„Z ducha Romualda Traugutta…”. O piłsudczykowskiej polityce pamięci

opublikowano: 2014-08-06, 15:52
wolna licencja
W sierpniu 1921 roku piłsudczycy podjęli próbę „zawłaszczenia” tradycji powstania styczniowego. I Kompania Kadrowa i Józef Piłsudski zostali ukazani jako wykonawcy „testamentu” straconego przez Rosjan Romualda Traugutta. Zasługi w walce o niepodległość miały legitymizować rządy w odrodzonej Polsce.
reklama

Powstanie Styczniowe. Józef Piłsudski. Te dwie zbitki liter, jakże ważne dla polskiej historii, kultury i narodowej tradycji, niekiedy samoczynnie układają się, jak najbardziej zasadnie, w synonimiczny ciąg myślowy. Powtarzanie jednak w tym miejscu związków pierwszego marszałka Polski z ideą styczniowej insurekcji, z jego kultem dla powstańców i ich sprawy, byłoby już zwykłym truizmem. Zresztą motyw roku 1863, upadku powstania i następstw z nim związanych, pojawia się w każdych rozważaniach i pracach poświęconych Piłsudskiemu. Tymczasem w tym szkicu pragniemy skoncentrować się na czymś zgoła innym.

(Uroczystość dekoracji weteranów powstania styczniowego orderem Virtuti Militari) Uroczystość dekoracji weteranów powstania styczniowego orderem Virtuti Militari na stokach Cytadeli Warszawskiej, 5 sierpnia 1921 (rocznica stracenia Romualda Traugutta) (fot. [ Album zjednoczenia. Pamiątka piętnastolecia odzyskania niepodległości ], Warszawa 1934, domena publiczna)

W okresie II Rzeczypospolitej szacunek wobec powstania i jego uczestników powszechnie okazywało nie tylko społeczeństwo odrodzonej Polski, ale również, z różnym natężeniem rzecz jasna, nieomal wszystkie środowiska polityczne, którym ze styczniowego zrywu wygodnie było czerpać to wszystko, co akuratnie mogło legitymizować ich program, wygrywając jednocześnie społeczne emocje. Przede wszystkim zaś piłsudczycy, którzy z łatwością wprzęgli ideę powstańczej walki z irredentystyczną tradycją własnego obozu, której kulminacyjnym punktem były legionowe walki na frontach Wielkiej Wojny i zbrojne wywalczenie po wielu latach zniewolenia niepodległej Polski. Taka postawa znajdowała swe odbicie również w organach prasowych belwederskiego obozu, jak i tytułach z nim sympatyzujących. Również na gruncie krakowskim, z którego perspektywy postaramy się ukazać ten problem w dalszej części tego krótkiego tekstu, biorąc jako pretekst do naszych refleksji wydarzenia z sierpnia 1921 roku, czyli siódmą rocznicę wymarszu I Kompanii Kadrowej z krakowskich Oleandrów oraz kolejną rocznicę stracenia przez Rosjan ostatniego dyktatora powstania styczniowego – Romualda Traugutta.

Przeczytaj też:

reklama

Warto zapytać: dlaczego na warsztat bierzemy akurat te konkretne rocznice? Z kilku powodów. Po pierwsze, był to pierwszy rok, gdy opinia publiczna mogła odetchnąć od działań wojennych, toczących się nieprzerwanie na ziemiach polskich od 1914 roku, i chłodniejszym okiem spojrzeć na proces odbudowy państwa polskiego. Po wtóre, wówczas to piłsudczycy, podkreślając swe ideowe więzy z powstańczą tradycją, ufundowali w Warszawie specjalną tablicę poświęconą Trauguttowi, co odbiło się w kraju sporym echem. Po trzecie w końcu, narracja, styl, jak i argumentacyjna żonglerka piłsudczykowskich piór, które zobaczymy w związku z przywołanymi rocznicami, są wielce charakterystyczne i – co symptomatyczne – powtarzają się później w całym okresie międzywojennego dwudziestolecia.

***

W sierpniu 1921 roku dla wszystkich było jasne, że piłsudczycy zechcą „zawłaszczyć” – jakim to pejoratywnym mianem często się dziś określa inicjatywy włączenia się środowisk politycznych w różnego rodzaju uroczystości historyczno-patriotyczne – rocznicę śmierci Traugutta, celowo łącząc ją i całą tradycję, którą śmierć ta symbolizowała, z wymarszem Kadrówki z krakowskich Oleandrów, a samą osobę dyktatora powstania z postacią legendarnego już w środowisku legionowych wiarusów Józefa Piłsudskiego. Patrząc z perspektywy interesu nie tylko politycznego piłsudczyków, ale również pod kątem postępującej przecież inicjatywy konsolidacyjnej środowisk kombatanckich pod pieczą Komendanta, były to działania jak najbardziej zrozumiałe. Mało tego – słuszne. Nie dziwi więc treść tablicy poświęconej Trauguttowi: „Generałowi Romualdowi Trauguttowi, powstańczemu Naczelnikowi Narodu, kompania kadrowa w pół wieku po jego śmierci, testament walki zbrojnej niosąc na bagnetach, tablicę potomkom poświęca 6 sierpnia pierwszego roku po zakończeniu wojny o niepodległość”.

(Marsz szlakiem „kadrówki” w rocznicę wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej) Marsz szlakiem „kadrówki” w rocznicę wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej, sierpień 1933 roku. Widoczny m.in. weteran powstania styczniowego Józef Dragun (na pierwszym planie) (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-P-3183-2)

Tak więc środowisko Piłsudskiego sprowadziło do wspólnego mianownika – polskiej tradycji, legendy wręcz, irredenty i walki o wolność i niepodległość – dwa wydarzenia, pomiędzy którymi znajdowała się naturalna więź jasno sprecyzowanego celu i środków do jego osiągnięcia łączącą powstańców 1863 roku ze strzelcami Piłsudskiego. „Goniec Krakowski” nie pozostawiał w tej kwestii cienia wątpliwości, pisząc, że „Zwięzła […] i lapidarna treść napisu, do porządku dziennego przechodząc nad całą teoretyczną dyskusją na temat 6 sierpnia, jasno zaświadcza, że z ducha Romualda Traugutta począł się Czyn Strzelców Józefa Piłsudskiego […]. I to jest niezbita prawda!”.

reklama

Zobacz też:

Podobnie uważał „Ilustrowany Kurier Codzienny”, który swój artykuł zatytułował znamiennie: Dwie rocznice. Uderzając w wielce patetyczne tony, dziennik napisał, iż:

[…] oto powraca rocznica jednego z tych dni, które jak kamienie milowe znaczą etapy narodowego rozwoju, znamionują początek nowej ery i tworzą grań, gdzie się kończy dzień wczorajszy, a zaczyna Jutro. […] Przyszedł […] Człowiek, w ogniu podziemnej walki zahartowany i dłonią śmiałą szarpnął narodem, zatargał nim i poprowadził za sobą. […] Wszystkie górne loty i marzenia młodzieży, jej sny promienne i święty szalony zapał jej bezgraniczną ofiarność przejął we własną duszę, stopił jak kruszec bezcenny i wykuł zeń stalowy niezłomny oręż męskiego świadomego Czynu. I dokonało się.

Dokonało się to, co udać się nie mogło kilkadziesiąt lat wcześniej. Popularny „Ikac” podkreślał, że „Był to czas rozpaczy i przygnębienia. W krwi, w ranach, przygnieciona brutalnym, chamskim butem moskiewskiego żołdaka, w prochu upadku leżała powalona Polska […]. Zdawało się, że powróz, zaciśnięty na szyi bohatera, zdławił równocześnie i wolność Polski”.

reklama

Wtedy jednak na dziejową arenę wkroczył wspomniany wcześniej przez „Ilustrowanego Kuriera” Józef Piłsudski. On to wówczas sprawił, iż „posiew krwi męczeńskiej i ofiara śmiertelna” styczniowych powstańców nie poszła na marne. „Polska znajdowała się w obozie Piłsudskiego!” – podnosił stanowczo dziennik. „Tam się wykuwał przyszły los Narodu. I jak w ziarnku nasienia – podsumowywała gazeta – znajduje się drzewo całe ze wszystkimi możliwościami rozwoju tak w dniu 6 sierpnia 1914 leżą wszystkie te utajone siły, które dźwignęły Polskę”.

O tym, iż „Polska znajdowała się w obozie Piłsudskiego”, a właściwie ta jej część, która dążyła do jej pełnej niepodległości, najmniejszej wątpliwości nie miała również „Nowa Reforma”. Dziennik wskazywał na ciągłość polskiej irredenty począwszy od Legionów Dąbrowskiego, poprzez narodowe powstania, aż po działalność Brygadiera. Jednakże, dzięki Piłsudskiemu, po śmierci Traugutta „Pieśń narodowa, owa arka przymierza między dawnymi a młodszymi laty, znalazła znowu źródlisko, z którego mogła czerpać nowy napój ożywczy na dalsze krzepienie narodu, na podtrzymywanie go w najświętszym dla człowieka ideale wolności”.

(Uroczystości w Krakowie z okazji rocznicy wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej) Uroczystości w Krakowie z okazji rocznicy wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej, sierpień 1939 roku. Weterani powstania styczniowego na dachu Pałacu Prasy. Siedzi Wiktor Malewski. Stoją od lewej: Antoni Suss, Mamert Wandali, Walenty Milczarski (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-P-3205-3)

W kontrze do działalności Komendanta, według dziennika, przez cały okres wielkiej wojny, a także w okresie ją poprzedzającym, pozostawało środowisko Romana Dmowskiego. Gazeta jednak nie bawiła się w subtelności i ważenie akcentów. Spory orientacyjne w jej mniemaniu nie były swoistym wyborem różnych, acz prowadzących do jednego celu – niepodległości Polski – dróg. Dziennik stawiał te alternatywy w skrajnej opozycji wobec siebie po linii: patriotyzm – zdrada, zaprzaństwo. Po której stronie gazeta umiejscowiła Narodową Demokrację – łatwo, jak sądzę, się domyślić. „Właśni synowie narodu potępili entuzjazm patriotyczny, marzenia romantyczne. Im bardziej – tłumaczyła gazeta – szerzyło się tępienie narodowości, im straszniej znęcano się nad męczennikami narodowymi w katorgach Sybiru, tym silniej krzewiono hasła materialistyczne, prawiąc o targach Wschodu, o wzroście bogactwa narodowego. Wartości ludzkie – oburzała się «Nowa Reforma» – poczęto mierzyć na ilość posiadanych rubli” – co było przytykiem pod adresem królewiackiej finansjery robiącej intratne interesy z Rosjanami.

reklama

W dalszej części artykułu dziennik nie przebierał w słowach i kontynuował atak na obóz Dmowskiego i jego ugodową politykę sprzed wybuchu I wojny światowej. „Z mroków niewoli – ostro podnosiła gazeta – wyrośli głosiciele trójlojalizmu, przystosowania, niby w roli ocalenia bodaj żywiołowego bytu narodu, obłudnicy, bo nie chcący sobie powiedzieć, że to prosta droga do powolnego samobójstwa”. Podobnymi przemyśleniami podzielił się również „Ilustrowany Kurier Codzienny”. Stwierdził on jednakże, iż „jednak coś się stało, coś nieodwołanie wzniosłego i nowego; wstrząśnięte do dna sumienie narodu zrozumiało, iż został przekroczony Rubikon, w umysły zapadło przeświadczenie, że nie można się już oglądać za siebie, że mimo ofiar musi się iść naprzód”. I znowu uderzając w Narodową Demokrację, „Ikac” puentował, iż „urwał się szeroki bity szlak oportunizmu, a zaczęła się stroma, cierniami najeżona ścieżka, wiodąca na wyżyny”.

(Józef Piłsudski, dowódca I Brygady Legionów, 1914 r.) Józef Piłsudski, dowódca I Brygady Legionów, 1914 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 1-H-100)

„Jednak i w tym okresie, najsmutniejszym w dziejach naszej niewoli – zgadzała się z «IKC» «Nowa Reforma» – dzięki zrządzeniom Opatrzności i dzięki tradycji narodowej, wszczepianej w naród przez silnie działającą, choć potępioną poezję romantyczną, nie brakło ludzi, którzy nie przestawali «mierzyć siły na zamiary», nie wyrzekli się pracy i ofiary dla wybawienia narodu od śmierci duchowej”. Pracą tą pokierował […] „dzisiejszy Naczelnik państwa, ideowo prawy spadkobierca idei powstańczej, idei Belwederczyków i Traugutta, idei walki o wolność narodu. […] Tak przyszedł wielki dzień 6 sierpnia r. 1914, dzisiaj jedna z najpiękniejszych rocznic w życiu naszego narodu”. Powołując zaś Piłsudskiego na stanowisko Naczelnika Państwa „Uczyniono w ten sposób zadość potrzebie serca, uczczono ideę powstańczą jako najistotniejszą cząstkę tradycji narodowej”. Swe rozważania dziennik konstatował w podniosłym tonie: „Dwie rocznice – dwa przepiękne symbole – oba jakże wymowne! I nam dzisiejszym i wszystkim następnym pokoleniom przypominać zawsze będą potrzebę ofiary, jako jedyną drogę do realizowania najwyższych ideałów wolności”.

reklama

Ofiary, od razu dodajmy, którą wziął na swe barki Józef Piłsudski. Cokolwiek by się o nim nie mówiło, jak i drodze przezeń obranej w czasie wielkiej wojny i w okresie ją poprzedzającym, nie można zaprzeczyć, wydaje się twierdzić z kolei „Goniec Krakowski”, iż wszystkie jego poczynania wyrosły z idei i ducha styczniowej insurekcji. Piłsudski bowiem, „jak ongiś Stanisław Konarski wbrew swojemu pokoleniu «odważył się być mądrym», […] wbrew zmaterializowanemu i skarlałemu pokoleniu, uginającemu się w trójlojalizmie lub szamocącemu się w […] marzeniach, ośmielił się mieć odwagę na ponowne podjęcie odrzuconego, spostponowanego oręża powstańczej walki”. W jego zaś, Piłsudskiego, walce stale towarzyszyła mu postać „Tajemnego Dyktatora z dni styczniowych”, jak obrazowo stwierdził dziennik. Reasumując, gazeta podkreśliła dobitnie, nie pozostawiając wiele pola do dyskusji, że „Nie zmyli dzisiaj już chyba nikogo, że Strzelec Piłsudskiego w pierwszej chwili musiał iść na walkę z karabinem, otrzymanym z ręki wroga”. Następnie dodano: „Lecz orientacja jego była prosta: bić wroga po kolei”.

***

Łączenie tradycji, a raczej mitu, Powstania Styczniowego z własną legendą przez obóz piłsudczykowski, a także kładzenie akcentów na rolę marszałka Piłsudskiego jako duchowego spadkobiercy Traugutta, było zabiegiem, jak już zostało powiedziane, w pełni zrozumiałym z perspektywy interesów tegoż obozu. Był to z jego strony jeszcze jeden element gry w niepodległościowych sporach – tym naturalnym przedłużeniu sporów orientacyjnych sprzed wielkiej wojny – które w wolnej Polsce były licytacją na zasługi w dziele odbudowy polskiego państwa pomiędzy, przede wszystkim, piłsudczykami a środowiskiem Narodowej Demokracji. Zasługi w dziele wywalczenia niepodległej ojczyzny miały legitymizować rządy zwycięskiego obozu. Kto by ów spór wygrał, nigdy się jednak nie dowiemy. Maj 1926 roku przyniósł bowiem zwycięzcę bezapelacyjnego, tyle że na innym zgoła polu.

Redakcja: Roman Sidorski

reklama
Komentarze
o autorze
Krzysztof Kloc
Doktorant w Instytucie Historii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, gdzie pod okiem prof. Mariusza Wołosa przygotowuje biografie ambasadora Michała Sokolnickiego. Interesuje się dziejami dyplomacji oraz historią polityczną Drugiej Rzeczypospolitej ze szczególnym uwzględnieniem losów obozu piłsudczykowskiego, polityką historyczną Polski Odrodzonej, biografistyką tego okresu, a także dziejami międzywojennego Krakowa.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone