Walter Benjamin – „Dziennik moskiewski” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-11-13, 16:24
wolna licencja
Jak wyglądały moskiewskie ulice mroźną zimą na przełomie lat 1926 i 1927? Spójrzmy na nie oczyma niemieckiego Żyda i marksisty, filozofa i teoretyka kultury w jednej osobie.
reklama
Walter Benjamin
Dziennik moskiewski
Wydawca:
Aletheia
Rok wydania:
2012
Okładka:
broszurowa
Liczba stron:
232
Format:
12x19,5 cm
ISBN:
978-83-61182-91-7

Walter Benjamin to autor niełatwy. Z pewnością jednak ceniony, o czym świadczą wyczerpane nakłady jego sztandarowego dzieła – „Pasaży”, złożonej panoramy XIX-stulecia. Przekład tej jednej z najbardziej osobliwych książek XX-wiecznej humanistyki osiąga wysokie ceny na polskim rynku antykwarycznym. Wydawnictwo Aletheia podjęło trud szerszego spopularyzowania w naszym kraju twórczości niemieckiego filozofa, krytyka literackiego i eseisty, wydając w 2010 roku jego „Berlińskie dzieciństwo na przełomie wieków” oraz „O haszyszu. Teksty literackie, zapiski, materiały”. Teraz, za sprawą „Dziennika moskiewskiego”, możemy poznać Benjamina również jako diarystę.

„Dziennik Moskiewski” jest utworem interesującym tak w formie jak i w treści, choć autor tworzył go wyłącznie na własny użytek, bez zamiaru publikacji. Obejmuje on okres zaledwie dwóch miesięcy (przełom 1926/1927 roku), lecz mimo to warto rozpatrywać go wielopłaszczyznowo. W zapiskach Benjamina można zdecydowanie wyodrębnić trzy podstawowe warstwy: refleksję nad ideologią komunistyczną, zapis moskiewskiej (sowieckiej) codzienności oraz romans z Asją Lacis. Dla dociekliwego czytelnika stanowić mogą one punkt wyjścia dla kolejnych interpretacji. W największym uproszczeniu, zamysł Benjamina polegał bowiem na ujęciu w konwencji kronikarskiej obserwacji z sowieckiej stolicy, do której trafił ze względu na literackie zobowiązania.

Dla czynionych refleksji ważne znaczenie ma fakt, iż Walter Benjamin sam wówczas „dojrzewał” do komunizmu, rozważając wstąpienie do Komunistycznej Partii Niemiec. Żywił chyba także nadzieję, że uda mu się odegrać jakąś rolę w pierwszym państwie komunistycznym. Stworzył więc na kartach dziennika własną polityczną mapę Sowietów, dużo uwagi poświęcając środowisku tzw. trockistów. Szybko skonstatował słabość marginalizowanej lewicy partyjnej, zdominowanej przez komunistów żydowskiego pochodzenia, co stanowi ciekawy przyczynek do dziejów tzw. żydokomuny i to tej ciekawszej, bo przedwojennej. Prowadząc rozmowy z reżyserem Bernhardem Reichem, Benjamin czyni interesujące spostrzeżenia dotyczące sytuacji ZSRR w dziesiątym roku budowania komunizmu:

W rozmowach z Reichem podkreślałem, jak niejednoznaczna jest obecnie sytuacja Rosji. Na zewnątrz rząd szuka pokoju, by zawierać umowy handlowe z krajami imperialistycznymi, a wewnątrz stara się przede wszystkim wstrzymać walczący komunizm, dąży do zaprowadzenia pokoju między klasami, chce odpolitycznić życie obywateli, na ile to tylko możliwe. Z drugiej strony w związkach pionierskich, w Komsomole wychowuje się młodzież rewolucyjnie. Oznacza to, że rewolucyjność nie stanowi dla niej doświadczenia, lecz hasło. Próbuje się zahamować dynamikę procesów rewolucyjnych w życiu państwa – które weszło, chcąc nie chcąc, w fazę restauracji, ale zamierza mimo to gromadzić w młodzieży energię rewolucyjną jak potencjał elektryczny w baterii. Tak się nie da. (s. 91–92).
reklama

Diagnozy Benjamina charakteryzuje raczej chłodna analiza, niż bezkrytyczny entuzjazm, którego można by się spodziewać po człowieku planującym związanie swojego życia z ideologią komunistyczną. Z pewnością miała na to wpływ specyfika poznawania Moskwy przez autora: bez znajomości języka, z niewielkim zapleczem towarzyskim, niejako po omacku. Jeżeli jesteśmy przy relacjach międzyludzkich, to należy podkreślić, iż wątek towarzyski w postaci skomplikowanej i trudnej relacji („moskiewskiej”, ale i ogólnie – życiowej) Benjamina z łotewską komunistką Asją Lacis stoi chyba w centrum tego dziennika. Psychologiczne niuanse tej relacji przywodzą na myśl modernistyczne powieści erotyczne, w których uzewnętrznianie zachowania liczy się bardziej niż podświadomość. W trójkącie Bernhard Reich – Asja Lacis – Walter Benjamin dostrzec można pewne podobieństwa do utworów Eliasa Canettiego, Brunona Schulza czy Franza Kafki. Wątek romansu (bardzo specyficznego), momentami wręcz irytujący, daje jednak dziennikowi stylistyczną spójność.

