„Wielka” – recenzja i ocena serialu
„Wielka” – recenzja i ocena serialu
„Wielka” – dostępna na HBO GO – nie jest autorską produkcją platformy, za obraz odpowiada bowiem Hulu Original. Dla HBO kupno nowego serialu o Katarzynie Wielkiej było szansą odcięcia się od porażki ich własnego serialu o rosyjskiej władczyni. Jedynym co łączy obie produkcje jest sama postać Katarzyny, choć nawet to stwierdzenie jest mocno naciągane.
Kilka słów o fabule
Dziesięcioodcinkowy serial „Wielka” opowiada o początkach Katarzyny na rosyjskim dworze. Poznajemy ją jako niespełna dwudziestoletnią dziewczynę, która ma poślubić cara Piotra III. Główną osią dla fabuły jest planowanie przez carycę zamachu stanu oraz jej nieszczęśliwe małżeństwo z carem-idiotą. Wątkiem pobocznym jest próba dostosowania się Katarzyny do zasad panujących na szalonym rosyjskim dworze.
Od pierwszych chwil widz wie, że ma do czynienia z serialem satyrycznym. Sam tytuł brzmi „Wielka – historia miejscami prawdziwa”, twórcy wiec sprytnie zostawili za sobą otwartą furtkę. Serialu nie można nazwać produkcją historyczną, samym autorom zresztą na takiej formule nie zależało. Rodzi się jednak pytanie – czy granica dobrego smaku nie zostanie przekroczona, a sama historia wyśmiana?
Caryca-romantyczka i car-idiota
Największą wadą „Katarzyny Wielkiej” był dobór aktorów – Helen Mirren, mimo że należy do aktorek wybitnych, nie była w stanie oszukać metryki. Przy „Wielkiej” nie ma tego problemu, wręcz przeciwnie, casting był świetny. Elle Fanning, wcielająca się w postać carycy, jest praktycznie w tym samym wieku, co Katarzyna po dotarciu na dwór. Doskonale partneruje jej Nicholas Hoult, który jest niewymuszenie zabawny. Odgrywanie idioty, na jakiego w serialu kreowany jest Piotr III, przychodzi mu z łatwością. Fanning idealnie pasuje do roli niewinnej romantyczki, miłośniczki oświeconych idei, jaką początkowo jest Katarzyna. Między dwójką głównych postaci istnieje spora chemia, nie chodzi tu jednak o chemię między kochankami, a rywalami. Parę ogląda się z przyjemnością, nie tylko ze względu na dopasowanie pod względem wieku – widać, że aktorzy bawią się swoimi rolami. Mimo, że Fanning w roli carycy odnajduje się świetnie, to moim zdaniem show kradnie jej Hoult, który okazuje się świetnym komikiem, kreując przy tym jedną z najbardziej irytujących postaci serialu.
Hurra! Niech żyje dwór!
Okrzyk „Hurra”, a dokładniej „Huzzah”, pada w trakcie trwania serialu kilkadziesiąt razy. Jest to powiedzenie rzucane na rosyjskim dworze w celu świętowania praktycznie wszystkiego. Dwór przedstawiony w poprzedniej produkcji HBO nie może jednak równać się z tym, co pokazano w „Wielkiej”. Świat rosyjskiej śmietanki towarzyskiej to jedna wielka zabawa i intrygi. Obraz ten jest kolorowy, zabawny, miejscami tajemniczy. Twórcy oddali charakter carskiego dworu, który może wydawać się wręcz przerysowany, jednak podkreśla szaleństwo tam panujące.
