmniej połowiczną) możliwość wyboru. Ktoś powie, że powstańcy też mieli – mogli w ogóle porzucić walkę i być cywilami. I będzie to prawda. Wbrew pozorom powstańcy wcale nie byli pozbawieni wyboru.
Gdyby więc zabawki dla dzieci przedstawiały powstańców-dzieci, wtedy byłoby to gigantycznym problemem. Rola żołnierza jest jedną z ról zarezerwowanych dla dorosłych i przesuwanie jej na osoby nieprzystosowane może mieć poważne konsekwencje. Mali żołnierze, tak samo jak mali księża, policjanci czy lekarze, mogą zrodzić w głowach pomysł, że można być dzieckiem i pełnić dowolną rolę wcale do niej nie dorastając. Zabawka ma być pewnego rodzaju wzorem do naśladowania i powstańcy-dorośli mogą być takim właśnie wzorcem.
A czy NKWD może być? Mało kto powie, że tak. Wzór powinien być wzorem postaw, które chcemy pochwalać, a nie które uważamy za szkodliwe. Enkawudzista wzorem jest marnym, co nie oznacza, że nie powinno go być. Może spokojnie pełnić rolę szwarccharakteru. I chyba tutaj dochodzimy do istoty problemu. Chodzi o to, by zabawki nie robiły wrażenia, że biorą udział w wesołej zabawie (vide zestaw o Powstaniu Warszawskim). Fakt, że są formą rozrywki nie musi pociągać za sobą infantylizacji. Wręcz przeciwnie – przemyślane zabawki będą dobrze uczyły bawiących się. W przeciwnym razie będzie trzeba zakazać wszystkich zabawek-żołnierzyków. Uśmiechnięty Siuks strzelający do radosnego kowboja będzie równie niestosowny jak inni...
PS: Sugerują też mieć trochę zaufania do dzieci. Jeżeli mają one odpowiednie przesłanki, to są w stanie bardzo dobrze wyczuć kto jest dobry a kto zły. Brzydki enkawudzista nie stanie się dobrym bohaterem. A jego figurka może być dla rodziców pomocą w nauce historii.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz