Andrzej Kowalski – „Kontra. Sztuka walki z wywiadem przeciwnika” – recenzja i ocena
Szczęśliwie, w książce żadnego politykowania nie było, a jedynie rzetelna, naukowa praca. Dziś jestem świeżo po lekturze kolejnego dzieła pułkownika Andrzeja Kowalskiego: Kontra. Sztuka walki z wywiadem przeciwnika. Nawiązując, pewnie nie po raz ostatni, do Rosyjskiego sztyletu, należy zauważyć, że poprzeczka, za sprawą poprzedniej publikacji, została zawieszona wysoko. Przede wszystkim, stało się tak dzięki ogromowi wiedzy autora na temat historii działania wywiadów, bardzo szerokiemu spektrum źródeł, konfrontowaniu rozbieżnych czy sprzecznych informacji. Temu wszystkiemu towarzyszy świadomość niezbędnej krytyki tychże informacji. Wydaje się, że to elementarne instrumenty pracy osób publikujących z zakresu tematów okołohistorycznych, ale w wypadku działalności, która z natury rzeczy nie powinna być przejrzysta, nabierają one nowego znaczenia. Co więcej, czasem jasne określenie co jest prawdą, a co fałszem może być niemożliwe. Bywa też, że wśród publicystów świadomość ta przegrywa z chęcią publikacji tyleż ciekawego, co niepotwierdzonego faktu. Odnoszę wrażenie, a może właściwszym będzie stwierdzenie, że po prostu wierzę, że Andrzej Kowalski owymi instrumentami wprawnie operuje.
W Kontrze, zawarta została esencja działalności kontrwywiadu FBI. Obejmuje ona głównie lata zimnej wojny, chociaż znalazło się miejsce również dla niedawno ujawnionych spraw prowadzonych przez Biuro. Nieco w oderwaniu od tego wątku, pierwszy z rozdziałów traktuje o niedawnych działaniach polskich służb odpowiedzialnych za osłonę kontrwywiadowczą kraju i w ogóle o niedawnych wydarzeniach na świecie w kontekście pracy wywiadów. Warto się zatrzymać w tym miejscu, ze względu na krótką, aczkolwiek treściwą analizę autora, dotyczącą sprawy Brunona Kwietnia, którą zajmowała się ABW i którą przez kilka dni żyła cała Polska. Mniej dramatyczny charakter miały informacje ujawnione przez SKW o domniemanym szpiegowaniu na rzecz Federacji Rosyjskiej przez prawnika rosyjskiego pochodzenia, zaangażowanego w działalność sejmowej komisji ds. energetyki i surowców wtórnych. Konkluzje wysnuwane przez Andrzeja Kowalskiego, dotyczące wspomnianych spraw, zmuszają do poważnej refleksji nie tylko nad działalnością przytoczonych instytucji, ale nad całym systemem obiegu informacji i bezpieczeństwa państwa.
Wracając do głównego wątku, dotyczącego pracy FBI, należało by doprecyzować, że pomimo swojej objętości, książka traktuje głównie o jednym, specyficznym typie działań, w którym FBI bryluje. Mowa o tzw. „sting operations”, znanych chociażby z hollywoodzkich produkcji, w których funkcjonariusz Biura podszywa się pod przestępcę (w tym wypadku werbownika obcego wywiadu). Pozwoliłem sobie na ten, tyleż zwięzły, co niedokładny opis rzeczy, ale dzięki autorowi, przyszli czytelnicy dogłębnie poznają zarówno znaczenie jak i etymologię terminu.
W części pierwszej książki, mamy do czynienia z zebraniem dostępnych informacji (uszeregowanych podług nazwisk zatrzymanych czy ujawnionych szpiegów). W większości wypadków, objętość przypisanego każdej osobie tekstu zawiera się w kilku stronach. Po części, zapewne wynika to z niezbyt obszernego, powszechnie dostępnego materiału, a po części z zamysłu autora. Ma to jednak niewątpliwą zaletę. Otrzymujemy bowiem do rąk swoisty zbiór najistotniejszych faktów, ułatwiający m.in. porównanie miedzy sobą poszczególnych spraw. Powiedziałbym, że jest to może mniej pasjonujący fragment książki, ale za to bardzo użyteczny, dla ludzi chcących usystematyzować swoja wiedzę, czy znaleźć punkt wyjścia dla dalszego zbierania informacji (co ułatwiają też przypisy ujawniające źródła).
W części drugiej, dużo bardziej atrakcyjnej z punktu widzenia czytelnika ukierunkowanego na beletrystyczne doznania, wybrane ze „sting operations” zostały omówione w sposób pełniejszy i bardziej szczegółowy. Nie przeszkadza to w przejrzystości i przyjemności czerpania pełnymi garściami informacji, często bardzo zaskakujących, na temat szeroko pojętej działalności wywiadowczej. Bardzo pouczające może być np. ujawnione przy okazji jednej ze spraw, szerokie spektrum zainteresowań ze strony obcych wywiadów, najróżniejszymi tematami i informacjami, często nawet nie uznawanymi za tajne, ale możliwymi do pozyskania jedynie w kuluarach i na stopie przyjacielskiej. Innym, ciekawy aspektem jest zwrócenie uwagi na złożoność „sting operations”, potrzebę zaangażowania niebotycznej liczby ludzi, uzyskania wielu pozwoleń w toku konsultacji z wieloma instytucjami na różnych szczeblach, co nawet w obliczu budżetu i obsady osobowej FBI wydaje się heraklesowym wysiłkiem.
Z punktu widzenia polskiego podwórka, może zastanawiać fakt, na który zwraca uwagę Andrzej Kowalski, o braku w Polsce instytucji „tajnego przeszukania”, który to instrument jest nader często wykorzystywany za oceanem, a w polskim prawie jest nieobecny. Innym, rodzimym wątkiem omówionym w książce, jest działalność Mariana Zacharskiego, który to temat był już wielokrotnie komentowany, ale jak do tej pory, nie natknąłem się w literaturze na wycenę jego dokonań, w liczbie zaoszczędzonych, na badaniach, miliardów dolarów i lat pracy. Andrzej Kowalski przytacza te, przyprawiające o zawrót głowy, wyliczenia. Wszystkich krzewicieli teorii o tym, że metody pracy wywiadowczej nie maja już nic wspólnego z tymi z czasów zimnej wojny, odsyłam do lektury. Prostym przykładem niech będą narzędzia komunikacji, ujawnione w procesach szpiegów, które to uwidaczniają, że pomimo obecności nowych metod (jak wiadomości ukryte w zamieszczonych w Internecie obrazkach), stale w użyciu pozostają, znane od dziesiątków lat, fale krótkie.
Część trzecia Kontry traktuje o tych przypadkach, w których wykrycie szpiega było owocem tzw. rozpracowania, czyli mozolnej pracy polegającej głównie na obserwacji, podsłuchach i analizie najróżniejszych, często błahych, pozornie niepowiązanych ze sobą faktów i gromadzeniu materiału dowodowego. W moim odczuciu, to najciekawsza część książki i chyba najciekawszy (z punktu widzenia czytelnika) aspekt pracy kontrwywiadowczej, bo w dobitny sposób ujawnia, że zarówno najmocniejszy jak i najsłabszy element każdej układanki to człowiek. Opisany i skomentowany w książce przypadek najdroższego w historii USA śledztwa prowadzonego przeciwko jednej osobie – Aldrichowi Amesowi, w stu procentach zdaje się to potwierdzać. Na dowód, mógłbym przytoczyć kilka faktów omówionych w książce, ale nie mam serca odbierać przyszłym czytelnikom radości z lektury.
Ostatni z rozdziałów traktuje o ważnych pojęciach z zakresu pracy służb kontrwywiadowczych i danych statystycznych tworzących profil potencjalnego zdrajcy. Rozdział ten powinien w szczególności, jak mi się wydaje, zainteresować osoby publikujące w tej materii, na przykład w kontekście historii służb czy komentarzy do bieżących wydarzeń. Istotną objętościowo część książki stanowią materiały dodatkowe, m.in. tłumaczenie artykułu, zamieszczonego pierwotnie w Studies In Intelligence, autorstwa Jima Olsona „Dziesięć przykazań dla kontrwywiadu” czy artykuł z Biuletynu IPN, traktujący o problematyce Osobowych Źródeł Informacji, temacie niegdyś odgrzewanym w mediach po stokroć w kontekście lustracji i współpracowników Służby Bezpieczeństwa. To również materiały dla bardziej dociekliwych czytelników.
Warto jeszcze przypomnieć, że nagminne jest, zwłaszcza w kontekście publikacji w prasie czy wystąpień w programach telewizyjnych, pomieszanie elementarnych pojęć dotyczących służb specjalnych. Najczęstszym błędem jest błędne używanie terminu „agent”. Warto dlatego sięgnąć, po książkę omawianą, jak i poprzednią Andrzeja Kowalskiego, bo niezbędne i wykorzystywane w nich pojęcia, zostały zdefiniowane i rozróżnione. Pomyłek terminologicznych, można by uniknąć, gdyby tylko materiały, głównie te mniej specjalistyczne i mniej naukowe, były przygotowane z należytą starannością i podparte odpowiednim warsztatem, którego przykładem może być Kontra.
Zmierzając ku końcowi, pozostaje mi tylko polecić książkę wszystkim osobom zainteresowanym historią walki wywiadów. Wypada jednak zaznaczyć, że nie jest to pozycja łatwa. Miejscami przedkłada przejrzystość i systematykę nad walory językowe i estetyczne - tym niemniej jest książką w moim przekonaniu wartościową, podobnie jak przytaczany wcześniej Rosyjski sztylet. Co więcej, na polskim rynku nie znajduję podobnych, wcześniejszych publikacji, będących swoistym kompendium wiedzy na temat pracy kontrwywiadowczej FBI, czy w ogólności podobnych kompendiów dotyczących pracy służb specjalnych. Temat jest bez dwóch zdań równie ciekawy, co wymagający, jednak Andrzej Kowalski radzi sobie z nim lepiej niż bardzo dobrze.