Zdzisław Kleszczyński – „Benzynowa eskapada” – recenzja i ocena

opublikowano: 2008-12-11, 00:26
wszelkie prawa zastrzeżone
Po „Benzynową eskapadę” sięgnąłem, przyznaję, czystym przypadkiem. Zmogła mnie grypa i od dwóch dni leżę w łóżku, kontakt ze światem utrzymując tylko dzięki laptopowi. Spośród kilkudziesięciu książek czekających na zrecenzowanie ta jedna zachęciła mnie zarówno gabarytem (cienka, licząca niecałe 100 stron książeczka), jak i opisem na czwartej stronie okładki. Zdaniem wydawcy to pozycja lekka i dowcipna, a takich właśnie potrzeba choremu człowiekowi...
reklama
Zdzisław Kleszczyński
Benzynowa eskapada
cena:
23,00 zł
Wydawca:
ZP Grupa
Okładka:
miękka klejona
Liczba stron:
96
Format:
185x230
ISBN:
978-83-926606-0-6

„Benzynowa eskapada” to reportaż opisujący jedną z wielu podróży, jakie odbył zapalony automobilista, a zarazem znany dobrze w ówczesnej Polsce pisarz i felietonista, Zdzisław Kleszczyński. Wyprawa odbyła się w 1928 roku. Po osiemdziesięciu latach relację z niej wydało ponownie Wydawnictwo ZP, jako część serii „Biblioteczka Automobilisty”.

Książkę skończyłem czytać dosłownie przed trzema minutami. Wprawdzie wytyczne pracy dobrego recenzenta nakazują od książki „odpocząć”, zanim napisze się recenzję, tym razem jednak pozwolę sobie od zasad odstąpić. Po co bowiem odpoczywać, jeśli sama lektura zajęła dwie godziny?

Z zajawki na okładce wynika, że jest to opis podróży po Polsce. I tak jest w istocie, należy się jednak pewne uzupełnienie. Autor opisuje urlop, który rozpoczął i zakończył w Warszawie. Przy tym większość akcji reportażu rozgrywa się poza dzisiejszymi granicami Polski, przede wszystkim na Litwie. Trasa podróży objęła bowiem Bytom, Podgórze, Zakopane i krótki wypad za czechosłowacką granicę – następnie autor i jego towarzysze podjęli decyzję by udać się w całkowicie przeciwnym kierunku. Przez Kielce, Warszawę i Podlasie na Kresy.

Książka pozbawiona jest jakichkolwiek dat, przez co przez dużą jej część trudno nawet określić porę roku. Narracja jest ciągła i wyraźnie literacka. Należy podkreślić, że nie jest to prywatny pamiętnik. Od początku celem autora było napisanie „publicznego” reportażu. Występował on w roli miłośnika rzadkiego sportu. Ówcześnie bowiem podróże samochodowe były właśnie swego rodzaju sportem. Dzisiaj objechanie samochodem części Polski wydaje się czymś normalnym. Podróż Austro-Daimlerem po kraju w 1928 roku zasługiwała na uwiecznienie jej w postaci książki.

reklama

„Benzynową Eskapadę” czyta się przyjemnie, w żadnych razie nie zniechęca lekko archaiczny język i dawna ortografia. Przy tym w mojej opinii nie jest to książka niezwykła. Wciąż zastanawiam się, do kogo może być dzisiaj kierowana. Na pewno nie do fanów motoryzacji sensu stricto. O samochodach jest w niej niewiele – to książka nie tyle o automobilach, co o hobby polegającym na zwiedzaniu za pomocą automobilu. Początkowo spodziewałem się, że może to być ciekawy przewodnik po Polsce oczami ówczesnego turysty. I jest, ale jedynie momentami. Autor bardzo mało miejsca poświęca opisowi poszczególnych miast. Wyjątek robi np. dla Zakopanego i Międzyrzeca, ale już w przypadku Grodna, zamiast o mieście, pisze głównie o tym, co mu się w trakcie wizyty... śniło. Summa summarum więcej jest opisów rozrywek (gra w tenisa, wycieczki górskie, polowania), niż odwiedzanych miejsc. Ciekawe, choć nieliczne, są dygresje na temat zagranicy. Choćby Czechosłowacji, o której autor wspomina w kontekście historii. W jego głowie wciąż żywe jest stare powiedzenie o wyjeździe „na Węgry”. Zresztą podaje kilka przykładów „madziaryzacji” Słowacji. Wzmianki o Rosji i Litwie Kowieńskiej pojawiają się między wierszami – autor wplata je do dowcipów, które oddają ówczesne popularne tematy dyskusji. Większy fragment Kleszczyński poświęcił polityce wobec Białorusinów, ale i wobec Polaków na wschodzie, o których Warszawa wyraźnie zapomniała. Autor zdecydowanie Białorusinów nie lubił. Z pewnym brakiem powagi, czy wręcz prześmiewczo, choć nie wrogo, traktuje na kartach „Benzynowej eskapady” także Żydów.

Ogółem książeczka ta to jakby niewielki obrazek z ówczesnego życia. Sama nie posiada dużej wartości, ale w połączeniu z innymi książkami i pamiętnikami może pomóc w zrozumieniu, poczuciu okresu międzywojnia. Przyda się też, choć na pewno nie jako źródło podstawowe, historykom do badania historii turystyki i transportu.

Ogółem, dobrze że takie książki powstają, że są wydawnictwa które decydują się wydawać takie, bądź co bądź niszowe, pozycje. Nie zmienia to jednak faktu, że o ile „Benzynową eskapadę” czytało mi się przyjemnie, o tyle nie zostanie ona raczej na długo w mojej pamięci. Przy tym miłośnikowi historii dwudziestolecia pewnie byłbym gotów kupić ją na gwiazdkę. Cena jest przystępna, bo wynosi zaledwie 23 złote. Niestety odbija się to na jakości wydania. Ilustracji jest bardzo mało i zebrano je na końcu książki, nie odpowiadają one też zbyt wiernie treści. Także praca redaktora pozostawia pole do uwag, choć to już raczej refleksja innego, czepialskiego redaktora (czyli autora niniejszej recenzji).

reklama
Komentarze
o autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone