Waterloo dwieście lat później

opublikowano: 2015-06-26, 19:11
wolna licencja
Zeszłotygodniową rekonstrukcją bitwą pod Waterloo zakończyły się długoletnie obchody dwusetnych rocznic związanych z epoką napoleońską. O znaczenie rekonstrukcji historycznych oraz szanse Napoleona pod Waterloo zapytaliśmy prof. Dariusza Nawrota z Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego.
reklama

Kamil Kartasiński: Proszę opowiedzieć o swoich wrażeniach, związanych z rekonstrukcją bitwy pod Waterloo, która miała miejsce 18-19 czerwca 2015 r. Co Pana Profesora najbardziej zaskoczyło?

Dr hab. prof. UŚ Dariusz Nawrot (ur. w 1962 r.) – kierownik Zakładu Historii Nowożytnej XIX w. Instytutu Historii UŚ. Autor licznych publikacji dotyczących epoki napoleońskiej m.in. Litwa i Napoleon w 1812 roku (2008), Śląsk w dobie kampanii napoleońskich (2014). Pasjonat rekonstrukcji historycznych oraz wojskowości nowożytnej (fot. K. Kartasiński).

Dariusz Nawrot: Wszyscy uczestnicy mieli świadomość, że jest to ostatnia rekonstrukcja organizowana z okazji dwustuletnich rocznic bitew epoki napoleońskiej. W związku z tym udział rekonstruktorów cechował ogromny ładunek emocji oraz osobistego zaangażowania. Ludzie zjeżdżali pod Waterloo na własny koszt, nie bacząc na żadne ryzyko, tylko po to, aby uczestniczyć w tak ważnym wydarzeniu. Warto dodać, że sama rekonstrukcja trwała dwa dni, ponieważ dwukrotnie odtwarzano wydarzenia sprzed dwustu lat.

Zobacz też:

K.K.: Jak wyglądały kwestie organizacyjne?

D.N.: Jeżeli chodzi o organizację, to powiedzmy sobie szczerze, organizator uroczystości się nie popisał. Trudności piętrzyły się jeszcze przed rozpoczęciem całej imprezy. Kwestie rejestracji i tym podobne sprawy nastręczały wielu problemów. W trakcie imprezy było również wiele niedociągnięć. Przykładowo, obóz francuskiej piechoty, blisko 1500 ludzi, zmuszony był funkcjonować na jednym kranie z wodą przez dwa dni. Kawalerzystom dostarczono konie nie przygotowane do udziału w rekonstrukcji, co zakończyło się wypadkami. Nie świadczy to najlepiej o tych, którzy odpowiadali za bezpieczeństwo i przygotowanie warunków bytowych rekonstruktorów.

Z kolei plus organizatorom trzeba przyznać za kapitalne przygotowanie pola bitwy. Już na nim grupy rekonstrukcyjne, odtwarzające zarówno wojska sprzymierzonych jak i francuskie, dały z siebie wszystko. Śmiało można powiedzieć, że perfekcyjnie odtworzyły bitwę. Atmosfera była taka, że czuło się jak na prawdziwym polu walki sprzed 200 lat.

Prof. Dariusz Nawrot w czasie rekonstrukcji bitwy pod Waterloo.

K.K.: Jaka według Pana Profesora jest rola rekonstrukcji historycznych? Czasem można spotkać się z opiniami, że jest to zabawa w wojnę, przez którą okazuję się brak szacunku osobom, które walczyły i zginęły na polach przeróżnych bitew.

D.N.: Myślę, że brakiem szacunku byłoby zapomnieć o tych ludziach, którzy walczyli i ginęli przed laty. Rekonstrukcje służą także temu by o nich przypominać. W czasach, kiedy nie każdy sięga po książkę naukową, czy nawet po teksty popularnonaukowe, właśnie dzięki rekonstrukcjom można w interesujący sposób szerzyć wiedzę historyczną. Zapewne wśród tych, którzy uczestniczą lub obserwują odtwarzaną bitwę, będą i tacy, którzy zainspirowani widokiem walki sięgną później po książkę, albo przynajmniej obejrzą dobry film dokumentalny, pogłębiając swoją wiedzę historyczną. Rekonstrukcje w dzisiejszej dobie są kapitalną metoda na krzewienie wiedzy historycznej. Widać to nie tylko przy okazji kolejnych rocznic napoleońskich, ale także podczas imprez osadzonych w innych epokach. Pamiętajmy, że członkowie grup na własny koszt przygotowują umundurowanie, uzbrojeni i wyposażenie, starając się przy tym jak najwierniej odtworzyć realia epoki. Poświęcają wiele czasu na ćwiczenia, niemal perfekcyjnie opanowując umiejętności dawnych żołnierzy. Widać to było pod Waterloo ale i przy innych okazjach, jak podczas Zjazdu Rycerstwa Chrześcijańskiego w Chorzowie w czerwcu 2015 roku, zorganizowanego przez Chorzowskie Bractwo Rycerskie Bożogrobców. Dzięki rekonstruktorom wszystkich epok ludzie mają styczność z żywą historią. Dla bardzo wielu osób, które obserwują podobne rekonstrukcje, dopiero wtedy rodzi się świadomość, że tak blisko ich miejsca zamieszkania miały miejsce ważne wydarzenia z przeszłości. Podsumowując, ostatnią rzeczą, jaką można zarzucić rekonstrukcjom jest to, że one w jakiekolwiek sposób uwłaczają pamięci tych, którzy w przeszłości brali udział w wojnach.

reklama
Rekonstrukcja bitwy pod Waterloo, czerwiec 2015 r.

Mając przyjemność brać udział w rekonstrukcji bitwy pod Waterloo, miałem na sobie mundur ułana litewskiego. Muszę przyznać szczerze, że chociaż w mundurze, który miałem na sobie, ułani litewscy pod Waterloo się nie pojawili, to wśród kilkuset Polaków biorących udział w tym starciu ponad dwudziestu szwoleżerów litewskich walczyło w składzie tzw. Szwadronu Elby, który przynależał do Pułku Szwoleżerów Gwardii Napoleona. Byli to żołnierze, którzy od kampanii 1812 roku walczyli w szeregach cesarza Francuzów, towarzysząc mu we wszystkich kolejnych bojach, aż do tego ostatniego w 1815 roku. Mało kto o tym pamięta!

K.K.: Czy szereg okrągłych rocznic związanych z epoką napoleońską, które miały miejsce w ostatnich latach, przyczynił się do pogłębienia badań nad tą tematyką?

D.N.: Oczywiście. Zawsze jest tak, że okrągłe rocznice są czynnikiem, który sprzyja wzbudzeniu większego zainteresowania wydarzeniami z przeszłości. Odpowiada się na nie między innymi publikacjami. Obserwujemy od końca lat 90. XX wieku narastającą ilość wydawnictw dotyczących epoki napoleońskiej, zarówno zagranicą, ale co ważne, także w Polsce. W ostatnim czasie powstało kilka prac odkrywających nowe fakty i zmieniających oceny w tematach, w których wydawało się, że powiedziano już prawie wszystko. Między innymi możliwość sięgania do archiwów na wschodzie Europy spowodowało, że zupełnie inaczej patrzymy na dawne ustalenia na temat przeszłości. Powiedziałbym, że podobnie jak 100 lat wcześniej, obecna rocznica wydarzeń związanych z epoką napoleońską posunęła badania naukowe o milowy krok na przód. Chwała tym wszystkim, którzy potrafili się zaangażować i dzięki swoim badaniom wzbogacić naszą wiedzę, w tym zmarłemu kilkanaście dni temu doktorowi Andrzejowi Nieuważnemu.

Rekonstrukcja bitwy pod Waterloo, czerwiec 2015 r.

K.K.: Co mogłoby się wydarzyć, gdyby Napoleon wygrał pod Waterloo?

D.N.: Gdybanie nie jest rzeczą historyka, ale powiedzmy: historia potoczyłaby się na pewno inaczej, gdyby Napoleon wygrał w Rosji w 1812 roku. 3 lata później, nawet jeśli zwyciężyłby pod Waterloo, prawdopodobnie nastąpiłaby kolejna bitwa lub bitwy. Nawet jeśli wygrałby jeszcze jedną lub dwie z nich, to w bilansie ostatecznym przegrałby w zderzeniu z całą antynapoleońską Europą. Same zwycięstwo pod Waterloo, moim zdaniem, nie zmieniłoby wiele. Chociaż niektórzy mówią, że rozbicie armii księcia Wellingtona i von Blüchera mogłoby się przyczynić do pogłębienia pęknięć w koalicji, a w konsekwencji do wyłączenia z niej Austrii etc. Lecz to jest już,,gdybologia", która nie przystoi historykowi.

Fotografie z rekonstrukcji bitwy pod Waterloo udostępnione przez rozmówcę.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

reklama
Komentarze
o autorze
Kamil Kartasiński
https://kkartasinski.pl Doktorant Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Autor publikacji "Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa" oraz "Odszukaj dziadka w ..."

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone