„Walkiria” (reż. Bryan Singer) – recenzja i ocena filmu

opublikowano: 2009-03-25, 15:55
wszelkie prawa zastrzeżone
Pierwsze miesiące 2009 roku zachwyciły niejednego wielbiciela produkcji historycznych. Premier filmów traktujących o wydarzeniach i postaciach historycznych wyszło ostatnio całkiem sporo. Ich poziom nie był oczywiście wyrównany. Pojawiły się obrazy zachwycające, dobre i zupełnie przeciętne. Jak dotąd, w moim rankingu faworytem wciąż pozostaje _Obywatel Milk._ _Walkiria_ plasuje się na miejscu drugim.
reklama
Walkiria (Valkyrie)
Czas:
121 minut

Walkiria opowiada historię zamachu, który w 1944 roku w Wilczym Szańcu miał doprowadzić do pozbawienia życia Hitlera. Ponieważ efekt tego zamachu znany jest widzom od początku, los bohaterów obrazu Bryana Singera przypomina nieco los bohaterów greckiej tragedii. Wiemy co się wydarzy, ale ta wiedza nie przeszkadza nam oczekiwać końca w napięciu.

Umiejętnie budowana atmosfera, to niewątpliwa zasługa reżysera, który w swojej karierze zdaje się dokonywać swoistego przełomu. Po wyreżyserowaniu powrotu Supermana oraz dwóch części przygód X Men-ów Bryan Singer sięgnął po coś zdecydowanie bardziej realnego. Jedynie „bardziej”, bowiem krystalicznie doskonały główny bohater, obecny we wcześniejszych produkcjach, pozostał. Swoją drogą, zawsze nurtowało mnie to upodobanie do świata czarno-białego. Na lekcjach historii, o Walkirii nie dowiedziałam się niczego. Tak jak nie dowiedziałam się o żadnym z pozostałych zamachów na Adolfa Hitlera, o żadnej niemieckiej konspiracji. Niemcy byli źli, koniec i kropka. Z tego powodu filmy takie jak Walkiria wydają mi się bardzo ważne, bo pokazują tą drugą część prawdy. Problem w tym, że nikt nie pokazuje środka. Jakby zwykli ludzie po prostu nigdy nie istnieli.

Walkiria jest więc filmem ważnym, dobrze obmyślanym i dobrze zagranym. W rolę Clausa von Stauffenberga, pułkownika, który przewodził spiskującej grupie wojskowych wcielił się Tom Cruise, którego gra była nawet zadowalająca. Na jego tle wyróżniały się jednak kreacje zdecydowanie barwniejsze. Bill Nighy i Eddie Izzard po raz kolejny pokazali niesamowitą wręcz wszechstronność. Ciekawe i wiarygodne postaci stworzyli także: Kenneth Branagh, Terence Stamp, Tom Wilkinson, David Bamber i Carice van Houten.

Film należy pochwalić również za zdjęcia i scenografię. Nie rozwodząc się nam nim już dłużej, napiszę tylko, że polecam!

Zredagował: Kamil Janicki

reklama
Komentarze
o autorze
Grażyna Latos
Absolwentka Szkoły Gender Mainstreaming oraz Akademii Media i Gender w IBL PAN. Jedna z autorek publikacji „20 lat 20 zmian. Kobiety w Polsce w okresie transformacji 1989-2009”. Współpracuje z Fundacją Feminoteką oraz Fundacją Gender Center. Od lipca 2008 roku stała publicystka „Histmaga”. Od marca 2009 do czerwca 2010 w składzie redakcji. Do września 2011 członkini rady merytorycznej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone