Wojciech Kępka-Mariański – „Insurekcja warszawska 1794” – recenzja i ocena
Właśnie ten sukces Polaków stara się w swojej książce przybliżyć Czytelnikowi Wojciech Kępka-Mariański. Zadanie postawił sobie trudne – zabrzmi to zaskakująco, ale niewiele zachowało się bezpośrednich relacji (wspomnień czy raportów) z tak istotnego wydarzenia. A te, które są do dyspozycji, sprawiają wrażenie mało dokładnych, momentami wręcz stronniczych.
Krytyka źródła zakłada swego rodzaju ograniczone zaufanie, zwłaszcza jeśli chodzi o wspomnienia uczestników czy świadków. Bardziej wiarygodne są zazwyczaj oficjalne dokumenty niż bezpośrednie relacje, jednak w przypadku walk warszawskich z kwietnia 1794 r. istnieje pewien problem. Otóż urzędowe raporty – czy to ambasadorskie (m.in. rezydenta pruskiego Ludwiga Bucholtza i Johana Tolla), czy to wojskowe – wydają się jednak bardziej stronnicze od pamiętników, na przykład tych Jana Kilińskiego lub Ludwika Kamienieckiego. Brzmi to zaskakująco, jednak autor dość śmiało i – cóż dużo mówić – przekonywająco tłumaczy zastałą sytuację: problem tkwi w charakterze insurekcji.
Walki z 17 i 18 IV 1794 r. należy uznać za wielkie zwycięstwo przede wszystkim Warszawy. Nie chodzi tu tylko o mieszkańców miasta, ale również o zwykłych żołnierzy garnizonu stołecznego. Jednostki wchodzące w jego skład, jak gwardia koronna czy słynny 10. regiment pieszy szefostwa Działyńskich, rekrutowały się głównie z warszawiaków. Całość zorganizowali młodzi oficerowie, absolwenci stanisławowskich szkół wojskowych (Szkoły Rycerskiej, Szkoły Artylerii), którzy pod nosem swych zwierzchników czy po prostu bez przeszkód z ich strony opracowali i przeprowadzili plan powstania.
To, co wygląda na sukces, w rzeczywistości było swoistą polityczną porażką. W 1794 r. niemal cała Europa szykowała się do stłumienia rewolucji, która szalała na ulicach Francji, a przeprowadzał ją lud wsparty przez młodych idealistycznych oficerów. Jeśli jeszcze dodać do tego rządy jakobinów we Francji, to rzeczywiście otrzymamy ludowy i masowy bunt przeciwko przedstawicielom największej obrończyni ancien régime’u.
Z tego też powodu ciężko znaleźć szczegółowe i wiarygodne informacje o insurekcji w pismach Stanisława Augusta (w końcu odcinał się od insurekcji), dowódcy garnizonu Warszawy gen. Jana Augusta Cichockiego (garnizon w pewnym sensie wypowiedział mu dowództwo) czy gen. Stanisława Mokronowskiego. Należy również pamiętać, że większość, jeśli nie wszyscy wyżsi oficerowie czuli się związani przede wszystkim z monarchą, to jemu zawdzięczali kariery (szczególnie płk Filip Hauman) i mieli do stracenia dorobek swego życia. Z kolei relacje ludowych przywódców, takich jak np. Jan Kiliński, należy traktować z dużą rezerwą, zaś raporty ambasadora Osipa Igelströma czy innych rosyjskich oficerów składają się głównie z usprawiedliwień.
Pomimo tych przeszkód autor starannie i dokładnie odtwarza jedne z pierwszych (jeśli nie pierwszą) ulicznych walk wojska polskiego. Czytelnik może krok po kroku (a raczej przecznica po przecznicy) śledzić ataki polskich żołnierzy na carski garnizon. Zaskakujący jest fakt nie tylko lepszego przygotowania Polaków do walk ulicznych, ale przede wszystkim ich wola walki, wyszkolenie oraz energia i pomysłowość młodszych oficerów. Należy również pamiętać, że oddziały garnizonu warszawskiego nie wszystkie brały udział w wojnie 1792 r., a naprzeciw siebie miały bądź co bądź carskich weteranów z pól bitewnych Szwecji, Turcji czy ostatniego konfliktu z Rzeczpospolitą. Jedyną wadą tego opisu są niewyraźne mapy walk, co bardzo utrudnia osobie nieobeznanej z topografią stanisławowskiej Warszawy orientację w terenie.
Warszawiacy nie wykorzystali swojej szansy, nie wybili carskich żołnierzy – a mieli ku temu okazję. Jednak drugiego dnia walk, gdy dowództwo objął gen. Mokronowski, pozwolił on praktycznie wycofać się żołnierzom ambasadora ze stolicy. Autor sugeruje tutaj celowe działanie wyższego dowództwa, należącego bez wyjątku do stronnictwa królewskiego. A król nie chciał mieć na rękach krwi carskich żołnierzy i wciąż liczył na porozumienie z Katarzyną II. Czy koncepcja Stanisława Augusta była słuszna? Kępka-Mariański sugeruje, że nie. W Petersburgu bowiem już zapadły decyzje odnośnie losów Rzeczypospolitej, zaś zachowanie Igelströma na ostatnim posiedzeniu Rady Nieustającej tak urągało majestatowi Najjaśniejszej, że musiało się ono spotkać z reakcją Polaków.
Czy sytuacja była aż tak zła? Niech oceni Czytelnik po przejrzeniu nie tylko Insurekcji warszawskiej 1794, ale również innych opracowań dotyczących ostatnich lat Rzeczpospolitej szlacheckiej.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska