Życzenia urodzinowe dla portalu Histmag.org
Stawiają Państwo pytanie o rolę internetu w popularyzacji historii. Otóż ja z grubsza wiem co to jest internet, natomiast niezbyt wiem co to znaczy „popularyzacja historii”. W każdym razie w swojej działalności pisarskiej nigdy nie ustawiam dźwigni w pozycji „na serio” bądź w pozycji „popularyzacja”. Oczywiście czasem piszę teksty bardziej erudycyjne, a czasem przeznaczone dla szerszego grona - ale nie lubię jakiejś specyficznej papki dla mas. Po prostu staram się brać pod uwagę audytorium lub/i czytelników.
Pytanie, co jest naukowe, nieraz już stawało przed historykami. Staje też teraz przy liczeniu niemądrych punktów, służących ocenie naszej działalności zawodowej. Otóż w praktyce za naukowe przyjmuje się w historii prace oparte na pierwotnych źródłach i zaopatrzone w przypisy. Ponieważ każdy z nas chce być naukowy, eliminujemy zatem z pola twórczości zawodowej opracowania, zawierające jedynie mądre myśli - a one może zbawiłyby świat. Szkoda.
W historiografii zaciera się obecnie granica pomiędzy pracą zawodową oraz amatorską, publicystyczną i bezpośrednio związaną z polityką. Część środowiska historyków jakby zapomniała o granicy pomiędzy wykonywaniem zawodu, a używaniem go dla potrzeb polityki. Historia uprawiana poza polem zawodowym wymknęła się zaś spod kontroli historyków akademickich.
Internet jest bardzo użytecznym narzędziem zarówno dla historyków-zawodowców, jak dla osób uprawiających historię poza zawodem. Jedni i drudzy mogą łatwo sięgać do materiałów oraz informacji. Jest to jednak także jeden z powodów, dla których zanika nasz przywilej zawodowości. Internet ma również inne trudne dla nas cechy. Mniejsza o pomieszczane tam bzdury, bowiem te każdy może przesiewać we własnym zakresie (publikacje drukowane też bywają różne). Jest natomiast paradoksalnie groźny przez łatwość zdobywania w nim informacji. Zamiast szukać, zaczynamy brać co dają i na tym budować. Na korzyść i na niekorzyść rozwój internetu oznaczał taką zmianę w działaniach intelektualnych jak przejście od warsztatu rzemieślnika-artysty do masowej produkcji fabrycznej lub od wykwintnej restauracji do restauracji McDonald's. Fabryka i McDonald's są standardowo oczywiście lepsze od wielu warsztatów lub knajp - ale szans na uzyskanie w nich wybitnego, niepowtarzalnego produktu nie ma. Podobnie nasza - historyków - „produkcja” staje się coraz bardziej standardowa, dobra, ale dobra tylko przeciętnie; wielkich prac wielkich „artystów” prawie nie ma. Wszystko ma schodzić z taśmy w zgodzie z określonymi standardami, produkowane na punkty i za punkty.
Z punktu widzenia amatorów wiedzy historycznej internet oczywiście ułatwia dojście do wielu treści. Zmniejsza jednak chęć zagłębienia się w zagadnienie, uczenia się, myślenia. Wszystko można uzyskać paroma ruchami palców po klawiaturze. Mając do czynienia z bardzo licznymi początkującymi studentami, nieraz zastanawiałem się dlaczego młodzieży z maturą (!) brakuje bardzo elementarnych wiadomości, nie tylko zresztą z historii. Mam wrażenie, że jedną z przyczyn jest wielość informacji, jakimi jest bombardowana, oraz łatwość uzyskiwania dalszych. Potoku licznych informacji nie zapamiętujemy, przechodzą mimo uszu - jak szum ulicy. Łatwo uzyskanych nie cenimy. Takich, które możemy uzyskać paroma kliknięciami, nie zapamiętujemy - bo po co? No i potem pojawia się student, który, rozmawiając ze mną zamiast z komputerem, nie wie... Zresztą, zostawmy to.
Przedstawiając pewne obawy wobec internetu zdaję sobie sprawę, że nie było i nie ma wynalazku, wobec którego nie pojawiałyby się opory jako rozwiązania naruszającego istniejący stan rzeczy, a może nawet interesy. W związku z internetem fundamentalnie powinna zmienić się np. rola nauczyciela, czyli winni się zmienić też sami nauczyciele. Z dostarczycieli wiadomości powinni zmienić się w partnerów intelektualnych, swego rodzaju przewodników uczniów i studentów - a to nie zawsze jest łatwe. Zdaję sobie również sprawę, że praktycznie każdy wynalazek może być wykorzystany na dobre i na złe (przykładem energia atomowa!). Oby historycy oraz osoby zainteresowane historią wykorzystywały internet jak najlepiej - a w nim, rzecz jasna, portal Histmag.org na pierwszym miejscu!