„Dziennik moskiewski” ma również szczególną wartość jako źródło historyczne. Zdaje się o tym decydować wcale nie pieczołowicie odmalowany wachlarz działaczy komunistycznych (w większości zresztą rozstrzelanych dekadę później), ale znakomicie uchwycona fizjonomia Moskwy w najciekawszym okresie NEP-u. Benjamin poczynił w trakcie dwumiesięcznego pobytu wiele przenikliwych obserwacji dotyczących miasta, które w tej formie miało niedługo – w wyniku politycznych i urbanistycznych ambicji Stalina – przejść do historii. Wrodzone wyostrzenie obserwacji ludzkich zachowań i wyczulenie na dźwięki pozwoliło mu czynić trafne porównania Rosji i Zachodu, ale także wyłapywać z pozoru nieistotne szczegóły.

Analizując zmiany społeczne będące skutkiem rewolucji, fascynował się także nową kulturą sowiecką. Z racji zawodowych zainteresowań głównymi miejscami swoich obserwacji uczynił teatry, kina i wystawy. Jednak równie intensywnie jego uwagę zajmuje „ulica” – z niewysoką zabudową, bez transportu samochodowego, z kolejkami przed państwowymi sklepami. Zagadnieniu handlu i kapitalizmu państwowego, noszącemu zresztą wiele rysów z okresu inflacji, Benjamin poświęca wiele uwagi. Konsekwencją zlikwidowania tradycyjnej „burżuazji” było nasilenie się przejawów kultury chłopskiej w przestrzeni publicznej. Objawiała się ona choćby w formie straganów ulicznych czy przekupek stojących przy placach:

[…] wszystko, pastę do butów, ilustrowane książki, artykuły piśmienne, ciasto i chleb, a nawet ręczniki sprzedaje się na ulicy pod gołym niebem, tak jakby nie była to zima w Moskwie i 25 stopni mrozu, lecz lato w Neapolu. (s. 61)

Benjamin, zapalony kolekcjoner, dostrzega te zmiany nawet w zabawkach, których chłopskie pochodzenie jest jego zdaniem wyraźnie widoczne:

reklama
Wszystko to jest prostsze i toporniejsze niż w Niemczech […]. Tu tak jak w Rydze widać piękne prymitywne malarstwo na szyldach sklepowych […]. Asja słusznie uważa za charakterystyczne, że lud chce wszędzie, także na reklamach, widzieć przedstawienie jakiegoś rzeczywistego działania. (s. 33–34)

Po powrocie do hotelowego pokoju notuje ceny (butelka wody mineralnej – 1 rubel, futrzany kostium wysadzany barwnymi perłami – 250 rubli). Analizuje jadłospisy restauracji, dzięki czemu wiemy, co i jak jadano wówczas w moskiewskich lokalach. Rzuca mu się też w oczy nowy styl życia moskwianinów, dla których dom przestaje być tradycyjnym centrum:

Jak we wszystkich pokojach, które dotąd widziałem, jest tu mało mebli. Ich ponura, drobnomieszczańska forma działa tym bardziej przygnębiająco, że pokój jest słabo umeblowany. […] W tych pomieszczeniach, które wyglądają jak lazaret po inspekcji, ludzie wytrzymują dlatego, że swoim sposobem życia wyobcowali się z nich. Miejscem ich życia jest biuro, klub, ulica. (s. 43)

Po rewolucji zmieniło się także podejście do czasu, w kapitalizmie będącym przecież czymś bezcennym:

Sądzę, że tylu zegarmistrzów, co w Moskwie, nie ma nigdzie na świecie. Tym bardziej to osobliwe, że ludzie tutaj mają dość swobodny stosunek do czasu. […] Obserwując ludzi na ulicach, rzadko ujrzymy kogoś spieszącego, chyba że jest bardzo zimno. Chodzi się tutaj zakosami. (Bardzo znamienne, że jak opowiadał mi Reich, w jakimś lokalu klubowym wisi na ścianie szyld z przestrogą; Lenin powiedział, że czas to pieniądz. Aby więc wypowiedzieć ten banał, trzeba zaangażować najwyższy autorytet). (s. 81)

To tylko kilka przytoczonych odwołań, bowiem rozpiętość tematyki zainteresowań i skala obserwacji Benjamina jest imponująca. Wyliczając źródła światła na moskiewskich ulicach (śnieg, lampy karbidowe na straganach, reflektory samochodowe), natychmiast dodaje:

W innych dużych miastach te reflektory są zakazane: tu nie sposób sobie wyobrazić nic bardziej irytującego niż to zuchwałe eksponowanie nielicznych aut, które w służbie niektórych beneficjentów NEP-u (i przedstawicieli władzy) omijają powszechne trudności komunikacyjne. (s. 79)

Przykłady takich spostrzeżeń, fascynujących swoją wieloaspektowością, można mnożyć. Pod kolejnymi datami czytelnik znajdzie opisy warunków mieszkaniowych, charakterystycznych gmachów Moskwy (drewnianego mauzoleum Lenina, siedziby Czeka na Łubiance) czy też całych dzielnic (Kitajgorod). Na marginesie warto dodać, że miłośnikom „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa pasjonujące wydadzą się opisy ul. Sadowej, na której kilka lat po wizycie Benjamina w Moskwie zamieszka w jednej z kamienic Woland ze swoją diabelską asystą.

reklama

Ktoś jednak mógłby postawić zarzut, że nawet najciekawsze obserwacje miejskiej codzienności wydadzą się zwyczajnie banalne, jeżeli uświadomimy sobie, jakim miejscem była w rzeczywistości porewolucyjna Moskwa. Nie jest to zarzut bezzasadny, bowiem strach i terror, nieodłączne cechy każdej dyktatury, były obecne na ulicach sowieckiej stolicy – chociaż bez wątpienia w znacznie mniejszym stopniu, niż to będzie miało miejsce za rządów Stalina. Benjamin, jak na intelektualistę wielkiego formatu przystało, zdolny był jednak do autorefleksji, pomimo iż podczas pobytu w Rosji nie spotkały go żadne osobiste nieprzyjemności. Szybko doszedł on do konstatacji, że bycie komunistą w państwie rządzonym przez proletariat oznacza zupełną rezygnację z osobistej niezależności. Znamienny wydaje się więc zapis pod datą 28 stycznia 1927 roku, jeden z ostatnich poczynionych przed wyjazdem z Moskwy:

Życie w Rosji wewnątrz partii jest dla mnie za trudne, a poza nią oferuje o wiele mniej szans i raczej nie jest łatwiejsze. Asja [Lacis] tymczasem zakorzenia się tu w Rosji na wiele sposobów. Owszem, tęskni też do Europy, w czym spory udział ma to, co może jej się wydać pociągające we mnie. I życie z nią w Europie, gdyby dała się na nie namówić, mogłoby pewnego dnia stać się dla mnie czymś najważniejszym, czymś mi najbliższym. W Rosji – nie sądzę. (s. 189)

„Dziennik moskiewski” jest lekturą inspirującą. Dla osób zainteresowanych historią Moskwy – po prostu obowiązkową. Co szczególnie istotne, dzięki znakomitemu przekładowi jest to lektura bardzo przyjemna. Na zakończenie chciałbym jeszcze powrócić do wątku romansu, o którym pisałem na wstępie. Asja Lacis była kobietą, która w decydujący sposób wpływała na życie Benjamina. Spotkali się w 1924 roku w Berlinie i rok później w Rydze, zanim – w dużej mierze za jej sprawą – podjął wyprawę do Moskwy. Asja była chora, chociaż z „Dziennika” nie dowiadujemy się niczego o charakterze tej choroby. Większość czasu przebywała ona w sanatorium, gdzie Benjamin ją odwiedzał. Lacis nie brała aktywnego udziału w jego działaniach, choć odczytywanie jej przez Benjamina fragmentów dziennika może wskazywać, że liczył się on jednak z jego upublicznieniem. Daremne czekanie, nieudane zabiegi i ciągłe odrzucanie miłosne odnotowywane są w dzienniku z desperacką dokładnością.

Któregoś dnia Benjamin pojechał z Asją Lacis do jej mieszkania. Jechali saniami mocno przytuleni do siebie, a naokoło panował mrok. To był jedyny mrok, jaki dzielili w Moskwie – na środku ulicy i na ciasnym siedzeniu sań. Kilka lat później Benjamin rozwiódł się dla niej, ale wspólnego życia nigdy nie udało im się ułożyć.

Konsultacja merytoryczna: Krzysztof Kosiński

Redakcja: Michał Przeperski

Korekta: Agnieszka Kowalska

reklama
Komentarze
o autorze
Andrzej Skalimowski
Absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk. Pracuje nad biografią Józefa Sigalina, naczelnego architekta Warszawy w latach 50.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone