Władimir Bieszanow – „Kadry decydują o wszystkim” – recenzja i ocena
Do kolejnej wydanej w Polsce książki tego autora podszedłem z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony jego poglądy dość znacząco wpływają na odbiór treści, z drugiej interesująco opisywał on, w dotąd wydanych u nas książkach, nieznane szerszej publiczności fragmenty „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”. Tym razem Bieszanow cofnął się do samych początków „czerwonej” Rosji. Wszystko to sprawiło, że do lektury „Kadr” przystąpiłem ze sporym napięciem.
Tradycyjnie – trochę liczb
Książka liczy sobie łącznie 336 stron. Sam Bieszanow zajął 315 z nich, reszta to m.in. bardzo pożyteczny słowniczek najważniejszych pojęć. Tekst urozmaicono kilkudziesięcioma czarno-białymi ilustracjami. Bibliografia obejmuje 31 pozycji.
Co chce nam przekazać autor?
W recenzji „Pogromu pancernego” napisałem: Gdyby szukać porównania dla opisania stylu autora, byłby to... potężny taran oblężniczy. Po lekturze „Kadr...” i „Poligonu czerwonych generałów” jestem gotowy stwierdzić, że taki opis pasuje do książek Bieszanowa ogółem. Autor swoją tezę (wielki naród rosyjski, mimo idiotycznych przywódców, odniósł samodzielnie wielkie zwycięstwo nad faszyzmem) postawioną w poprzednich pracach, ponownie czyni jedną z myśli przewodnich także tej książki. Widać cała seria ma służyć za jeszcze większy taran, mający wbić czytelnikom do głów właściwy punkt widzenia. Jak tym razem Autor postanowił uzasadnić swą tezę?
Bieszanow, zwolniony tym razem z obowiązku skupienia się na działaniach bojowych, poświęcił wiele wysiłku na wprowadzenie czytelnika w ówczesny, bardzo specyficzny, klimat życia codziennego w nowopowstałym socjalistycznym raju. Bardzo dokładnie opisał mechanizmy „dobrowolnego” wprowadzania nowego ustroju w Rosji i ościennych państwach. Bardzo często posługuje się słownictwem z „epoki”, co może być doskonałą lekcją dla czytelnika nieobeznanego z takimi niuansami. Prowadzi to niekiedy do dość humorystycznych (acz niezamierzonych przez Autora) sytuacji, np. znany szeroko w Polsce termin „szkrab” w kraju Rad oznaczał pracownika szkolnego (szkolnyj rabotnik), czyli nauczyciela. Innym, tym razem świadomym, zabiegiem Bieszanowa jest przytoczenie obszernego fragmentu „Dwunastu przykazań życia płciowego rewolucyjnego proletariatu”.
Oprócz wymienionych detali, omawiana pozycja zawiera rzecz jasna sporą dawkę rzeczowych informacji. Autor opisał narodziny władzy sowieckiej w bardzo plastyczny sposób, nazywając wprost Lenina niemieckim agentem i nie stroniąc od opisów krwawych represji, dotykających niepokornych. Sporządził też obszerne biogramy 5 marszałków, 8 komandarmów pierwszego stopnia i 13 drugiego stopnia. Ważniejsze, moim zdaniem, są jednak barwne opisy fatalnych warunków bytowych żołnierzy ACz oraz całkowitego załamania się systemu szkoleń przed wojną. Ogólnie rzecz biorąc, całość czyta się dość płynnie i przyjemnie.
Warta podkreślenia jest również staranna redakcja tekstu. W całej książce znalazłem tylko dwa dość zabawne błędy. Pierwszym z nich jest zapis jednego z częściej używanych słów w języku polskim. Chodzi mianowicie o „ch*j”, zapisany niepoprawnie w książce przez „h”. Drugim jest „silnik-działo” myśliwca Jak-3. Działko strzelało przez wał śmigła, jednak jako takie były dwiema niezależnymi konstrukcjami.
Słów kilka o odwracaniu kota ogonem.
Moim skromnym zdaniem, nie powinno się czytać „Kadr” bez uprzedniego zapoznania się z poprzednimi pracami tego Autora. Dzięki temu uważny czytelnik zauważy, że Bieszanow w niektórych miejscach przeczy sam sobie. Bardzo dobrze widać to na przykładzie opisywania przez Autora czołgu T-26. Kiedy w „Pogromie” trzeba było porównać czołgi niemieckie i radzieckie (czyli udowodnić wyższość sprzętu Made in ZSRR nad Made in Germany), to T-26 był prostym i łatwym w obsłudze czołgiem, zdolnym dzięki swym „walorom bojowym” do zniszczenia zarówno PzKpfw III jak i IV. Kiedy jednak Autor pragnie skrytykować złe decyzje względem produkcji broni pancernej i odpowiedzialnych za to ludzi, ten sam wóz w „Kadrach” jest już czołgiem o papierowym pancerzu, owocem pędu do budowy przesadnie rozrośniętych sił pancernych. Czyżby zapomniał o tym, jak wypominał radzieckim dowódcom nazywanie tego wozu przestarzałym? Jeszcze bardziej Bieszanow zmienia zdanie w kwestii lekkich T-37 i T-38. W pierwszej z wymienionych książek są to wozy przestarzałe, lecz mimo to porównywalne z PzKpfw I, ale posiadające nad nim tę przewagę, że potrafiące pływać. A jak Autor opisuje je w „Kadrach”? O produkcji wyraża się dość lekceważąco, pisząc: (...) przez 3 lata „wyklepano” ponad 3,6 tysięcy(...), czołgi notorycznie toną, w terenie są wolniejsze od piechoty i ogólnie nadają się tylko na defilady. Wszystko razem sprawia wrażenie (przynajmniej na mnie) bardzo nieładnego procederu dopasowywania wszystkiego pod jedną, z góry przyjętą tezę. A nuż czytelnik zapomni co Autor napisał w poprzedniej książce...
Bieszanow a sprawa polska
Polski czytelnik na pewno zauważy pojawiające się od czasu do czasu w omawianej pozycji wzmianki o naszym kraju, z którym bądź co bądź bolszewicy nie raz mieli okazję się spotkać. Bieszanow, niestety, nie zdobył się w nich na jakąkolwiek refleksję, ale podszedł do zagadnienia z typowym dla siebie i wielokrotnie przeze mnie podkreślanym podejściem dopasowywania wszystkiego do tezy. I tak podczas wojny polsko-bolszewickiej Polska otrzymywała od Zachodu wszelką pomoc materialną i wojskową a nacierający bolszewicy wyzwolili Kijów spod polskiej okupacji. Co ciekawe, Bieszanow jednym tchem wymienia białogwardzistów, czarnosecińców i polskich legionistów jako siły „kontrrewolucyjne”. Przy czym należało by wspomnieć, że celem wojsk polskich było rzecz jasna zbudowanie Polski „od morza do morza”. W okresie międzywojennym Polska natomiast (a jakże!) w tajemnicy zalecała się do Berlina. Równie ciekawie Autor przedstawia agresję 17 września 1939 roku, pisząc: Wtargnięcie Armii Czerwonej do Polski we wrześniu 1939 roku z wojskowego punktu widzenia okazało się „lekką przechadzką” Straty ACz określa na 1475 zabitych i zaginionych czerwonoarmistów. Tymczasem w „Kresy w czerwieni” można znaleźć inne dane, określające szacunkowo straty na 2500-3000 zabitych, 8000-10000 rannych oraz 500 wziętych do niewoli. Ponadto ACz miała stracić ok. 150 wozów bojowych i 15-20 samolotów. Nie wchodząc tu w dyskusję nad ustaleniem strat Armii Czerwonej podczas napaści na Polskę trzeba przyznać, że Bieszanow podał ekstremalnie niskie dane. O powody takiego postępowania nie trzeba już pytać.
Podsumowanie
„Kadry...”, mimo wszystko, powinny znaleźć swoje miejsce na półce historyków interesujących się kwestiami wschodnimi, jednak stanowczo odradzałbym tę pozycję osobie dopiero zaczynającej się zajmować tym zakresem tematycznym, bądź też poszukującej informacji niejako „z doskoku”. Będzie ona pożyteczna tylko dla osoby posiadającej już znaczną wiedzę, pozwalającą na analizę publikacji i oddzielenie faktów od naciąganych opinii.
Zobacz też
- Władimir Bieszanow – „Pogrom pancerny 1941”
- Władimir Bieszanow – „1942. Poligon czerwonych generałów”
- Władimir Bieszanow – „Czerwony Blitzkrieg”
Zredagował: Kamil Janicki