Wojciech Śliwerski: Harcerstwo - najlepsza szkoła życia
Tomasz Leszkowicz: Zacznijmy od doświadczeń osobistych – co dała Panu wieloletnia, aktywna działalność w harcerstwie?
Wojciech Śliwerski: Do harcerstwa wstąpiłem w 1966 roku i od tego momentu na dwadzieścia pięć lat zawładnęło ono w pełni moim życiem. Gdyby nie traumatyczne okoliczności, prawdopodobnie byłbym w nim nadal. Przed laty silnym przeżyciem było poznanie i zaakceptowanie Prawa Harcerskiego oraz złożenie Przyrzeczenia Harcerskiego. Stawały się one fundamentem osobistego rozwoju, pełnienia służby i działania na rzecz innych ludzi.
Moja służba harcerska i instruktorska była najlepszą szkołą życia, poszukiwania w nim własnego miejsca, samokształcenia i samowychowania. Liczne pełnione funkcje, od zastępowego aż po pełnioną społecznie funkcję instruktora wydziału kształcenia Głównej Kwatery ZHP, sprzyjały nie tylko pogłębianiu wiedzy. Ich pełnienie było bardzo skutecznym i intensywnym kursem doskonalenia umiejętności kierowania innymi ludźmi, zespołem, dobrej współpracy oraz radzenia sobie w trudnych sytuacjach, pokonywania trudności i niespodziewanych przeszkód.
Kształtowało to także zdolności organizacyjne, inicjatywę, zaradność, samodzielność. Wzory postępowania moralnego zawarte w Przyrzeczeniu i Prawie Harcerskim kształtowały osobistą dojrzałość, poczucie odpowiedzialności za swoje słowa i czyny, odwagę myślenia i rozwagę w działaniu. Mnie służba harcerska przygotowała także do przyszłego zawodu dziennikarskiego, umożliwiła bycie autorem licznych publikacji, a w ostatnich dwudziestu latach, już poza harcerstwem, okazała się także pomocna w kształtowaniu życia od nowa i w prowadzeniu własnej firmy wydawniczej.
Nie sposób też pominąć wątku rodzinnego: w harcerstwie poznałem swoją małżonkę. W przyszłym roku będziemy obchodzić trzydziestolecie naszego związku. Wspólne wartości harcerskie sprzyjały więc również tworzeniu i umacnianiu wartości rodzinnych. Harcerstwo ukształtowało naszą osobowość i, choć od dawna nie jesteśmy w organizacji, w codziennym życiu, w pracy, w domu, w naszych postawach i myśleniu harcerstwo jest nadal obecne.
W książce "Różne oblicza harcerstwa" przypomina Pan swoje teksty prasowe, dotyczące w większości patologii i zaniedbań wewnątrz ZHP. Istnieje opinia, że w latach PRL Związek był proreżimową organizacją, wypaczającą idee harcerską, która mogła realizować się w pełni dopiero w niezależnym ruchu. Jak Pan wspomina tamte czasy i ówczesny poziom pracy instruktorskiej?
W wielomilionowej organizacji nietrudno było o patologie i zaniedbania. Zjawiskom tym sprzyjała polityka władz państwa, ideowe podporządkowanie partii, sztuczne umasowienie, odchodzenie struktur organizacji i jej władz od idei leżących u źródeł działania ruchu harcerskiego. To tylko kilka z istotnych przyczyn generujących zjawiska patologiczne.
Z drugiej strony, część środowisk harcerskich, instruktorów, szczepów, drużyn, zastępów działała w sferze wpływów przedwojennych instruktorów harcerskich. Pod opieką aktywnych członków ruchu oporu: Szarych Szeregów i Armii Krajowej, uczestników Powstania Warszawskiego. Były to żyjące legendy, uosabiające swoją postawą etyczną, zawodową czy społeczną autentyczne wartości ideowo-wychowawcze ruchu harcerskiego. Instruktorzy i młodzież harcerska garnęli się do tych spadkobierców idei harcerskiej, słuchając ich opowieści i gawęd. Nierzadko korzystano też z zachowanych w domowych biblioteczkach podręczników i poradników z okresu międzywojennego, do których trudno było dotrzeć w inny sposób ze względu na oficjalny zakaz ich wznawiania i publikacji.
Te spotkania i kontakty zasiały w harcerzach narastające pragnienie zmian, tęsknotę za tzw. prawdziwym harcerstwem, trudną do spełnienia potrzebę przeżycia harcerstwa w jego wyidealizowanej formie. Przygotowywały też do buntu wobec otaczającej rzeczywistości i oporu wobec polityki władz związku. Trzeba było jednak strajków sierpniowych, powstania „Solidarności” i gwałtownych przeobrażeń społeczno-politycznych i ustrojowych, by o te zmiany się upomnieć i do nich doprowadzić. Poziom ówczesnej pracy instruktorskiej był bardzo zróżnicowany. Zależał od doświadczeń, wykształcenia i osobistych predyspozycji instruktora do samokształcenia, od miejsca i środowiska działania, jakości i zmieniających się przez lata treści kursów prowadzonych w ZHP, a także od wspomnianych wpływów dawnej kadry instruktorskiej, jej dorobku naukowego i publikacji. Reprezentantami tej ostatniej byli m.in. Aleksander Kamiński czy Stanisław Broniewski.
W takim środowisku przedwojennych instruktorów harcerskich, aktywnych członków ruchu oporu i Szarych Szeregów miałem szczęście pełnić harcerską służbę, rozwijać i doskonalić swoje umiejętności instruktorskie, przeżywać harcerstwo. Dlatego w swojej pracy dziennikarskiej stawałem w obronie tych bohaterów reportaży i felietonów, których ówczesna organizacja, a ściślej jej władze różnego szczebla, niszczyły i opisywałem te wypaczenia i zaniedbania, które z harcerskim stylem życia, działania i wychowania oraz tradycjami ruchu nie miały wiele wspólnego.
Czym harcerstwo było dla młodych ludzi w czasach, które Pan wspomina? Czy tym samym, czym dla ich dziadków przed wojną? A może inne czasy dają również inne motywacje?
Dla młodzieży szkół podstawowych, wychowującej się na książkach przygodowych Szklarskiego, Maya, Molnara, Twaina czy Kamińskiego, harcerstwo było szansą na przeżycie przygód na miarę literackich bohaterów. Harcerska turystyka, gry, obrzędowość, symbolika były szansą przeżycia czegoś niezwykłego. W dobrych zastępach i drużynach program zbiórek pomagał w rozwijaniu własnych zainteresowań, kształceniu charakteru, przygotowywał do dojrzałego życia, służby społecznej i obywatelskiej aktywności. To był inny świat, odmienny od opresyjnej szkoły, szarzyzny i trudów dnia powszedniego, sloganów, nowomowy – od obcego świata dorosłych.
Na poziomie drużyn zuchowych i harcerskich motywacje były bliskie tym zakodowanym w biografiach dziadków, a niekiedy także rodziców. Na poziomie wyższym: szkół średnich i wyższych erozja idei harcerskiej była większa, a środowiska poddane silniejszej indoktrynacji i „opiece” partii. Dla wielu instruktorów praca (nie mylić ze służbą) w harcerstwie była drogą do awansu społecznego, partyjnego, politycznego.
Z drugiej strony nie brakło instruktorów, którzy coraz bardziej mityczny obraz przedwojennego harcerstwa próbowali odtworzyć i zaszczepić wśród swoich wychowanków. W ówczesnej rzeczywistości, zwłaszcza w dużych miastach, istniały enklawy programowo-metodycznego „prawdziwego” harcerstwa. Określenie „prawdziwe” było tożsame z wiernością tradycji, idei, zasadom i metodom pracy przedwojennego harcerstwa. Jakość pracy harcerskiej, dbałość o wierność ideałom i wizerunek budziły poczucie własnej wartości i silnie oddziaływały na otoczenie.
W stuletniej historii ruchu harcerskiego, w różnych okresach dziejowych, różne były motywacje wstępującej do niego młodzieży. Inne pod zaborami, inne w okresie II Rzeczypospolitej, jeszcze inne w latach okupacji, w PRL-u czy w czasie przeobrażeń ustrojowych. Wspólny był ideał służby-braterstwa i pracy nad sobą, wspólna była idea ujmowania ruchu harcerskiego jako ruchu samowychowawczego. Podobieństw i różnic w każdym z wymienionych okresów nie brakowało, ale nigdy różnice nie kwestionowały istoty, sensu i potrzeby istnienia ruchu harcerskiego. Nawet stalinowcy, likwidując w latach 50. wszystko co rodzime, pozostawili organizacji pionierskiej nazwę Organizacja Harcerska.
Tytuł drugiej Pana książki to „Wydawcy gorszego Boga”. Skąd to określenie?
Tytuł „Wydawcy gorszego Boga” nawiązuje do publikacji Jerzego Chrabąszcza „Harcerze gorszego Boga. Związek Harcerstwa Polskiego w okresie transformacji ustrojowej państwa lat 1989-1990”. Autor był w tych latach zastępcą naczelnika ZHP. W subiektywnym obrazie czasu przeobrażeń harcerstwa przedstawia krytyczną ocenę działań rodzącej się opozycji harcerskiej, harcerskich ruchów i organizacji alternatywnych, a także władz państwowych i oświatowych III Rzeczypospolitej czy duchowieństwa.
W zamyśle autora publikacja pokazuje sukces ówczesnych władz Związku w przezwyciężeniu jego odrzucenia i braku akceptacji. Dla wydawców gorszym „Bogiem” okazało się ZHP, ich macierzysta organizacja. W tym przypadku przezwyciężenie braku zgodności deklaracji władz z czynami, izolacji czy jawnego odrzucenia nie skończyło się „happy endem”, ani dla związku ani dla wydawców.
Dzisiaj w naszym kraju działa kilka organizacji harcerskich, wzajemnie spierających się o miano spadkobierców tradycji. Czy problem ten da się kiedykolwiek rozwiązać?
Na przestrzeni stu lat społecznego działania wolnościowy, patriotyczny, propaństwowy ruch harcerski stał się wartością narodową. W minionym stuleciu toczono o niego spory, walczono, zabiegano. Krótkie były okresy istnienia jednej organizacji harcerskiej. W nie tak odległych czasach, pod koniec II wojny światowej, spór o prawo spadkobiercy i kontynuatora harcerskich tradycji toczył się między władzami „ZHP poza granicami Kraju”, okupacyjnych „Szarych Szeregów” a odradzającym się ZHP na wyzwalanych terenach Polski, by wspomnieć tylko największe organizacje. Trzeba było wielu lat i przeobrażeń ustrojowych, by spór ograniczył się do istniejących w państwie organizacji.
Jak długo będzie trwał ten spór?
Przed laty nie pomogły mediacje Episkopatu czy nadzieje na wzniesienie się ponad osobiste ambicje i urazy działaczy organizacji harcerskich podczas ostatniej wizyty w Polsce Jana Pawła II. Jeśli wówczas nie doszło do zjednoczenia ruchu harcerskiego, to trzeba lat by zabliźniły się „rany” socjalistycznych czasów błędów i wypaczeń.
W zeszłym roku świętowano 100-lecie harcerstwa. Jaki przekaz i jakie ideały powinny Pana zdaniem towarzyszyć tej rocznicy?
W ubiegłym roku stulecie harcerstwa świętował ZHP, w sierpniu tego roku ZHR (analogia do rocznic obchodów solidarnościowych narzuca się sama). Nawet w podejściu do dziejów ruchu akcentuje się różnice między poszczególnymi organizacjami. W obu zlotach jubileuszowych uczestniczył Prezydent Polski Bronisław Komorowski. To oznacza, że władzom państwowym nie jest obojętny los harcerstwa, niepodważalne wartości tego ruchu, jego ideały, sposób oddziaływania na dzieci, młodzież i dorosłych. To także czytelny przekaz dla społeczeństwa, że ideały ruchu harcerskiego zawarte w Przyrzeczeniu i Prawie Harcerskim (identyczne w największych krajowych organizacjach) są nadal aktualne i społecznie niezbędne. Ich praktyczne wcielanie w życie jest – jak pisał Andrzej Janowski w szkicach o Aleksandrze Kamińskim – szansą na wykorzystanie okresu dziejowej szansy, na wychowanie obywatelskie, działania konstruktywne, kształtowanie sprawnej demokracji z pożytkiem dla siebie, dla innych i dla społeczeństwa.
Korekta: Mateusz Witkowski