„Wybuch” w Gdańsku, czyli II wojna światowa według Wajdy
– Jak to obejrzałam, dotarło do mnie, że Polska w 1939 roku nie miała żadnej szansy na podjęcie równorzędnej walki. Z jednej strony obrazowo została tu pokazana potęga niemieckich wojsk, zwarty marsz oddziałów, bombardujące polskie miasta samoloty. Z drugiej, liczebność wojsk radzieckich, scena z setkami czołgów zapada w pamięć – mówiła jedna z gdańszczanek, którą zapytałem o wrażenia z dopiero co obejrzanego filmu „Wybuch”. – Szczególnie mocno zapamiętałam też fragment, w którym przedzierana jest polska flaga. Trudno o bardziej wymowny i tragiczny moment – dodawała wyraźnie przejęta.
Pokazywany w rocznicę 75-lecia rozpoczęcia drugiej wojny światowej film „Wybuch”, którego pomysłodawcą jest Andrzej Wajda, odwołuje się oczywiście do emocji. Trudno sobie wyobrazić, by było inaczej. Multimedialny spektakl skierowany jest raczej do przeciętnego Kowalskiego niż do zawodowych historyków. A tego pierwszego raczej nie interesują (i nic w tym złego) artykuły na dziesiątki tysięcy słów, ważenie wszystkich „za i przeciw”, długie polemiki, czy przekopywanie się przez archiwalne dokumenty.
Jeżeli tak jest w istocie, to „Wybuch” może się takiemu odbiorcy podobać. Krótkie, szybkie ujęcia, unikalne materiały archiwalne, wzruszające zdjęcia, przemówienia, animacja komputerowa, videomapping, fragmenty filmów („Katyń” i „Lotna”) – wszystko to tworzy iście wybuchową (tak, tak) mieszankę, która (pozostając w wojennej konwencji) bombarduje widza już od pierwszej sekundy.
Zobacz też:
Wszystko rozpoczyna się od wrzeszczącego Hitlera i jego przemówienia, rozemocjonowana publiczność niczym zepsuta płyta skanduje „Sieg Heil”. Już za chwilę jednak jesteśmy w polskim Sejmie, gdzie słyszymy ministra spraw zagranicznych, który taką wielką wagę przywiązuje do honoru. Nie ma czasu na dłuższą zadumę, nadchodzą kolejne sceny – ziścił się koszmar Piłsudskiego, Hitler i Stalin łączą siły, podpisywany jest pakt Ribbentrop-Mołotow. Nie trzeba wiele czasu (zarówno w '39 roku, jak i teraz na ekranie) by wojna z udziałem Polaków stała się faktem...
Trzeba przyznać, że „Wybuch” w Gdańsku miał dodatkową moc z jeszcze jednego powodu. Otóż widzowie mogli podziwiać spektakl (1-2 września odbyło się kilkanaście jego emisji) na ekranie o szerokości, bagatela, 80 metrów i wysokości 5 metrów. Ale to jeszcze nie wszystko. Ekran został zamontowany w nieczynnym i wielkim zbiorniku gazowym, nieopodal docelowej Siedziby Muzeum II Wojny Światowej, które startuje w 2016 roku. Był więc „klimat”.
– Pokazaliśmy zdjęcia archiwalne z czasów II wojny światowej, które nie były wcześniej udostępniane, a znajdą się na głównej ekspozycji muzeum. To coś więcej niż tylko prezentacja. Ten spektakl to dzieło sztuki – mówił profesor Paweł Machcewicz, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, które zaangażowało się w tworzenie spektaklu.
Warto dodać, że tuż przed emisją filmu na ekranie wyświetlane były zdjęcia eksponatów, które już za kilkanaście miesięcy zobaczymy w gdańskim Muzeum. Te kilka minut projekcji, w których główne role grały m.in. maszyna szyfrująca „Enigma”, maska przeciwgazowa dla noworodka, zawieszka z łódzkiego getta, czy nieśmiertelnik polskiego żołnierza, można potraktować jako swoisty trailer przedsięwzięcia pod nazwą Muzeum II Wojny Światowej.
Andrzej Wajda, obecny na pokazie filmu „Wybuch” w Gdańsku, komentował: – Pytacie Państwo: czy potrzebne jest nam wracanie do przeszłości? Społeczeństwo bez przeszłości to zbiegowisko. Nie chcemy być zbiegowiskiem. Musimy wiedzieć skąd przyszliśmy, by wiedzieć kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.