Wrześniowe nowości Iskier! (zapowiedź)
Niezwykli klienci Temidy: sprzedawczyk książę Adam Poniński, aferzystka z dworu króla Stasia – Dogrumowa, spadkobiercy Chopina, hrabina Janina Potocka procesująca się o wiślane piaski, hrabia August („Gucio”) Potocki handryczący się z koleją o spóźniony pociąg, Władysław Reymont dochodzący na sądowej sali odszkodowania za kolejowy wypadek, pierwsi lekarze przed sądem, Wincenty Pol i Aleksander Fredro – ofiary austriackiego wymiaru sprawiedliwości, Józef Ignacy Kraszewski skazany za szpiegostwo na rzecz Francji przez sąd Rzeszy, szewc Stanisław Hiszpański, hrabia Ronikier i baron Bisping skazani za zabójstwo – oto niektórzy bohaterowie z XVIII, XIX i początków XX wieku tego historycznego pitawalu.
O Autorze:
Stanisław Milewski (ur.1931). Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1954–1965, pracuje w administracji Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN, współpracując w tym czasie z kilkoma czasopismami. Następnie przez ćwierć wieku pracował w „Gazecie Prawniczej” jako sekretarz redakcji i zastępca redaktora naczelnego. Specjalizował się w historii przestępczości i wymiaru sprawiedliwości, pisując też przez wiele lat reportaże i sprawozdania z głośnych procesów sądowych.
Autor cyklu opowieści o XVIII i XIX-wiecznej stolicy. Publikacje z tego cyklu to Podróże bliższe i dalsze, Intymne życie niegdysiejszej Warszawy, Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy, Codzienność niegdysiejszej Warszawy.
Laureat Nagrody Literackiej m.st. Warszawy w 2010 roku w kategorii „Edycja Warszawska” za książkę „Codzienność niegdysiejszej Warszawy”.
Biografia Izabeli Czajki-Stachowicz, gwiazdy przedwojennych kawiarni literackich i salonów warszawskich, muzy pisarzy i malarzy, zaprzyjaźnionej z bohemą Paryża, Wiednia, Warszawy, podróżniczki, dziennikarki i pisarki, barwnej postaci wybijającej się na tle szarej, socjalistycznej rzeczywistości Polski lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Opowieść o dramatycznych losach kobiety, muzy i przyjaciółki wielu pisarzy (J. Tuwim, W. Gombrowicz, St. I. Witkiewicz), malarzy (J. Czapski, R. Kramsztyk, T. Ociepka), badaczy i twórców (F. Fiszer, St. Lorentz) na barwnym tle dwudziestolecia międzywojennego i czasów powojennych.Obecnie trochę zapomniana, żyjąca już tylko w legendzie i literackiej anegdocie, na nowo przypomniana zachwyca witalnością, śmieszy stylem bycia, wzrusza poplątanymi losami, przywołuje swą osobą i twórczością czasy choć niedawne, bezpowrotnie minione.
Fragmenty:
Bela z Montparnasse'u była nie tylko muzą, ale i przedsiębiorczą kobietą. Jeszcze jako narzeczona Jerzego Gelbarda – zwanego przez nią pieszczotliwie Jerzykiem – otworzyła w Paryżu polską księgarnię. Nadała jej prostą, a i elegancką nazwę: „Librairie Polonaise”. Lokal przy rue de Rennes 151 bis był według relacji właścicielki skromny i urządzony naprędce, przy wykorzystaniu najtańszych, na podorędziu znalezionych materiałów. Współwłaścicielem firmy został niejaki Zygmunt Biernacki, dawny cyrkowiec. Jawił się Beli niczym geniusz – to on, będąc pomysłodawcą odważnego przedsięwzięcia, roztoczył przed nią perspektywę wyzwolenia się z finansowych trudności. O ile rzeczywiście się w nich znajdowała. Pierwsze egzemplarze przesłała im rzekomo z Polski Julcia Topolka – wieloletnia służąca w domu Szwarców, a jednocześnie przyjaciółka ich córki. Firma zaczęła prosperować.
Ważny to fakt w życiu Izabeli Szwarc, bo potwierdzony. Bez względu na to, ile prawdy było we wspomnieniach o Księgarni Polskiej, wiadomo na pewno, że ta istniała. Jean Dumas, jedyny syn najmłodszej siostry Izabeli – Elli dodaje, że księgarnię tę w 1933 r. przejęła i prowadziła nadal jego matka.
Oddawała się pracy, ale i zabawie, dla odmiany u boku męża. W pamięć zapadł jej słynny bal kapistów, malarzy z krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, jaki był niewątpliwie ważnym wydarzeniem w Paryżu lat dwudziestych. Kapiści, założyciele Komitetu Paryskiego, w skrócie KP, między innymi Jan Cybis, Józef Czapski, Józef Jarema, Artur Nacht-Samborski, Jacek Puget czy Zygmunt Waliszewski, przybyli do pełnego świateł miasta jeszcze w 1924 r., buntując się przeciwko „postmatejkizmowi i ogonom impresjonizmu, okraszonym ludowością z niebieskim śniegiem i chłopkami w kolorowych chustkach”1. Przybyli, co prawda z pustymi kieszeniami, ale z fascynującą ideą sztuki nowoczesnej. Kontemplacja natury miała w ich mniemaniu harmonijnie współgrać z temperamentem twórcy, a dzieło odwracać się plecami od wszelkiej stylizacji czy dekoracyjności. Linia i barwa zaś grać powinny w dziełach główne role, docierając tym samym do sedna sztuki malarskiej. Izabela znała osobiście zapewne całe grono kapistów. Z niektórymi z nich – jak z Cybisem i Czapskim – utrzymywała kontakty jeszcze wiele lat po pierwszym spotkaniu.
Choć artyści otrzymywali pomoc od mecenasów, ich dochody nie osiągały poziomu wydatków. Za posiłek często musiał im wystarczyć chleb z musztardą lub makaron z czosnkiem. Dla poratowania artystycznej kiesy urządzono więc historyczny Super Jazz Bal Montparnasse. 27 listopada 1925 r. do Salle de'Horticulture przy de Grenelle przybyła śmietanka najpopularniejszej dzielnicy Paryża. Po licznych komplikacjach honorowy patronat przyjęli Pablo Picasso i Dolly Radziwiłłówna. Gości – wśród których znaleźli się Pierre Bonnard, Constantin Brancusi, Jean Cocteau – poruszyła zaskakująca scenografia przygotowana przez młodych malarzy. Wrażenie robiły statki i uczepione do sufitu dziwaczne anioły, których korpusy stanowiły worki z piaskiem. Grała murzyńska orkiestra, występowała bardzo popularna, czarnoskóra i żywiołowa jak sama Afryka tancerka Kiki. Każdy bez wyjątku odziany był w kostium, na tę jedną noc radykalnie zmieniający jego dotychczasową tożsamość. Picasso, przechadzający się między gośćmi z ogromną wypchaną rybą pod pachą, wzbudzał sensację chyba nie mniejszą, aniżeli nagie modelki wniesione na salę, uwodzicielsko okryte jedynie girlandami kwiatów. Minęły lata, gorące i burzliwe, a Bela wciąż powracała wspomnieniami do tego wieczoru. Z rumieńcem zachwytu opowiadała o nim córce Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Ta zaś spisała to pełne pasji wspomnienie:
Bela wybuchła nagle śmiechem. Moje oczy stają się zupełnie okrągłe, gdy słyszę: „A wtedy, na balu, umalował mnie Picasso...”. Nie muszę powtarzać pytań. Kolorowe wspomnienie Beli płynie jak rulon nut. (…)
Tamten wielki maskowy bal udał się pod każdym względem. Obficie zaopatrzone bufety sprawiły, że potok pieniędzy zasilił puste i poprzecierane kieszenie kapistów. Ich lśniących radością i szczęściem oczu nie były w stanie zaćmić najjaskrawiej błyszczące diamenty, bądź ich imitacje, białych księżnych i księżniczek otoczonych przez tłumy Murzynów, Turków w fezach, kloszardów. W tym tłumie przebierańców, Bella, muza Montparnasse'u, jako indyjska księżniczka zwracała uwagę niemal wszystkich. Szczególnie to, co miała namalowane na twarzy: czerwoną kropkę na czole i ciemną bliznę na policzku. Obok hinduskiej księżniczki często podczas tego wieczoru widywano wielkiego Pabla trzymającego pod pachą ogromną, o dziwnych kształtach rybę. Przyglądał się z uwagą owej szramie i kropce…
Bowiem to on, Pablo Picasso, był autorem malunku na twarzy pięknej Polki. Blask jej czarnych oczu i błąkające się w nich morze niedopowiedzeń tak cudownie oddał w portrecie Chaim Soutine…
Kończył się 1925, pustoszała sala targowa w hali przy ulicy Grenelle, cichła jazzbandowa orkiestra".
Trochę się zapędziła piękna Bela w snutej przez siebie opowieści. Pod względem finansowym przedsięwzięcie zakończyło się fiaskiem. W innych dziedzinach jednak odniosło niezaprzeczalny sukces. Nie wiadomo też, czy malował ją Pablo Picasso. Niemniej opowieść jest atrakcyjna, barwna jak ona sama i jak obrazy uwielbianych przez nią kapistów.