„Wielka” ma również coś, czego nie miała jej poprzedniczka – świetne postaci drugoplanowe. W produkcji, oprócz wspaniałej dwójki głównych bohaterów, mamy całą gamę bardzo dobrych postaci na dalszych planach – od świty Piotra III, po spiskowców-amatorów Katarzyny. Za ten sukces odpowiadają w dużej mierze sami aktorzy, których praca niczym nie odstaje od gry Dakoty Fanning czy Nicholasa Houlta. Twórcy mogli pozwolić sobie na sceny bez udziału głównych bohaterów, ponieważ odtwórcy ról drugoplanowych byli w stanie samodzielnie pociągnąć fabułę do przodu, co obecnie jest rzadkością – często cały ciężar serialu spoczywa na głównej postaci.
Humor nie dla każdego?
Najważniejszym elementem serialu komediowego jest z całą pewnością humor, którego w „Wielkiej” nie brakuje. Jest on zarówno ogromną zaletą, jak i wadą serialu. Produkcji jednego odmówić nie można – jest nie tylko naprawdę dobrze zagrana, ale i zabawna. Aktorzy świetnie odnaleźli się w rolach komediowych, tutaj prym wiedzie wspomniany już Nicholasa Hoult.
Humor „Wielkiej” jest jednak dość specyficzny, miejscami obcesowy i ordynarny. W serialu nie brakuje wulgaryzmów i nawiązań do seksu na każdym rogu, więc koneserzy komedii z wysublimowanym gustem mogą poczuć się zniesmaczeni niektórymi żartami. Czasami można też odnieść wrażenie, że twórcy chcą być na siłę wulgarni, jednak jest to zaledwie kilka scen na przestrzeni całego serialu. Jeśli jednak danemu widzowi nie przeszkadza taka formuła, to szybko załapie się on w poczuciu humoru twórców.
Historia z przymrużeniem oka… i błędami
„Wielka” nie miała być typowym serialem historycznym, jednak dotyczy zagadnień dziejowych, więc można by oczekiwać sprawdzenia wykorzystywanych faktów. Tu dochodzimy do największej wady serialu – błędów historycznych. Nie chodzi tu wyłącznie o brak rzetelności, a o rażącą gafę. Jest jeden błąd, który może uderzyć osoby znające choć odrobinę na przeszłości Rosji. W serialu wielokrotnie powtarzane jest, że ojcem Piotra III był car Piotr I Wielki. W rzeczywistości ojcem Piotra III był Karol Fryderyk Holsztyński, a Piotr I Wielki był jego dziadkiem, którego sam zainteresowany nie mógł nawet poznać. Nasz serialowy car urodził się w 1728, trzy lata po śmierci Piotra Wielkiego...
Pełen tytuł serialu brzmi jednak „Wielka – historia miejscami prawdziwa”, twórcy zaznaczyli wyraźnie, że historyczna dokładność nie jest dla nich priorytetem. Przeinaczenie historycznego faktu jest zamierzonym zabiegiem twórców – chciano w ten sposób podkreślić z jaką presją mierzy się młody car chcąc dokonać czynów większych niż swoi poprzednicy. Mimo wszystko jest to jednak spory błąd, biorąc pod uwagę, że jeden z odcinków został w całości podporządkowany relacją Piotra III z ojcem, który tak naprawdę był jego dziadkiem.
Wielka caryca, mało powagi
Serial „Wielka” to miła odskocznia od pompatycznych produkcji historycznych pełnych powagi i patosu. Opisywanej produkcji nie powinno się brać całkowicie na serio. Nie jest to serial stricte historyczny, bazuje on na postaciach znanych nam z historii, ale daleko mu do kronikarskiej dokładności – i dobrze. Na twórcach nie spoczywała presja związana z poprawnością historyczną, mogli poszaleć, zabawić się formą – z czegoś do tej pory poważnego i majestatycznego uczynić komedię. Czym jest „Wielka”? Jestem oddechem od przyciężkawych seriali historycznych. Produkcję ogląda się z wielką przyjemnością, a wspaniała gra aktorska i zabawne, cięte dialogi „robią robotę”. Do tego dochodzą piękne kostiumy i scenografia będące ucztą dla oczu. Tak, więc – „Hurra, niech żyje car i caryca!”.