Władimir Bieszanow – „Czerwony Blitzkrieg” – recenzja i ocena
„Czerwony blitzkrieg” Władimira Bieszanowa na terenie Federacji Rosyjskiej ukazał się w 2006 roku. W Polsce opublikowany został w 2008 roku. To dużo i mało czasu zważywszy na fakt, że po rosyjskie książki historyczne sięga obecnie w Polsce niewiele osób. Dla wielu niewątpliwą barierą jest brak znajomości języka.
Zmiana ustroju, upadek komunizmu w Polsce i w krajach byłego Związku Radzieckiego spowodowały, że w wielu wypadkach prawie bez przeszkód historycy, miłośnicy historii czy przeciętni obywatele mogą poznawać kulisy polityki radzieckiej, która w 1939 roku zmieniała układ sił i granic w Europie Wschodniej. O tym między innymi opowiada w omawianej pracy Władimir Bieszanow. Podczas lektury jego pracy niemal już od pierwszych stron nasuwają się wszelako wątpliwości.
Brakujące punkty analizy
Punktem wyjścia w rozważaniach Bieszanowa jest zawarcie paktu Ribbentrop – Mołotow 23 sierpnia 1939 roku. W jego opinii to on legł u podstaw późniejszego podziału Europy Wschodniej między ZSRR i III Rzeszę. Być może autor zapomniał o tym, że w ZSRR Józef Stalin niemal od momentu objęcia władzy snuł plany rozszerzenia płomienia rewolucji na Europę Zachodnią, co tak naprawdę oznaczałoby rozszerzenie stanu posiadania ZSRR. Autorowi należy przy tym przyznać, że nie zapomina o tym, że pakt nie był jedynym tego typu dokumentem, mającym na celu odwrócenie uwagi Hitlera od rzeczywistych celów Kremla. Zbyt szybko formułuje on jednak tezę, że owe inne dokumenty nie przetrwały w dawnych radzieckich archiwach. Wyrażając taki pogląd, Bieszanow mógłby wspomnieć o polityce byłych radzieckich archiwów, o tym, jakie procedury w nich obowiązywały. Należałoby też zapytać, czy obowiązują w związku z odtajnieniem dokumentów, o których autor opowiada w swojej książce. Wskazany zabieg pozwoliłby uniknąć stosowania tak ryzykownych twierdzeń.
Owe ryzykanctwo autora ujawnia się w toku dalszych jego rozważań na temat zasadności paktu Ribbentropp – Mołotow. Bieszanow zastanawia się: po co ZSRR go podpisał? Założył, że stało się tak, gdyż Kreml chciał zapewnić sobie bezpieczeństwo na 1,5 roku. Nie daje jednak odpowiedzi, bezpieczeństwo przed czym. Czytelnik nieznający realiów polityki radzieckiej w 1939 roku będzie uważał, że ów pakt był zawarty w celu powiększenia stanu posiadania przez ZSRR i Niemcy. Ze słów autora nie wynika jednak, że pakt miał dać Stalinowi czas na przygotowanie się do agresji na Niemcy. Tezę tę autor akcentuje bardzo nieśmiało w dalszej części swej pracy.
Władimir Bieszanow na kartach swej książki podjął zarazem próbę analizy polityki prowadzonej przez Adolfa Hitlera. Jak wiadomo tak Adolf Hitler, jak i Józef Stalin mieli wielkie ambicje. Od momentu gdy uchwycili stery władzy w swych krajach ich zamierzenia rozwijały się w kierunku imperialnym. Przy tym, niemiecki przywódca swoje ambicje wyrażał nieco głośniej niż sam Stalin. Jednakże z analizy podjętej przez Bieszanowa fakty te przebijają się bardzo słabo.
Dalszą oś książki „Czerwony blitzkrieg” stanowią rozważania autora na temat stosunków ze Związkiem Radzieckim poszczególnych krajów, których terytoria zgodnie z ustaleniami paktu Ribbentrop – Mołotow weszły w skład ZSRR. Autor w tych rozważaniach skoncentrował się również na całym procesie decyzyjnym, który w konsekwencji doprowadził do utraty niepodległości przez Polskę i kraje nadbałtyckie oraz do zniewolenia ludności białoruskiej, ukraińskiej i mołdawskiej.
Bieszanow a sprawa polska
W rozdziale dotyczącym Polski niemal od początku autor stawia ryzykowną tezę, że Polacy i Rosjanie od wieków są wobec siebie nieufni i owa nieufność charakteryzuje całokształt stosunków polsko – rosyjskich. Wydaje mi się, że takie stwierdzenie jest bardzo powierzchowne. Jest również zbyt płytką analizą, zbyt płytkim wstępem, do snucia rozważań na temat agresji radzieckiej na Polskę 17 września 1939 roku, szczególnie jeśli ma się w pamięci książkę Janusza Tazbira Polacy na Kremlu i inne historyje opublikowaną w 2005 roku. Książka Tazbira, dla kontrastu z metodą Bieszanowa, obejmuje ostatnie 500 lat stosunków polsko – rosyjskich. Dotyka niemal wszystkich płaszczyzn od kontaktów oficjalnych, politycznych po kontakty międzyludzkie na płaszczyźnie wymiany myśli i idei. Pokazuje jak opinie społeczne polskie i rosyjskie radzą sobie z historycznymi stereotypami, które nadal żywo oddziałują na stosunki polsko – rosyjskie.
Bieszanow, formułując swoją tezę, powinien wiedzieć, że nie wszyscy Polacy odnosili się z niechęcią do Rosjan, Rosji carskiej czy powstałego na jej gruzach Związku Radzieckiego. Pomimo przykrych doświadczeń związanych z próbami wybicia się na niepodległość podczas zaborów Polacy w imperium rosyjskim robili błyskotliwe kariery. Także Rosjanie, którzy stykali się z Polakami nie zawsze byli antypolscy. Podczas I wojny światowej Narodowa Demokracja opowiedziała się w konflikcie po stronie Rosji. Wiadomo, że wybuch rewolucji rosyjskich i wojny domowej zmieniły diametralnie sytuację. Szczególnie, że wielu Polaków doznało poważnych represji ze strony radzieckiego aparatu władzy po październiku 1917 roku. Jednakże nie wszyscy Polacy potępiali bolszewików. Podobnie było w okresie II Rzeczpospolitej, podczas wojny polsko – radzieckiej 1920 roku. Po zakończeniu tego konfliktu część społeczeństwa polskiego urzeczona ideałami marksizmu była wręcz oczarowana Związkiem Radzieckim. O tej grupie obywateli polskich wspomina w swej książce pt. Kawior i popiół Marci Shore.
Władimir Bieszanow pisząc swoją pracę powinien mieć na uwadze, że historiografia radziecka, po mimo ogromnego nasycenia ideami marksizmu i leninizmu, brała pod uwagę publikacje polskich historyków i w toku krytyki wnikliwie zajmowała się nimi. Podejrzewam, że w bibliotekach białoruskich znajdują się monografie dotyczące całokształtu stosunków polsko – rosyjskich na przestrzeni wieków. Gdyby autor choć trochę wnikliwiej pochylił się nad nimi, mógłby sporządzić krótką i prawdziwą analizę stosunków polsko – rosyjskich w rozdziale dotyczącym zajęcia wschodnich terenów II Rzeczpospolitej przez ZSRR.
Podczas lektury rozdziału dotyczącego Polski, Władimir Bieszanow również zbyt wąsko przedstawia relacje i działania strony polskiej w momencie, gdy świat dowiedział się o zawarciu paktu Ribbentropp – Mołotow. Wysunął następującą tezę: Aż trudno uwierzyć, lecz fakt podpisania sowiecko – niemieckiej umowy nie zaniepokoił polskiego kierownictwa, nie zmusił go do postawienia pytań (s. 33). Na poparcie takiego twierdzenia autor powinien przytoczyć odpowiednie dokumenty, opracowania. W tym przypadku nie zrobił tego. W Archiwum Akt Nowych, Centralnym Archiwum Wojskowym, Rosyjskim Archiwum Wojskowym, Państwowym Archiwum Rosyjskiej Federacji znajduje się wiele metrów akt, wiele metrów mikrofilmów dotyczących działań podjętych w tej sprawie przez rząd polski. Już od wielu lat w historiografii polskiej pojawiają się prace na temat działań i postawy rządu II Rzeczpospolitej oraz polskiego wywiadu by rozbić lub zahamować radziecko – niemiecki alians. Sprawę tę poruszył między innymi Marek Kornat w swej książce pt. Polska 1939 roku wobec paktu Ribbentrop – Mołotow opublikowanej w 2002 roku.
...i sprawa ukraińska
„Czerwony blitzkrieg” Władimira Bieszanowa omawia szeroko proces opanowywania przez ZSRR terenów nadbałtyckich, Finlandii, Besarabii oraz Ukrainy. Kwestie ukraińskie zainteresowały mnie w kontekście trwającej już od dłuższego czasu dyskusji na temat roli Ukrainy w II wojnie światowej. Władimir Bieszanow, pisząc o Ukrainie, porusza głównie wątek opanowania przez ZSRR w 1939 roku ziem zachodnioukraińskich, które wchodziły w skład państwa polskiego. Nie wspomina nic o tym, w jakiej niezręcznej sytuacji znalazła się wówczas Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów. Z jednej strony była sojusznikiem III Rzeszy, z drugiej zaś – w obliczu zaistniałych faktów – została zdradzona przez swego sprzymierzeńca. Niestety Władimir Bieszanow w ogóle nie przeprowadził analizy tego zagadnienia. W swej książce nad kwestią ukraińską zatrzymał się nieco później, w kontekście zbliżania się Armii Czerwonej do terenów, gdzie operowały OUN i zbrojne ramię tej organizacji – Ukraińska Armia Powstańcza.
Słowem podsumowania
„Czerwony blitzkrieg” Władimira Bieszanowa jest pracą, która pomimo prawidłowego przytoczenia szeregu faktów związanych z działaniami Armii Czerwonej, jak też radzieckiego aparatu władzy w 1939 roku, wnosi niewiele. Brak odniesień do źródeł, materiałów archiwalnych, brak bibliografii, sprawiają, że książka ta dla miłośnika historii jest lektura ledwie uzupełniającą. Nauczyciel historii w szkole, czy historyk zajmujący się konkretnie tym tematem również niewiele z niej skorzystają.
Zobacz też
- Władimir Bieszanow – „Pogrom pancerny 1941”
- Władimir Bieszanow – „1942. Poligon czerwonych generałów”
- Richard Hargreaves – „Blitzkrieg w Polsce. Wrzesień 1939 r.”
Zredagował: Kamil Janicki