„Charlie Hebdo” albo bolesna wolność słowa

opublikowano: 2015-09-18, 17:03
wolna licencja
Kiedy na redakcję „Charlie Hebdo” napadło dwóch terrorystów zabijając dwanaścioro osób, cały tłum spontanicznie zaczął flagować na Facebooku swoje zdjęcia hasłem „Je suis Charlie” solidaryzując się z zabitymi. Teraz, kiedy to samo czasopismo w imię wolności słowa szydzi ze śmierci imigrantów, reakcja ludzi uległa zmianie.
reklama

Oczywiści chodzi o najnowszy numer Charlie, w którym rysownicy zamieścili wizerunek Aylana Kurdiego, trzyletniego Syryjczyka znalezionego na plaży w Turcji, napis „Tak blisko celu” oraz reklamę McDonalda w tle: „Promocja na menu dla dzieci – dwa w cenie jednego”. Satyra wywołała falę oburzenia wśród internautów i wręcz doprowadziła do powstania nowego hasła: „Stop Charlie Hebdo”.

Sytuacja w sposób niezwykle prosty demaskuje podejście tak zwanych „postępowych i nowoczesnych” ludzi do wolności słowa. Hasło „wolność słowa” jest w ich rękach jedynie narzędziem do realizacji swoich celów ideologiczny a nie, wbrew temu co deklarują, wartością samą w sobie. Porównanie obydwu sytuacji – karykatury Mahometa oraz martwego chłopca – w prosty sposób to demaskuje.

Przyjrzyjmy się zatem obydwu przypadkom. W pierwszym obiektem szyderstwa jest prorok Mahomet. Świat feruje wyrok „słusznie” – nie może być sacrum, szczególnie religijnego. Fakt, że urażono wierzących, to bzdura. Urażono katolika, muzułmanina, czy prawosławnego – i co z tego? Religia jako przeżytek może być wyśmiana, powinna być wyśmiana i niech się wierzący nie burzą. Następnie dochodzi do zamachu, w którym giną pracownicy redakcji. Świat jest oburzony, solidaryzuje się z ofiarami i deklaruje swoje bezwzględne poparcie dla wolności słowa. Bo wolność słowa jest święta.

Nie mija kilka miesięcy a „Charlie” znowu szokuje. Tym razem szydzi nie z religii, a z europejskiego humanizmu i bezsilności imigrantów. Ofiarą rysunku staje się Aylan Kurdie – symbol walki imigrantów o miejsce w Europie. Nagle okazuje się, że już nikt nie jest „Charlie”, że teraz w modzie jest „Stop Charlie Hebdo”. Wolność słowa wcale nie okazała się wolnością absolutną. Kiedy jej konsekwencją jest prawdziwe oburzenie i prawdziwy skandal (prawdziwy czyli taki, który szydzi z tego, co jest ważne dla ludzi, taki który uderza w ten intymny punkt w ich duszy) nagle pojawia się „Stop Charlie Hebdo” i padają oskarżenia, że redakcja „przesadziła”. Dlaczego? Bo rysunek w satyrycznym czasopiśmie uderzył w to, co dla „liberalnego świata” okazało się wartością wyższą niż wolność słowa – humanizm. I pojawił się problem, bo cały chór skandujący hasła solidarności z „Charlie” musi przyznać „wolność słowa? Tak, ale nie absolutna”.

Demonstracja solidarności z redakcją „Charlie Hebdo” w Strasburgu, styczeń 2015 r. (fot. Claude TRUONG-NGOC, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Nigdy nie byłem zwolennikiem „Charlie Hebdo” i nigdy nie rozumiałem akcji „Je suis Charlie”, ale w pewnym sensie rozumiem jej redaktorów. W przeciwieństwie do „niedzielnych” głosicieli wolnego słowa, traktują je naprawdę poważnie i nie cofną się przed niczym. Skoro wyśmieli religię to i wyśmieją ludzką tragedię. Głupie, złe, niepotrzebne? Być może. Ale za to szczere i konsekwentne kultywowanie religii jaką jest wolność słowa.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone