Zabytkowe schrony z Gdańska zyskują drugie życie
– Schronów postanowił pozbyć się jeden z developerów, który inwestuje na terenach dawnej Stoczni Gdańskiej – mówi nam Marcin Tymiński, rzecznik Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
– Są to typowe schrony wartownicze z połowy lat 40., popularny kiedyś „Ein-Mann”. Po wojnie likwidowane, teraz w Polsce można się natknąć na nie coraz rzadziej. Niemcy fortyfikowali strategiczne obiekty, między innymi stocznie w Gdańsku, gdzie w czasie wojny produkowano U-Booty. Takie schrony stanowiły formę obrony – dodaje rzecznik.
Wydawało się, że los gdańskich schronów został przypieczętowany. I raczej nie będzie to happy end, a nic innego jak rozbiórka zabytkowych budowli.
– Developer nie zgodził się wcześniej, by schrony włączyć w zasoby ewidencji zabytków jak postulował PWKZ – przyznaje Tymiński. – Jednak akcja jaką rozpoczął konserwator, by chronić także tak „małe” zabytkowe obiekty jak właśnie schrony czy stoczniowe latarnie przynosi rezultaty. Militarne pamiątki z czasów ostatniej wojny ocalały.
Tymiński przyznaje, że jeszcze do niedawna nie była nawet znana liczba zabytków na terenach postoczniowych. Na terenach, dodajmy, które w ostatnich latach przechodzą prawdziwą rewolucję. W docelowych planach ma powstać tu zupełnie nowa dzielnica, wiele budynków ma zostać wyburzonych.
Do ewidencji zabytków jednak doszło. Okazało się, że można tutaj mówić nawet o dwustu zabytkowych obiektach, z czego do rejestru udało się wpisać 75 z nich. Dlaczego nie wszystkie?
– Prawo dzieli zabytki na nieruchome i ruchome. Te ostatnie, na przykład właśnie schrony, mogą zostać wpisane do rejestru ochrony zabytków tylko za zgodą właściciela. A w tym przypadku deweloper nie chciał do tego dopuścić. Na szczęście zmienił zdanie – tłumaczy Tymiński.
Dwa schrony kupiło Stowarzyszenie Project Adventure w Gdyni, trzeci powędrował do Muzeum Pod Dębową Górą w Kazimierzu. Koszty przejazdu ponad 10-tonowych kolosów musieli ponieść nowi właściciele, ale jak wynika z nieoficjalnych informacji, sam zakup „Ein-Manna” kosztował symboliczną złotówkę.
Postoczniowe bunkry trafią do Adventure Park w Gdyni, miejsca z parkiem linowym, strzelnicą i innymi atrakcjami dla pasjonatów „mocnych wrażeń”. – Chcemy ustawić oba bunkry i połączyć je dwudziestometrowym tunelem. Najpierw jednak musimy doprowadzić schrony do porządku – mówi nam Marcin Żuławski z Adventure Park.
Obecnie już gdyńskie bunkry mają średnice około 3 metrów i jak mówi Żuławski, „potężne drzwi, których nijak nie dało się ściągnąć z zawiasów”. – Gdzieś za dwa miesiące schrony będą już dostępne dla naszych klientów. Planujemy zamontować też tabliczki, gdzie znajdzie się trochę historycznych informacji na temat tego typu schronów – zapewnia Żuławski.
Trzeci ze schronów stanął już u wejścia do Muzeum Pod Dębową Górą w Kazimierzu. – Potężny schron o wadze 10 ton, wysoki na ponad 2 metry, grubość ścian około 30 centymetrów – opisuje Irena Dzięgielewska, która wspólnie z mężem prowadzi Muzeum.
W ostatnich miesiącach w Trójmieście miała już miejsce podobna „przeprowadzka” schronu. – Dzięki Fundacji Kulturalne Pomorze, jesienią zeszłego roku uratowano schron stojący w Gdańsku przy nabrzeżu Motławy, a który mógłby nie przeżyć remontu tegoż. Schron ostatecznie znalazł schronienie w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni – precyzuje Tymiński.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz