Wadim W. Kożynow – „Stalinowski terror” – recenzja i ocena
Książki o Rewolucji Rosyjskiej, wojnie domowej w Rosji i budowaniu Związku Sowieckiego wydawane oficjalnie w naszym kraju charakteryzowały się czarno-białym spojrzeniem. Do roku 1989 pisano w nich dobrze o Czerwonych i źle o Białych, a potem – po roku 1989 – odwrotnie. Wydana przez Bellonę książka Wadima Kożynowa pt. „Stalinowski Terror” nie wpisuję się w żaden z tych dwóch schematów, jest unikatowa. Ale nie jest to bynajmniej powód do chwały.
Wadim Kożynow (1930-2001) nie był historykiem, lecz literaturoznawcą, krytykiem literackim i publicystą. W 2005 r. wydano, pośmiertnie, jego książkę pt. „Prawda o stalinowskich represjach: przetłumaczoną na język polski jako „Stalinowski Terror”. Książka składa się z pięciu rozdziałów poświęconych: wydarzeniom 1917 roku, roli bolszewickich wodzów, relacjom władzy i społeczeństwa w okresie międzywojennym i roli Żydów w Sowietach oraz „zagadce” 1937 roku.
Redakcja wydania rosyjskiego zamieściła następujący passus:
Jeśli w ruchu Białych główną część kierownictwa politycznego stanowili masoni, to po drugiej „czerwonej” stronie taką samą rolę odgrywali Judejczycy. Zresztą wystarczy spojrzeć na skład sowieckiego rządu w pierwszych latach po rewolucji, by się o tym przekonać. Destrukcyjna rola tych ludzi dla Rosji i narodu rosyjskiego jest porównywalna tylko z bombardowaniem atomowym. (s. 6)
Ten „wstęp” chociaż nie jest autorstwa Kożynowa, daje pogląd, do co „linii politycznej” książki. Została ona napisana w tym duchu, choć trzeba przyznać, że przedstawiając swoje poglądy Kożynow robi to o wiele bardziej finezyjnie niż to autorzy ‘wstępu”. Zapewne zresztą dlatego, że jako krytyk literacki posiadał pewne umiejętności analityczne.
Czytając Kożynowa ma się wrażenie, że 100 lat temu najbardziej przenikliwymi graczami na rosyjskiej scenie politycznej byli członkowie Czarnej Sotni. To jeden z nich na rok przed rewolucją miał powiedzieć, zwracając się do rosyjskich liberałów: Przygotowujecie grób dla siebie i milionów niczego niewinnych obywateli (s. 7). Według autora to masoni działający w różnych partiach, na zlecenie masonerii zachodnioeuropejskiej rozbili państwo i armię. Na dowód przytacza liczby masonów-ministrów, którzy mieli w ogromnej przewadze zdominować Rząd Tymczasowy. Masonami lub utajonymi masonami mieli być wszyscy najważniejsi dowódcy Białych Armii.
Przeczytaj:
- Jörg Baberowski – „Stalin. Terror absolutny”
- Rzeź sowieckich generałów
- Richard Sorge: superszpieg Stalina?
Jak wygląda manipulacja Kożynowa? Dobrze pokazuje to przedstawiony przez niego opis działalności rosyjskich oficerów w wojnie domowej. Autor wielokrotnie podkreśla jak wielu z nich (tj. 30% z ogółu, a w stosunku do tych którzy w ogóle walczyli, jeszcze więcej), zdecydowało się na służbę u Czerwonych. Co prawda pisze, że: Oczywiście można zapewniać, że generałowie i oficerowie szli do Armii Czerwonej pod przymusem albo z głodu, albo po to żeby następnie przejść do Białych (s. 57), ale czyni to w jednym zdaniu i zaraz dodaje zresztą z Białej Armii do Czerwonej przeszło znacznie więcej oficerów niż w odwrotnym kierunku. Potem rozwija temat służby generalicji i innych oficerów u Czerwonych, tak że czytelnik ma wrażenie, że olbrzymia ilość profesjonalnych wojskowych wybrała służbę u Czerwonych (s.180). Niemal zupełnie pomija fakt, że dobrowolnie po stronie Bolszewików opowiedziała się jedynie garstka dowódców. Ogromna większość z nich została zmuszona pod groźbą śmierci oraz ze względu, na to iż ich rodziny zostały przez Czerwonych wzięte jako zakładnicy. Jakby tego był mało, wraz z formalnym rozwiązaniem rosyjskiej armii przez Radę Komisarzy Ludowych oficerów pozbawiono pensji i emerytur, a z czegoś przecież musieli oni żyć. O tym niestety w książce nie ma ani słowa. Można natomiast przeczytać, że najgorszymi łotrami w wojnie domowej byli nie bolszewiccy komisarze czy w ogóle Czeka, ale właśnie byli carscy oficerowie. Kożynow przytacza tutaj nazwiska: Tuchaczewskiego, Antonowa-Owsiejenki i Kakurina. To oni, podczas tłumienia powstania chłopskiego w guberni Tambowskiej używali gazu, żeby wytruć chłopskich powstańców i całe wsie. Autor „zapomina” jednak dodać, że w tym czasie dowódcy ci nie byli carskimi, ale właśnie bolszewickimi dowódcami.
Kożynow stosuje specyficzną metodę naświetlania prawdy. Rzeczy niewygodne dla jego poglądów umieszcza w jednym czy w dwóch zdaniach, jak np. wtedy, gdy pisze, że nie można obarczać cudzoziemców winą za przelane morze krwi, bo przecież sami Rosjanie w ogromnej liczbie brali udział w tej hekatombie. Ale zaraz za tym stwierdzeniem czytelnik napotka całe stronice poświęcone udziałowi obcych w organach władzy i represji, co przede wszystkim dotyczy Żydów, a w dalszej kolejności: Łotyszy i Polaków. W ten sposób czytelnik nie znający dobrze historii Rosji i Związku Sowieckiego, łatwo może nabrać przekonania, że to obcy zgotowali Rosjanom taki los. Kontynuując ten wątek, Wadim Kożynow, szczególnie drobiazgowo opisuje rolę Żydów-bolszewików w rewolucji, wojnie domowej i tworzeniu państwa sowieckiego. Podkreślając, że byli „obcymi” w rosyjskim życiu, stwierdza, że ich odpowiedzialność i wina powinny być uznane za mniej ciężkie niż Rosjan-bolszewików. Ale zaraz dodaje – cytując filologa Mojżesza Altmana – W ogóle Żydzi nie uważali Rosjan za ‘ludzi’. Rosyjskich chłopców i dziewczynki przezywali ‘szajgec’ i ‘sziksa’ a wiec nieczystymi… Rosjanin oczywiście nie miał tez duszy, duszę miał tylko Żyd… (s. 158). Opisując w ten sposób stosunek Żydów do Rosjan, Kożynow przygotowuje czytelnika do następującej tezy: okrucieństwo żydowskich funkcjonariuszy Czeka wynikało z wrogości do Rosjan, którą wyssali oni z mlekiem matki. Jeśli jednak ktoś, chciałby mu zarzucić antysemityzm, to zawsze może odpowiedzieć, że napisał iż wina Rosjan jest cięższa. Niewątpliwie autor jest więc inteligentnym manipulatorem.
Największy sprzeciw wzbudza jednak ostatni, piąty rozdział, nazwany „Zagadką 1937 roku”. Zajmuje on niemal połowę książki. Autor stara się tutaj w bardzo pokrętny, ale zupełnie nieprzekonywający sposób zdjąć winę ze Stalina za dokonanie masakry aparatu partii, starych bolszewików i kadry oficerskiej Armii Czerwonej. Głównym winnym nieszczęść lat 30. XX w. w Sowietach okazuje się według Kożynowa Bucharin – uważany wówczas za partyjnego „liberała”. W rozdziale tym, pomimo iż liczy on 170 stron, czytelnik nie dowie się kto tak naprawdę był winny masakry z 1937 r. Nie ma w niej też słowa na temat osobistych skłonności Stalina, jego przyjemności w upokarzaniu swoich najbliższych współpracowników oraz mordowaniu ich krewnych, w celu zastraszenia tych pierwszych. Stalin to dla Kożynowa „pomocnik” sił historii podążający za ich rozwojem, a w żadnym wypadku nie tyran zmieniający historię świata. Stalin to dla niego nie człowiek, którego nie sposób wybielić, ale przywódca, który…. starał się „złagodzić” bieg kolektywizacji.
Książka Kożynowa nie jest jednak zupełnie bezwartościowa. Bardzo interesujące, sprawiające wrażenie logicznych, są poszczególne wyliczenia odnośnie strat jakie Rosja/ZSRS poniosły w czasie wojny domowej, kolektywizacji i terroru okres przedwojennego i tuż powojennego. Niemniej interesujące są uwagi na temat buntu chłopów przeciwko każdej władzy, który wybuchł jeszcze za czasów Rządu Tymczasowego: „Po rozbiciu istniejącego od wieków państwa lud nie chciał już uznać żadnych form państwowości” (s. 31). Kożynow, moim zdaniem, stawia słuszną tezę, że wojna chłopów przeciw Białym, Czerwonym a nawet Zielonym to wielka rewolucja społeczna. Swoim zasięgiem znacznie wykracza ona poza zagadnienie wojny domowej pomiędzy Białymi i Czerwonymi i na dobrą sprawę wciąż czeka ona na swojego historyka.
Osobną sprawą są zamieszczone w publikacji liczne błędy odnośnie nazwisk i dat. Ich obfitość znamionuje wyjątkowe niechlujstwo wydawnicze. Dla przykładu: s. 13 – minister Guczkow kilkakrotnie jest nazwany Kuczkow; s. 298 – gen. Gamarnik został nazwany Zamarnik; s. 316 – poeta Gumilow to w książce Gumylow; s. 353 – członek Biura Politycznego Andrejew nazwany jest Andrzejew etc.
Jakie konkluzje nasuwają się po lekturze książki Kożynowa? Nie napisał on swojej książki na podstawie badań historycznych. Mamy do czynienia z publicystką historyczna, pisaną z pozycji bliskich narodowym bolszewikom czy podobnym grupom politycznym. Jeśli ktoś jest zainteresowany poznaniem prawdziwego mechanizmu stalinowskiego terroru, to polecam raczej książkę Jorga Baberowskiego pt. „Stalin. Terror absolutny”, której recenzję miałem przyjemność opublikować na łamach Histmaga w zeszłym roku.