Władimir Bieszanow – „1942. Poligon czerwonych generałów” – recenzja i ocena
Omawiana przeze mnie publikacja Władimira Bieszanowa stanowi próbę przekazania tego, czym realnie była Armia Czerwona w 1942 roku. Autor na kartach swej pracy przedstawia molocha, który w radzieckiej propagandzie jawił się jako monolit silny i zwarty, a jego zadaniem była obrona zdobyczy rewolucji. Bieszanow, w sposób dość przystępny, choć niepozbawiony wad (brak przypisów, brak klarownego podziału bibliografii na archiwalia, pamiętniki, opracowania, brak szczegółowych map) przedstawił działalność żołnierzy i dowódców Armii Czerwonej w tym kluczowym momencie wojny. Przekaz ten jawi się jako pasmo klęsk i nieszczęść. Czytelnik podczas lektury może zadać sobie pytanie, które stawia również autor: jak to się stało, że Rosjanie wygrali tę wojnę? Przede wszystkim Bieszanow od początku stawia śmiałą tezę, że klęski Armii Czerwonej z początku 1942 roku były wynikiem wypracowanej doktryny agresji, nie zaś obrony. Dopiero w miarę upływu czasu, radziecka kadra dowódcza zaczynała pojmować i uczyć się nowego stylu działania. Oprócz tego, na kartach swej książki kreśli portrety dowódców, którzy mieli bezpośredni wpływ wraz z Józefem Stalinem na kształtowanie planów wielkich operacji wojskowych omawianych w pracy. Z lektury książki Bieszanowa wyłania się, dla ludzi nieznających bliżej tematu, przedziwny obraz. Oto na czele jednej z największych armii biorących udział w II wojnie światowej, stoi grupa ludzi, którzy funkcjonują według zupełnie innej doktryny wojskowej. Podejmują decyzje w oparciu o sądy Józefa Stalina. Tymczasem jego wytyczne, jak stwierdzają historycy, w sferze wojskowej nie były całkiem trafne, ale w sferze logiki i na poziomie ogólnej znajomości zagadnienia były formułowane dość poprawnie. Jednakże przejście od teorii do praktyki wymaga czasu. Dotyczy to również armii. Jak zauważył Bieszanow, Armia Czerwona była tworem ciężkim, który miał problemy z samodzielnym podejmowaniem decyzji.
Autor wskazuje nawet, że ówcześni dowódcy radzieccy byli sparaliżowani w sferze podejmowania decyzji swego rodzaju marazmem myślowym. Byli bardzo brutalni, nie liczyli się, jak Gieorgij Żukow, z żołnierzami i bardzo chętnie szafowali ich życiem po to, aby osiągnąć zamierzony cel. Jednak postać Żukowa w zestawieniu z Klimentem Woroszyłowem, czy Fiodorem Kuzniecowem w książce jest przedstawiana dość przychylnie. Stało się tak, dlatego, że Żukow, czy Iwan Koniew potrafili słuchać innych i wyciągać wnioski. Co w konsekwencji spowodowało, że zaczęli się uczyć i wygrywać w starciu z dowódcami niemieckimi.
Sytuację kręgów dowódczych radzieckich Bieszanow porównuje z tą, jaka panowała w armii niemieckiej. Tutaj oczywiście na pierwszy plan wysuwają się dowódcy, którzy mają rozległą wiedzę wojskową, w sposób szybki i przemyślany podejmują decyzję. Jednak pewne ich działania są paraliżowane przez Adolfa Hitlera. Za przykład może posłużyć tu decyzja podjęta przez niego we wrześniu 1942 roku o ataku na Stalingrad, który z wojskowego punktu widzenia nie dawał niczego, był raczej decyzją o charakterze symbolicznym.
O tym właśnie, jest książka „1942. Poligon czerwonych generałów”. Pokazuje ona czytelnikowi, w jaki sposób dokonywała się przemiana w mentalności radzieckiej kadry dowódczej wysokiego szczebla. Książka ta pokazuje, również ile ofiar musiała ponieść Armia Czerwona by kręgi decyzyjne na Kremlu zrozumiały, że doktryna, opracowana na czas uprzedzonej przez Niemców agresji jest przestarzała. Czytelnikom zapoznającym się dopiero z tematem (choć nie tylko), omawiana przeze mnie praca Bieszanowa pokaże również rok 1942 z pozycji okopów, z perspektywy walczących ramię w ramię kobiet i mężczyzn.
Zobacz też
- Recenzje książek na pokrewne tematy:
- Robert Forczyk, Howard Gerrard – „Moskwa 1941. Pierwsza porażka Hitlera”
- Albrecht Wacker – „Snajper na froncie wschodnim”
- Aleksander W. Pylcyn – „Byłem dowódcą oficerskiej kompanii karnej Armii Czerwonej”
Zredagował: Kamil Janicki