Zbigniew Rokita – „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” – recenzja i ocena
Zbigniew Rokita – „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” – recenzja i ocena
Zbigniew Rokita jest reporterem specjalizującym się w problematyce Górnego Śląska i Europy Wschodniej. Pochodzi z Gliwic, ale jak sam przyznaje, swoją tożsamość zaczął odkrywać dopiero wtedy, kiedy opuścił swój śląski Heimat i przeniósł się do Krakowa. Autor pochodzący z podgliwickiej Ostropy odsłania przed Czytelnikiem arkana procesu odkrywania swoich korzeni i rozbudzania w sobie zainteresowania dziejami lokalnymi. Nie stawia się w charakterze mędrca, który autorytarnie wskazuje jak tę tożsamość kształtować, nie ocenia i nie rozstrzyga, ale wciela się w rolę wędrowca, który początkowo sam jest nieco zagubiony i dopiero w trakcie swe wyobrażonej wędrówki przez dzieje nabiera rezonu, odkrywając kolejne fakty.
Ze strzępków informacji tka gęstą sieć powiązań. Rekonstruuje zdarzenia i wypełnia faktami białe plamy w życiorysie swoich antenatów, sprawiając, że przodkowie jawiący się mu do tej pory jedynie jako nazwiska, wyłaniają się z mroków niepamięci i otrzymują „twarz”. Rokita weryfikuje dane, zadaje pytania, drąży. Jest dociekliwy, a dzięki temu prócz losów jego rodziny kreśli panoramę Śląska, który stał się domem dla ludzi napływających tu z różnych kierunków. Jak sam przyznaje posiada korzenie góralskie, podkarpackie i kongresówkowe – taka mieszanka typowa jest dla wielu dzisiejszych mieszkańców regionu (ale nie tylko tego), bowiem Śląsk to tygiel kulturowy. Ta „ziemia obiecana” okazała się jednak niełatwa do uprawy. Czarne złoto wydobywane dzięki tytanicznemu wysiłkowi było kapryśne.
Swoją opowieść autora rozpoczyna od wojny francusko-pruskiej, później pisze o Wielkiej Wojnie, która co prawda „nie trafia na ziemie Ślązaków, ale Ślązacy trafiają na wojnę”. Następnie krwią zapisują się dzieje uczestników powstań śląskich, a po niemal dwóch dekadach nastaje II wojna światowa, której pierwszą ofiarą miałby być powstaniec śląski – Frank Honiok. Rokita wspomina również o mniej odległych wydarzeniach i faktach jak m.in. o szopienickiej hucie i ołowicy, której ofiarami padały bezbronne dzieci. Nie zapomniał też o symbolu Katowic, czyli pomniku Józefa Piłsudskiego na kasztance, która zgodnie z początkową wizją chorwackiego rzeźbiarza Antuna Augustinčicia była ogierem.
Reporter buduje spójny obraz regionu z całym jego historyczno-kulturowym anturażem. Bagażem, który jest zarówno jego wyróżnikiem, powodem do dumy, ale i przekleństwem. Jego opowieść jest zarazem bardzo prywatna, ale i publiczna, powszechna, wspólna. Autor dzieli się też swoimi obawami i wyjaśnia sposób, w jaki prowadzi badania nad przeszłością.
Najpierw przez lata miałem poczucie, że przedwojenne Gliwice nigdy się nie wydarzyły. Później, gdy zacząłem konstruować sobie śląską tożsamość i grzebać w rodzinnej przeszłości, stopniowo nabierałem przekonania odwrotnego: że w styczniu 1945 r. zniknął prawdziwy Śląsk, że to, co mnie otacza jest atrapą, a my wszyscy daliśmy się oszukać – pisze Zbigniew Rokita.
Kwestię tę porusza zresztą prof. Zbigniew Kadłubek w publikacji „Bezbronne myśli”, pisząc, że to, co znamy to jedynie kreacja medialna. Zresztą Rokitę należy czytać w towarzystwie Kadłubka i przywoływanego przez autora Michała Smolorza. Wspomniani autorzy sieją ziarno niepewności, a rozsądzić musimy sami. Rokita kwituje, że przez dekady postępowało „rozpuszczanie śląskości w polskości”. Dziś śląskość przechodzi renesans. Ta swoista eksplozja zainteresowania nią nastąpiła w pierwszej dekadzie XXI wieku. Zaczęły powstawać teksty kultury po śląsku, śląskojęzyczna Wikipedia, przekłady światowej literatury, knajpy, śląski design. Dzięki temu postępowało oswajanie języka, który przez lata był skrywany, używany jedynie w sytuacjach nieoficjalnych.
W swojej reporterskiej Rokita opowieści pokazuje drogowskazy i nienachalnie zaprasza do zagłębienia się w świat skomplikowanych dziejów regionu oraz międzyludzkich relacji. Pokazuje, że to obszar pogranicza, który rządzi się swoimi prawami. Tu nic nie jest czarno-białe, a historia Śląska to nie tylko daty, wydarzenia, powstania. To suma losów wszystkich mieszkańców, z którymi życie nie obeszło się łaskawie. Nie szczędzi też gorzkich słów, wspominając o poczuciu pomiatania przez historię, doskwierającym Ślązakom. Do grona rozmówców Rokity dołącza prof. Ryszard Kaczmarek, prof. Ewa Chojecka - guru śląskich historyków sztuki, dr Jerzy Gorzelik – historyk sztuki związany z Ruchem Autonomii Śląska, dr Jolanta Wadowska-Król – pediatra zajmująca się problematyką występowania ołowicy u dzieci z katowickich Szopienic, Alojzy Łysko, Marcin Musiał, Monika Kassner – historyk dziennikarka i autorka poczytnych powieści, Dominik Tokarski – szef kultowej knajpki Kato, Pejter Długosz – ze Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, autor tekstów publikowanych na łamach portalu wachtyrz.eu, Robert Talarczyk – aktor, reżyser i dyrektor Teatru Śląskiego w Katowicach, prof. Maria Szmeja – socjolożka związana z Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie, czy Grzegorz Kulik – śląski tłumacz i popularyzator języka śląskiego, laureat Nagrody im. ks. Augustina Weltzla „Górnośląski Tacyt” oraz wielu innych.
Rokitę cechuje doskonały zmysł obserwacji oraz erudycja. Przeplata opowieść o dziejach rodziny śląskimi tropami. Jego opowieść jest wielowątkowa. Opis dziejów przodków autora – Urbana i Johanny Kieslichów czy Else i Hansa Hojoków – stanowi egzemplifikację losów Górnoślązaków. Każdy ma swojego Piasta KoŁodzieja i Rzepichę. Saga rodzinna stanowi jednak pretekst do poszukiwań kolejnych śląskich tropów, które wpływały i nadal wpływają na kształtowanie się tożsamości jednostki. Autor kreśli dramaty większe i mniejsze, czasem nieco przypominające nieco chichot losu – jak chociażby fragment traktujący o odwiecznym antagonizmie dzielącym Ślązaków i Zagłębiaków, którzy wspólnie muszą podróżować Tramwajami Śląskimi, Kolejami Śląskimi itd.
Znajdziemy tu także odniesienia do tekstów kultury jak chociażby tryptyk śląski Kazimierza Kutza, czyli „Sól ziemi czarnej”, „Perła w koronie” i „Paciorki jednego różańca” czy „Cholonka” Horsta Eckerta (Janoscha), który miał być, jak pisze Rokita, „odtrutką” na Kutza i jego mitologizację Śląska. Za Kutzem można spuentować, że wszyscy jesteśmy paciorkami jednego różańca i to też pokazuje Rokita w swoim reportażu. „Ślązakiem można się stać, nie trzeba się urodzić”. I „Kajś” traktuje właśnie o tym stawianiu się Ślązakiem, a Rokita odkrywa Śląsk na nowo. Nie jest to szorstka opowieść o Ślązakach (jak u Szczepana Twardocha), a wielobarwna historia, w której Czytelnik staje się widzem dramatu przeżywanego przez minione pokolenia. To opowieść snuta ze swadą, ale nie zawsze równa językowo. Jej rytm zmienia się, ale może być to kwestia tego, że reportaż pisany był w długim okresie czasu.
„Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” to wyjątkowa publikacja – ważna i odważna zarazem. Stanowi swoisty przewodnik po Śląsku, który powinni przeczytać wszyscy – zarówno autochtoni, ludność napływowa, jak i osoby luźno związane z regionem, bowiem pozwala zrozumieć niuanse rządzące nie tylko miejscem, ale i umysłowością jego mieszkańców. Książka została w tym roku uhonorowania Literacką Nagrodą „Nike” i to podwójnie, bowiem swoją nagrodę przyznało Rokicie zarówno jury, jak i sami Czytelnicy. Zbigniew Rokita został też laureatem Nagrody Identitas 2021. Całkowicie zasłużenie. Szkoda tylko, że praca pojawiła się tak późno na rynku wydawniczym.