Włoskie kłopoty

opublikowano: 2006-04-10, 16:00
wolna licencja
Dla Włochów piłka nożna to coś więcej niż sport. Nie może zresztą być inaczej w kraju, którego premier był jednocześnie prezesem jednego z czołowych klubów. Na trybunach zaś często zasiadają sympatycy radykalnych ugrupowań politycznych.
reklama

Zobacz też: Piłka nożna - historia mistrzostw, sukcesy Polaków i futbol a polityka

Italia nie jest jedynym krajem, w którym zdarzają się przypadki wykorzystywania futbolu w rozgrywkach politycznych. Na przykład w Hiszpanii Athletic Bilbao czy FC Barcelona to sztandary walki o niepodległość odpowiednio Baskonii i Katalonii. Zwłaszcza ci pierwsi są bardzo zaangażowani – w Athletic grają tylko zawodnicy będący Baskami. Za to zawodnik Barcelony – Oleguer – napisał nawet książkę, w której przedstawia swoje separatystyczne poglądy. Sympatie piłkarskie dzielą też byłego i obecnego premiera tego kraju. O ile prawicowiec Jose Maria Aznar kibicuje madryckiemu Realowi, o tyle socjalista Zapatero sympatyzuje z „Dumą Katalonii”. Trzeba jednak przyznać, że polityka jest w Hiszpanii tylko mało istotnym dodatkiem. We Włoszech zaś często przesłania to, co wydawałoby się w sporcie najważniejsze.

Di Canio i Lucarelli

Paulo di Canio

Najgłośniejszym przypadkiem groźnej mieszanki sportu z polityką na Półwyspie Apenińskim jest na pewno sprawa włoskiego piłkarza Lazio – Paolo Di Canio. To zawodnik, którego bardzo trudno jest ocenić jednoznacznie zarówno jako piłkarza, jak i człowieka. W każdym swoim kolejnym klubie jest jednym z najlepszych i najbardziej zaangażowanych w grę zawodników. Jako wychowanek Lazio, a w latach młodości zagorzały kibic tego zespołu, mocno utożsamia się z fanami tego klubu, a oni odwdzięczają mu się wielką sympatią. Potrafi przewrócić sędziego, który ukarał go czerwoną kartką, by trzy lata później dostać nagrodę Fair Play FIFA za to, że mogąc strzelić gola chwycił piłkę w ręce, gdyż na murawie leżał kontuzjowany bramkarz przeciwnika.

To wszystko jednak przesłaniają kontrowersje związane z politycznymi wyborami włoskiego piłkarza. Po kilku meczach żegnał się on bowiem z kibicami za pomocą gestu, który większość obserwatorów bez wątpliwości nazwałaby faszystowskim. Sam zawodnik raz przyznaje się do bycia faszystą (ale nie rasistą), innym razem stanowczo temu zaprzecza. Ostatecznie postanowił jednak zrezygnować z takiego sposobu okazywania swojej solidarności z fanami Lazio, by nie narażać swojego klubu na problemy.

Z kolei piłkarzem, który w sposób zdecydowany i otwarty mówi o swoich poglądach politycznych jest król strzelców sezonu 2004/2005, Cristiano Lucarelli z Livorno. To jeden z

Silvio Berlusconi

najbardziej elokwentnych i wyrazistych piłkarzy we Włoszech, jego idolem jest Che Guevara (spotkał się nawet z córką „El Commendante”), a sam stara się propagować idee włoskiej lewicy. Zasłynął między innymi oskarżeniami wobec włoskiej federacji piłkarskiej o wspieranie klubów kojarzonych z prawicą. Chodziło tutaj głównie o przewodniczącego federacji, Adriano Gallianiego, będącego wiceprezesem Milanu, a związanego z prawicowym rządem Silvio Berlusconiego. Sam Berlusconi był zresztą do niedawna prezesem Milanu. Chociaż zrezygnował z tej funkcji, to nadal jest bardzo wpływową postacią w klubie ze stolicy Lombardii.

Lazio i Livorno

Takie polityczne wybory zarówno Lucarellego, jak i Di Canio, związane są też z poglądami kibiców zespołów, w których występują. O faszystowskich zapędach tifosich Lazio było głośno już wiele razy, a jednym z najjaskrawszych tego przykładów jest przypadek holenderskiego pomocnika Aarona Wintera, który przez cztery sezony (1992-1996) musiał znosić obelgi ze strony fanów swojego zespołu. Wszystko to spowodowane było kolorem skóry piłkarza oraz, nieprawdziwymi zresztą, plotkami na temat jego pochodzenia („Czarny Żyd” to hasło z jednego z transparentów). Problem rasizmu jest zresztą obecny nie tylko wśród kibiców Lazio, ale także na innych stadionach we Włoszech, czy też w Hiszpanii. Polska jest pod tym względem wyjątkowo spokojnym krajem. Ostatnio faszystowskie gesty pokazywali także kibice innego stołecznego klubu – Romy, wcześniej kojarzonej raczej z lewicą.

reklama

_| ! http://histmag.org/grafika/archiwalia/mag51/images/livorno.jpg 40%!|

| Kibice AS Livorno|

Po drugiej stronie barykady znajdują się kibice Livorno, wywieszający na swoich meczach transparenty z czerwoną gwiazdą, sierpem i młotem czy też podobizną Che Guevary. Fanem tego klubu jest też lewicowy prezydent Włoch – Carlo Azeglio Ciampi. Livorno to miasto bardzo ważne dla włoskiego ruchu komunistycznego, to na zjeździe w tej miejscowości włoscy komuniści odłączyli się od socjalistów. Szczególnie gorąca atmosfera panuje podczas meczów Livorno z Lazio, na których kibice obu stron prześcigają się w demonstrowaniu swoich poglądów, zazwyczaj w sposób niezbyt parlamentarny.

Według danych policji, kibice o zdecydowanie faszystowskich bądź rasistowskich poglądach to około 15 tysięcy ludzi, lewica jest liczebnie trochę słabsza i może liczyć na 6 tysięcy kibiców. Nie są to, jeśli spojrzeć na frekwencję na włoskich stadionach (co tydzień w samej tylko Serie A, na trybunach zasiada około 200 tysięcy widzów), liczby szczególnie wielkie. Jednak działalność nawet małych grupek ekstremistów jest bardzo widoczna i słyszą o niej nawet ludzie nieinteresujący się na co dzień calcio.

Kibice zaangażowani politycznie to nie jedyny problem, z jakim zmagają się ludzie rządzący włoską piłką. W żadnym innym kraju o tak wysokim poziomie rozwoju piłki nie zdarzają się tak często chuligańskie wybryki na stadionach. Wiele już razy włoskie kluby były karane przez UEFA za złe zachowanie widzów. Przypomnieć wystarczy skaleczenie szwedzkiego sędziego Andersa Friska przez kibiców Romy, kiedy zawodnik tego klubu dostał czerwoną kartkę w meczu Ligi Mistrzów z Dynamem Kijów. Innym skandalem był mecz Interu Mediolan z Milanem, też w Champions League, w którym sympatycy Interu odpalając race zranili bramkarza Milanu Didę.

Przykłady takie można mnożyć. Na pewno nie ułatwia walki z tym problemem pobłażliwość ludzi odpowiedzialnych za europejski futbol. Przypomnijmy, że po tragedii na Heysel w 1985 angielskie kluby zostały ukarane zakazem startu w europejskich pucharach na kilka lat. Teraz nikt już nie słyszy o wybrykach angielskich kibiców (poza meczami reprezentacji). Włodarzom UEFA brakuje odwagi, by podobnie postąpić w stosunku do Włochów i jedyne, co robią, to nakładają śmieszne kary w postaci kilku meczów bez udziału publiczności czy też przymusu rozegrania kilku spotkań na innym boisku, niż domowe.

Sytuacja na włoskich stadionach powinna interesować nas szczególnie. Przecież Włosi to nasz konkurent w walce o organizację Euro 2012 (Polska zgłosiła tu wspólną kandydaturę z Ukrainą, poza Włochami walczą jeszcze wspólnie Węgrzy z Chorwatami). Co prawda nie możemy porównywać naszej i ukraińskiej infrastruktury do tego, co oferują Włosi, jednak w związku z tymi kłopotami oraz pewnym lekceważeniem, z jakim Włosi traktują tą rywalizację, nasze szanse rosną. Szkoda, że idiotyczny wybryk krakowskich nożowników może pozbawić nas jakichkolwiek nadziei...

table. _|Mini-słowniczek włoskiej piłki

tifosi – kibice

calcio – piłka nożna

Serie A – pierwsza liga włoska|

Ilustracje pochodzą z:

Oficjalnej strony zespołu Livorno

Serwisu Soccer Europe

reklama
Komentarze
o autorze
Jarosław Kowalczyk
Wieczny student - po skończeniu politologii na Uniwersytecie Wrocławskim rozpoczął matematykę na tamtejszej Politechnice. Interesuje się wszystkim po trochu, a podczas każdej wolnej chwili stara się wyjechać, najczęściej na wschód lub południe. Autor bloga Kawa i rakija

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone