Wybory parlamentarne 2005
Niska frekwencja
W niedzielę wyborczą w obwodowych komisjach stawiło się zaledwie dwóch z pięciu wyborców (40,57%, czyli ponad 12 milionów). Większość uprawnionych nie zdecydowała się na oddanie głosu. Największa frekwencja była w okręgu 19., obejmującym miasto stołeczne i obwody zagraniczne (56%), najmniejsza w województwie opolskim (okręg 21., frekwencja 33,5%). We wschodniej części kraju zresztą więcej obywateli skorzystało ze swojego prawa wyborczego. Zachodnia Polska silnie zaniżyła średnią (wyjątkami są Poznań - 47,3% i okręg podbeskidzki - 44,4%). Zdecydowanie częściej do urny udawał się mieszkaniec miasta (43%) niż wsi (36%). Im większe misto, tym udział w wyborach był większy.
Różne są przyczyny tak niskiej frekwencji. Najistotniejszą z nich jest, jak sądzę, stan polskiej gospodarki. Bezrobocie, egzystencja poniżej poziomu minimum socjalnego, a czasem wręcz nędza - nie są dobrymi warunkami do zaangażowania się w życie polityczne państwa, nawet w tym minimalnym stopniu, jakim jest skorzystanie z czynnego prawa wyborczego. Kolejnym faktem, który wpłynął na decyzję o nieodwiedzeniu siedziby komisji obwodowej, jest zapewne charakter życia politycznego w naszym kraju. Wystarczy przypomnieć, co mogło zniechęcić obywateli do uczestniczenia w wyborach: oskarżenia o korupcję na każdym szczeblu władzy, wybryki posłów (aresztowany poseł, blokowanie mównicy, zataczanie się na sejmowym korytarzu), działalność komisji śledczych. Mimo to, Polacy powinni czuć się bardziej odpowiedzialni za swój kraj. Narzekanie pod sklepem monopolowym niczego nie zmieni.
Kto będzie rządzić?
Z pewnością jednak bardziej emocjonujący niż frekwencja jest wynik wyborów. Sympatia głosujących tym razem skumulowała się na prawej stronie sceny politycznej. Dlaczego “tym razem”? Polskie wybory od roku 1991 układają się jak sinusoida: raz do władzy dochodzili ludzie wywodzący się z “Solidarności”, raz - lewica postkomunistyczna. Cztery lata (i dwa dni) po zwycięstwie koalicji SLD-UP, 50% głosów otrzymały PO i PiS.
Obie partie od dawna zapowiadały, że po wyborach mają zamiar utworzyć koalicję. Możliwe, że będzie to stabilny sojusz, posiadający 288 mandatów. Nie sprawdziły się prognozy, podawane w czasie wieczorów wyborczych TVP i TVN z “Rzeczpospolitą” (stworzone na podstawie exit-polls). Zakładały one, że PiS i PO będą dysponować ponadtrzystumandatową większością (TVP: 303, TVN: 304). Niewiele by wówczas brakowało do większości 2/3 (czyli 307 posłów), która pozwala (oczywiście za zgodą Senatu, co jest formalnością w aktualnym układzie) na zmianę konstytucji z roku 1997. Czy jednak na pewno nie zostanie ona znowelizowana? Jak sądzę, koalicja PiS-PO mogłaby liczyć na współpracę Polskiego Stronnictwa Ludowego. Wystarczy przypomnieć, że deputowani Platformy i PSL należą do jednej frakcji w Parlamencie Europejskim. Razem PiS, PO i PSL mają w sejmie 313 głosów.
Zwycięzcy
Prawo i Sprawiedliwość, partia braci Jarosława i Lecha Kaczyńskich, jest zdecydowanym zwycięzcą (26,99%, ponad 3 mln głosów, 155 mandatów) tegorocznych wyborów do sejmu. Największe poparcie PiS zdobył w południowo-wschodniej Polsce (okręg rzeszowski - 38,2%; Kraków - 37,3%; okręg nowosądecki - 37,2%) oraz w okręgu 20., czyli w tzw. “pierścieniu wokół Warszawy”. Partię poparło 28,78% wyborców, których obwód znajduje się na terenie miejskim; to zaledwie 0,29 punkta procentowego więcej niż analogicznych zwolenników PO. Oznacza to, że mieszkańcy miast w niemalże równym stopniu ufają partii “Prawo i Sprawiedliwość”, co Platformie Obywatelskiej. PiS wygrał również w obwodach wiejskich (23,27%; PO - 15%). Posłami partii będą m.in. Jarosław Sellin (były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji), Monika Ryniak (inicjatorka akcji przeciwko przemocy) i Wojciech Mojzesowicz, były poseł Samoobrony. Szczególną nadzieję spora grupa obywateli wiąże z Janem Filipem Libickim, jeżdżącym na wózku inwalidzkim. Być może dzięki niemu w parlamencie zauważone zostaną postulaty osób niepełnosprawnych. Przecież nawet sala obrad sejmu nie jest przystosowana do poruszania się w inny sposób niż na nogach…
Wynik PiS-u w wyborach do senatu jest równie dobry: spośród 51 kandydatów, fotel w wyższej izbie zdobyło 49. Reprezentantami partii będą m.in.: prof. Ryszard Legutko z Uniwersytetu Jagiellońskiego (zdobył ponad 228 tysiące głosów, najwięcej w kraju), Radek Sikorski (wiceminister obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego oraz spraw zagranicznych w rządzie Jerzego Buzka), Krzysztof Cugowski (piosenkarz “Budki Suflera”), Dorota Arciszewska-Mielewczyk (założycielka “Powiernictwa Polskiego”), Stanisław Kogut (szef kolejarskiej “Solidarności”) i Bronisław Korfanty, wnuk brata przywódcy III powstania śląskiego. Ponadto Lecha Kaczyńskiego w kampanii wspiera nowo wybrany niezależny senator, Bogdan Borusewicz.
Drugi koalicjant
Platforma Obywatelska, która zgodnie z prawie wszystkimi sondażami ostatnich miesięcy, zwycięstwo “miała w kieszeni”, ostatecznie przegrała z PiS-em o 336455 głosów. Partia Donalda Tuska i Jana Rokity zdobyła zaufanie 24,14% (2,8 mln) głosujących. Otrzymała 133 mandaty, które wykorzystają m.in. Hanna Gronkiewicz-Waltz (była prezes NBP), Julia Pitera (szefowa polskiego odziału Transparency International), Jarosław Wałęsa (syn byłego prezydenta), Roman Kosecki (piłkarz) i Andrzej Sośnierz, twórca kart chipowych, które zastąpiły książeczki zdrowotne w województwie śląskim. Platforma cieszy się największym poparciem w województwie pomorskim (okręg gdański - 39,9%), na Górnym Śląsku (okręg katowicki - 34,4%, gliwicki - 33,1%) oraz w Poznaniu (38%) i Warszawie. O ile w tym ostatnim mieście najwięcej głosów otrzymał Jarosław Kaczyński (171 tys.), to wygrała w nim zdecydowanie PO. Może to znaczyć, że za rok PiS może już nie wygrać w wyborach samorządowych stolicy. Im większe miasto, tym poparcie dla partii Donalda Tuska (również wygrał wybory w swoim okręgu, zdobywając prawie 80 tys. głosów) jest większe. 38% wyborców za granicami kraju oddało głos na PO (29% na PiS). Notabene, najwięcej wyborców spośród zagranicznych głosowało nie w Chicago, a w Brukseli. Znak czasu?
Senatorami PO (razem 34 mandaty) będą m.in. prof. Stefan Niesiołowski (wieloletni symbol Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego), Edmund Wittbrodt (minister edukacji narodowej 1997-2001) i Krystyna Bochenek, była dziennikarka Polskiego Radia oraz inicjatorka słynnego, katowickiego “Dyktanda” (177 tys. głosów). Jednym ze współzałożycieli Platformy był niezależny kandydat z Gdańska, Maciej Płażyński, były marszałek sejmu (otrzymał 150 tys. głosów).
Co skłoniło wyborców do głosowania na PO? Zagłosowałam na kandydata PO, Marka Wójcika, ponieważ znam go i wiem, że do roli posła jest dobrze przygotowany. Jest asystentem eurodeputowanego z ramienia PO, dra Olbrychta oraz radnym Katowic. Spodziewam się, że będzie w Sejmie walczył przede wszystkim o lepszy start dla pełnej ambicji, wykształconej młodzieży. - mówi Joanna, studentka politologii z Katowic.
Jak głosuje wieś
Zdobywcą głosów elektoratu wiejskiego (20,5%) jest Samoobrona RP. W skali całego kraju wynik (11,41%; 1,3 mln) jest z pewnością poniżej oczekiwań Andrzeja Leppera. Na jego partię głosowano przede wszystkim w pasie województw: lubelskiego, mazowieckiego, łódzkiego, wielkopolskiego i zachodniopomorskiego; Samoobrona wygrała z innymi komitetami w czterech okręgach: chełmskim, sieradzkim, konińskim i koszalińskim (w tym ostatnim kandydował Andrzej Lepper). W V kadencji zobaczymy 56 posłów i 3 senatorów tej partii. Znana twarz, ale nowa w sejmie, to Janusz Wójcik, były trener reprezentacji w piłce nożnej. Samoobronie z pewnością zaszkodziły spory o kształt list do sejmu (nie zarejestrowano takiej w Sosnowcu).
6,96% (0,8 mln) głosujących wybrało Polskie Stronnictwo Ludowe. Dzięki temu partia Jarosława Kalinowskiego i Waldemara Pawlaka zdobyła 25 foteli poselskich i dwa senackie. Do sejmu nie weszło małżeństwo Gucwińskich: Hanna (okręg wrocławski) i Antoni (okręg legnicki). Zgodnie z ordynacją wyborczą, do sejmu weszli też dwaj przedstawiciele Mniejszości Niemieckiej. Lista ta zdobyła prawie 34,5 tysięcy głosów w okręgu opolskim, czyli - dla porównania - więcej niż Polska Partia Narodowa w całym kraju (34 tys.).
Przegrani?
Wbrew oczekiwaniom i w przeciwieństwie do losu AWS-u w 2001 roku, Sojusz Lewicy Demokratycznej zdobył 11,31% (1,3 mln), a więc 12098 głosów mniej niż Samoobrona. SLD otrzymał najwięcej zaufania w okręgu sosnowieckim (21,1%) i bydgoskim (18,7%), ma więcej zwolenników na zachodzie niż na wschodzie kraju. Metamorfoza Sojuszu pod przewodnictwem nowego szefa, Wojciecha Olejniczaka, pozwoliła na zdobycie większej ilości głosów, niż zakładały to sondaże jeszcze przed rokiem. Poza tym SLD nie był uważany za partię rządzącą od momentu przejścia premiera Marka Belki do Partii Demkoratycznej; na wynik wpływ miały też słabe notowania SDPL, być może część lewicowych wyborców nie chciała zmarnować głosu. Posłami SLD (razem: 55 osób) zostali m.in. Sławomir Jeneralski (dziennikarz TVP) i Jolanta Szymanek-Deresz (szefowa gabinetu prezydenta). Na liście osób, które nie dostały się do sejmu i do senatu (SLD nie będzie miał żadnego senatora) jest wiele znanych nazwisk: Longin Pastusiak marszałek senatu), Krzysztof Janik, Józef Oleksy (byli ministrowie spraw wewnętrznych i administracji), oraz osoby, które nie kandydowały: Leszek Miller i Włodzimierz Cimoszewicz.
W poniedziałek powyborczy jedna z agencji informacyjnych podała nieoficjalną informację o tym, że Roman Giertych, lider Ligi Polskich Rodzin, nie dostanie mandatu w Warszawie. To pokazuje, jak skurczył się elektorat LPR od wyborów do Parlamentu Europejskiego (15,9%). Liga zdobyła serca prawie miliona wyborców (7,97%) i otrzyma 34 miejsca w sejmie. Na LPR głosowano przede wszystkim na wschodzie i południowym wschodzie kraju, wzdłuż granicy z Białorusią, Ukrainą i Słowacją. Partia Giertycha (ostatcznie przypadł mu mandat w Warszawie) jest trzecią siłą w pięciu okręgach: krośnieńskim (13,6%), rzeszowskim (13,1%), nowosądeckim (12,7%), tarnowskim (12,6%) i chrzanowskim. Co ciekawe, w okręgu częstochowskim (w “duchowej stolicy Polski”) partia odwołująca się do wartości katolickich otrzymała zaledwie 6,1% głosów. Wśród siedmiu senatorów LPR znajdujemy nazwisko znanego profesora, Ryszarda Bendera. Wśród posłów Ligi jest wielu obecnych i byłych działaczy Młodzieży Wszechpolskiej, m.in. Radosław Parda. Do sejmu weszli też: eurodeputowany, Wojciech Wierzejski i faworytka o. Tadeusza Rydzyka, Anna Sobecka.
Za wysokie progi ;)
Do sejmu nie weszły m.in. Socjaldemokracja Polska, Partia Demokratyczna demokraci.pl (do maja znana jako Unia Wolności), Platforma Janusza Korwin-Mikke i Ruch Patriotyczny, mimo wielu znanych nazwisk na listach tych komitetów, np. premierów Tadeusza Mazowieckiego, Marka Belki (obaj PD) i Jana Olszewskiego (RP) oraz marszałka Marka Borowskiego (SDPL). Socjaldemokracja zdobyła 3,89% (ponad 450 tys.), więc będzie przez całą kadencję finansowana z budżetu państwa. Demokraci dostali 2,45%, ich jedyny sukces to czwarte miejsce (6,54%) wśród wyborców zagranicznych. PJKM otrzymała 1,57% (mimo sporej popularności wśród internautów), a Ruch Patriotyczny - 1,05%. Do głosowania na PD namawiał m.in. Kazimierz Kutz, który dostał się do senatu jako kandydat niezależny.
Dlaczego, mimo słabych wyników w sondażach, głosowano na dawną Unię Wolności? Głosowałem na Partię Demokratyczną, ponieważ jest partią umiarkowaną, pragmatyczną i rozsądną wśród szerzącego się populizmu. Demokraci obrali na wyborcze hasło “Polska do przodu, nie wstecz”, czym dają do zrozumienia, że bardziej istotne jest to, co jest przed nami, a nie co było kiedyś. Nie żałuję, że oddałem na PD swój głos, ponieważ uczyniłem to zgodnie ze swoim sumieniem. Szkoda tylko, że po raz kolejny nad możliwymi do zrealizowania programem PD, wygrały obietnice gruszek na wierzbie, które serwuje nam większość partii, które weszły do sejmu. - powiedział 21-letni sosnowiczanin Piotr.
Niewiele nas różni
Również za zachodnią granicą odbyły się wybory. W obydwu przypadkach lewicowe rządy nie zdobyły poparcia obywateli na kolejną kadencję. Jest jeszcze jedna analogia: sondaże w Niemczech dawały absolutną większość chrześcijańsko-demokratycznej koalicji (CDU/CSU), kilka tygodni przed elekcją; w podobnej sytuacji znajdowała się Platforma Obywatelska. Tuż przed wyborami orzeczenia ankietowanych nie były już takie jednoznaczne: w RFN zyskiwała socjaldemokratyczna SPD kanclerza Schrödera, a w Polsce - Prawo i Sprawiedliwość zrównało się z PO.
Na zakończenie chciałbym podzielić się swoim spostrzeżeniem dotyczącym kolejnego podobieństwa wyborów w Niemczech(1) i w Polsce(2). Otóż (po raz pierwszy w historii III RP) do sejmu weszły te same partie polityczne, co w poprzednich wyborach. To najlepszy przykład na to, że sytuacja polityczna w Polsce doszła do fazy stabilizacji.
Korzystałem z serwisu Państwowej Komisji Wyborczej (www.pkw.gov.pl) oraz z papierowych wydań “Gazety Wyborczej” z 27 i 28 września 2005 r.
1 PDS (2002) i Linkspartei.PDS (2005) można uznać za zbieżne.
2 Koalicję SLD-UP (2001) i SLD-UL (2005) można uznać za zbieżne.