Warszawskie spotkanie z Ericą Fischer
„Droga do nieba” szybko stała się pozycją szeroko komentowaną. W zawiadomieniu o spotkaniu przytaczaliśmy fragment recenzji Kingi Dunin, który znalazł się także na obwolucie książki. Inna recenzentka, Agata Pyzik, pisała: Poruszająca książka o tym, jak wspomnienia dopadają nas nawet wiele lat po traumatycznych przeżyciach i nie dają żyć kolejnym pokoleniom. Holocaust zabija tych, których z pozoru nie powinien już móc dosięgnąć. „Droga do nieba” jest próbą przeprowadzenia szczególnego śledztwa, odpowiedzenia na pytanie, dlaczego się tak dzieje, a zarazem szkicem autobiograficznym, esejem czy wreszcie tragicznym świadectwem Szoah, w którym mieszają się czasy, języki, formy i pokolenia.
Tragedia najbliższej rodziny pisarki, choć niedotkniętej Holocaustem bezpośrednio, była jednym z tematów poniedziałkowych rozmów. Jak wyznała podczas spotkania sama pisarka, los jej matki był właściwie dość szczęśliwy, bowiem po wojnie wyemigrowała do Anglii. A jednak późniejszy powrót do Austrii okazał się dla niej, i w konsekwencji dla najbliższej rodziny, tragiczny. Odcisnął piętno na życiu pisarki. – Nie wyobrażam sobie, jak to musi być żyć z rodzicami, którzy przeżyli obóz koncentracyjny – wyznała Fischer.
Poza wspomnieniami dotyczącymi rodziny pisarki oraz uwiecznionymi w książce motywami stosunków polsko-żydowskich podczas spotkania pojawił się także temat feminizmu. – Gdy przyszedł feminizm, byłam już poza rodziną, ale to on nauczył mnie być silniejszą, bardziej pewną siebie. Stałam się innym człowiekiem. Zaangażowałam się w walkę z patriarchatem, która dała mi wolność – mówiła pisarka. – Musiałam przejść przez feminizm, by dojść do swoich żydowskich korzeni.
Poza feminizmem źródłem siły okazało się także napisanie książki. – To pisanie pomogło mi uwolnić się od tej tragedii. W pierwszym roku po śmierci matki podróżowałam jak szalona. Odwiedziłam 10 krajów. Długo trwało zanim mogłam się do tej historii zbliżyć, ale pisanie tego wyzwoliło mnie. Miałam poczucie, że jestem wolna. Przez lata nosiłam w sobie winę za to, że nie ustrzegłam brata przed tym, co się stało. Pisanie tej książki uwolniło mnie od tej winy – wyznała podczas spotkania pisarka.
Spotkanie z Ericą Fischer muszę uznać za niezwykle udane. Niesamowita otwartość, z jaką autorka dzieli się swoimi doświadczeniami, wzbudziła mój głęboki podziw. Najmilsze jednak były dla mnie chwile poprzedzające część oficjalną, kiedy osobiście mogłam porozmawiać z Ericą. Zapis naszej rozmowy zostanie opublikowany w kolejnym numerze „Kreatury”, który ukaże się w kwietniu. Zanim więc będę mogła polecić wywiad, szczerze polecam książkę.
Zobacz też:
Zredagował: Kamil Janicki
Korektę przeprowadziły: Joanna Łagoda i Bożena Pierga