Życzenia urodzinowe dla portalu Histmag.org

opublikowano: 2011-10-01, 13:01
wolna licencja
_Z punktu widzenia amatorów wiedzy historycznej internet oczywiście ułatwia dojście do wielu treści. Zmniejsza jednak chęć zagłębienia się w zagadnienie, uczenia się, myślenia. Wszystko można uzyskać paroma ruchami palców po klawiaturze_ - pisze prof. Marcin Kula w felietonie napisanym specjalnie dla naszego portalu.
reklama

Stawiają Państwo pytanie o rolę internetu w popularyzacji historii. Otóż ja z grubsza wiem co to jest internet, natomiast niezbyt wiem co to znaczy „popularyzacja historii”. W każdym razie w swojej działalności pisarskiej nigdy nie ustawiam dźwigni w pozycji „na serio” bądź w pozycji „popularyzacja”. Oczywiście czasem piszę teksty bardziej erudycyjne, a czasem przeznaczone dla szerszego grona - ale nie lubię jakiejś specyficznej papki dla mas. Po prostu staram się brać pod uwagę audytorium lub/i czytelników.

Prof. dr hab. Marcin Kula.

Pytanie, co jest naukowe, nieraz już stawało przed historykami. Staje też teraz przy liczeniu niemądrych punktów, służących ocenie naszej działalności zawodowej. Otóż w praktyce za naukowe przyjmuje się w historii prace oparte na pierwotnych źródłach i zaopatrzone w przypisy. Ponieważ każdy z nas chce być naukowy, eliminujemy zatem z pola twórczości zawodowej opracowania, zawierające jedynie mądre myśli - a one może zbawiłyby świat. Szkoda.

W historiografii zaciera się obecnie granica pomiędzy pracą zawodową oraz amatorską, publicystyczną i bezpośrednio związaną z polityką. Część środowiska historyków jakby zapomniała o granicy pomiędzy wykonywaniem zawodu, a używaniem go dla potrzeb polityki. Historia uprawiana poza polem zawodowym wymknęła się zaś spod kontroli historyków akademickich.

Jak uprawiać historię, do czego ona służy, jak przekazywać ją szerszemu audytorium - te pytania towarzyszą historykom niemalże od początku istnienie tej dziedziny nauki (alegoria historii na obrazie Nikolaosa Gyzisa z 1892 r.).

Internet jest bardzo użytecznym narzędziem zarówno dla historyków-zawodowców, jak dla osób uprawiających historię poza zawodem. Jedni i drudzy mogą łatwo sięgać do materiałów oraz informacji. Jest to jednak także jeden z powodów, dla których zanika nasz przywilej zawodowości. Internet ma również inne trudne dla nas cechy. Mniejsza o pomieszczane tam bzdury, bowiem te każdy może przesiewać we własnym zakresie (publikacje drukowane też bywają różne). Jest natomiast paradoksalnie groźny przez łatwość zdobywania w nim informacji. Zamiast szukać, zaczynamy brać co dają i na tym budować. Na korzyść i na niekorzyść rozwój internetu oznaczał taką zmianę w działaniach intelektualnych jak przejście od warsztatu rzemieślnika-artysty do masowej produkcji fabrycznej lub od wykwintnej restauracji do restauracji McDonald's. Fabryka i McDonald's są standardowo oczywiście lepsze od wielu warsztatów lub knajp - ale szans na uzyskanie w nich wybitnego, niepowtarzalnego produktu nie ma. Podobnie nasza - historyków - „produkcja” staje się coraz bardziej standardowa, dobra, ale dobra tylko przeciętnie; wielkich prac wielkich „artystów” prawie nie ma. Wszystko ma schodzić z taśmy w zgodzie z określonymi standardami, produkowane na punkty i za punkty.

Z punktu widzenia amatorów wiedzy historycznej internet oczywiście ułatwia dojście do wielu treści. Zmniejsza jednak chęć zagłębienia się w zagadnienie, uczenia się, myślenia. Wszystko można uzyskać paroma ruchami palców po klawiaturze. Mając do czynienia z bardzo licznymi początkującymi studentami, nieraz zastanawiałem się dlaczego młodzieży z maturą (!) brakuje bardzo elementarnych wiadomości, nie tylko zresztą z historii. Mam wrażenie, że jedną z przyczyn jest wielość informacji, jakimi jest bombardowana, oraz łatwość uzyskiwania dalszych. Potoku licznych informacji nie zapamiętujemy, przechodzą mimo uszu - jak szum ulicy. Łatwo uzyskanych nie cenimy. Takich, które możemy uzyskać paroma kliknięciami, nie zapamiętujemy - bo po co? No i potem pojawia się student, który, rozmawiając ze mną zamiast z komputerem, nie wie... Zresztą, zostawmy to.

Internet - szansa czy zagrożenie? Wizualizacja różnych dróg w części sieci (autor: The Opte Project, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 2.5).

Przedstawiając pewne obawy wobec internetu zdaję sobie sprawę, że nie było i nie ma wynalazku, wobec którego nie pojawiałyby się opory jako rozwiązania naruszającego istniejący stan rzeczy, a może nawet interesy. W związku z internetem fundamentalnie powinna zmienić się np. rola nauczyciela, czyli winni się zmienić też sami nauczyciele. Z dostarczycieli wiadomości powinni zmienić się w partnerów intelektualnych, swego rodzaju przewodników uczniów i studentów - a to nie zawsze jest łatwe. Zdaję sobie również sprawę, że praktycznie każdy wynalazek może być wykorzystany na dobre i na złe (przykładem energia atomowa!). Oby historycy oraz osoby zainteresowane historią wykorzystywały internet jak najlepiej - a w nim, rzecz jasna, portal Histmag.org na pierwszym miejscu!

Zobacz też:

reklama
Komentarze
o autorze
Marcin Kula
Profesor doktor habilitowany, historyk i socjolog, emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wykładowca Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Specjalizuje się w historii Ameryki Łacińskiej, dziejach najnowszych i socjologii historycznej, interesuje się także obecnością historii w teraźniejszym życiu społeczno-politycznym. Autor licznych publikacji książkowych i artykułów, m.in. Rewolucja 1933 na Kubie (1978), Historia Brazylii (1987), Narodowe i rewolucyjne (1991), Paryż, Londyn i Waszyngton patrzą na Październik 1956 r. w Polsce (1992), Niespodziewani przyjaciele czyli rzecz o zwykłej ludzkiej solidarności (1995), Nośniki pamięci historycznej (2002), Krótki raport o użytkowaniu historii (2004), O co chodzi w historii? (2008), Mimo wszystko: bliżej Paryża niż Moskwy: książka o Francji, PRL i o nas, historykach (2010).

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone