Bolesław Wieniawa-Długoszowski – „Wymarsz i inne wspomnienia” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-12-10, 19:19
wolna licencja
Wydawać by się mogło, że wspomnienia pierwszego ułana II RP będą murowanym hitem. Niestety, czytelników może spotkać duże rozczarowanie, szczególnie tych, którzy żądni są fantastycznych opowiadań, niesamowitych anegdot oraz niezwykłych ułańskich historii.
reklama
Bolesław Wieniawa-Długoszewski
Wymarsz i inne wspomnienia
nasza ocena:
5/10
Wydawca:
LTW
Rok wydania:
2012
Okładka:
twarda
Liczba stron:
346
Format:
15,5x24 cm
ISBN:
978-83-7565-213-0

Skłamałbym, gdybym powiedział, że w książce w ogóle nie ma „awanturniczych” fragmentów, jednak po wspomnieniach Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego spodziewałem się ich zdecydowanie więcej. Zwłaszcza że „Wymarsz i inne wspomnienia” zebrał Roman Loth znany ze swojej książki o Franciszku Fiszerze, będącej istną kopalnią anegdot i zabawnych bon motów. Niestety, ich znacznie mniejsza od oczekiwanej liczna to nie jedyny mankament książki.

Pierwszym jest stosunek Wieniawy do Piłsudskiego. Przynajmniej ten wyłaniający się ze wspomnień może w pewnym momencie – delikatnie rzecz ujmując – irytować nawet przychylnego Marszałkowi czytelnika. Książka będzie zaś całkowicie niestrawna dla osób, które nie pałają do niego miłością. Długoszowski bowiem patrzy w jego postać niczym w ikonę, oddaje mu cześć i uznaje niemalże za półboga. Niektóre z tych fragmentów mogą wręcz czytelnika zażenować. Mnie, który bardzo ceni postać Piłsudskiego, po pewnym czasie robiło się po prostu mdło od ilości peanów na jego cześć. Zdecydowanie odradzam zatem czytanie za jednym razem całej książki nawet największym fanom Wieniawy.

Nie miałem szczęścia być towarzyszem zabaw i psot małego Ziuka, który był na pewno niezwykłym chłopcem i swym charakterem upartym a przekornym, chęcią przewodzenia i komenderowania wszystkim dokoła utrudniał znacznie prywatne życie swoim rodzicom i swemu rodzeństwu.

Oczywistym jest, że część wspomnień było przed wojną publikowanych z powodów czysto propagandowych. Niekiedy jednak kreowanie rzeczywistości w „Wymarszu” jest tak nachalne, że może zniechęcić do dalszego czytania. Jedynie czasami, co trzeba autorowi przyznać, zdarzają się bardzo szczere analizy, polemizujące z oficjalną wersją wydarzeń – szczególnie dotyczące przebiegu walk, w których autor brał udział. Niestety, nie ma ich jednak zbyt wiele.

Czytelnik zawiedzie się również z innego powodu. Obraz pierwszego szwoleżera II RP zazwyczaj kojarzy się z ułańską fantazją, szalonymi pomysłami, hektolitrami wódki itd. W „Wymarszu i innych wspomnieniach” tego praktycznie nie ma. Co więcej, zostały one napisane językiem pogadanki dla grzecznych dzieci. Zabieg taki jest zrozumiały dla pierwotnego celu, czyli budowy pewnego rodzaju mitów, jednak przy dłuższym czytaniu jest po prostu męczący.

Oczywiście można na kartach książki znaleźć kilka zabawnych fragmentów, jak na przykład wywoływanie duchów przez Piłsudskiego przed bitwą, są to jednak wyjątki. Napisany językiem ugrzecznionym, tak aby wspomnienia mogli czytać wszyscy, „Wymarsz” wygląda na nieco ocenzurowany przez autora – tak jakby najciekawsze historie były zarezerwowane dla bywalców Małej Ziemiańskiej, gdzie Wieniawa opowiadał naprawdę pikantne historie. Czytelników głodnych takich wrażeń odsyłam raczej do wspomnień Józefa Marii Bocheńskiego.

Wspomnienia mają jednak pewne walory. Po pierwsze, historycy mogą je potraktować jako przykład propagandy sanacyjnej i budowania mitu Piłsudskiego. Po drugie, mogą okazać się cennym źródłem dla biografów Marszałka, którzy pragną przekonać się, jak silnie oddziaływał on na otoczenie.

Jeżeli chodzi o samo wydanie, to mogę wyrazić się jedynie w superlatywach. LTW stanęło na wysokości zadania i zadbało o piękną oprawę graficzną. Książka ma bardzo ładną i porządną twardą oprawę. Wspomnienia uzupełniono dużą ilością dobrej jakości fotografii, mamy też dobry gatunkowo papier i wyraźną czcionkę.

Wspomnienia Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego to książka zdecydowanie dla pasjonatów i wielbicieli sanacji, dla innych może ona okazać się nie do przebrnięcia.

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone