W kulturze nie może być egalitaryzmu

opublikowano: 2011-04-24, 12:39
wszelkie prawa zastrzeżone
Stoję na straconej pozycji. Nie mam szans z dwukrotnie liczebniejszą armią wroga. Sam ruszam do walki z duetem pisarskim Jan Siwmir. Może polegnę w tej straceńczej walce. Nawet jeśli, to warto. Wszystko w imię walki z populizmem.
reklama
Łukasz Grzesiczak

W piątek w naszym portalu ukazał się tekst „Powstania, rewolucje i Republika Książki” autorstwa duetu pisarskiego (Iwona Janicka, Sławomir Janicki). Ciekawy i świetnie napisany. Szkoda tylko, że prezentuje pogląd zupełnie fałszywy. Pełno w nim „achów”, „ochów” i udawanych przejęzyczeń, co cały tekst lokuje trochę w pobliżu piosenki. Ale dosyć tych złośliwości. Rzecz jest poważna. Gdy w opisywanym tekście opuścimy wszelkie zabiegi stylistyczne, znajdziemy tezę wyjątkowo niebezpieczną. Autorzy opowiadają się za egalitaryzmem w literaturze. Prześledźmy zatem ich argumenty.

IV RP musi zrobić rewolucję we wszystkich dziedzinach życia. To wiemy. Musi także rozbić sieć układu obecną w życiu literackim. Tak przekonuje Jan Siwmir. Oczywiście używa innego języka, ale to porównanie jest – w moim odczuciu – nad wyraz trafione. Oddajmy głos autorowi: „Generalnie większość osób utalentowanych jest w Polsce niszczona i musi przebijać się samodzielnie przez wrogie, zawistne środowisko. Talent w tym kraju jest jak trąd, który należy omijać, tępić i tłamsić jako zagrażający jedynie słusznym poglądom na literaturę”. Amen. I dalej: „Środowisko pisarskie zamknięte jest w getcie, ustanowiło własne kryteria ocen literatury (takie, którym sami są w stanie podołać), własną hierarchię dziobania, powołało własnych królów, a właściwie królików. Za pomocą koneksji, wymiany dóbr i usług (pamiętacie te czasy?), a nierzadko prostego łapówkarstwa, panują oni na scenie literackiej i indoktrynują młode umysły. W dodatku panowie Maliszewski, Grzebalski, Świetlicki, Winiarski, panie Podgórnik, Wolny-Hamkało, Masłowska czy im podobni nie kryją, że jeśli społeczeństwo nie rozumie tego, co oni piszą, to… trzeba wymienić społeczeństwo”.

Czym Janowi Siwmirowi podpadło środowisko? Nie docenia Katarzyny Grocholi i przereklamowuje Dorotę Masłowską. Rozumiem, że promuje też wulgarność, pornografię i brak szacunku do języka polskiego (stąd chyba przytoczony fragment wiersza, w którym czytamy: „heloł wagino”). Aż dziw, że nie dostało się Andrzejowi Sosnowskiemu, autorowi frazy „Totus Tuus, Siostro”. Zapewne to nie przeoczenie, ale ograniczenia w długości tekstu.

Jan Siwmir ma trochę racji. Wszak recenzenci sami bywają bardzo często autorami książek, niekiedy redaktorami w wydawnictwach decydujący o nakładach książek i ich publikacji. Zasiadają w jury nagród literackich. To wszystko prawda. To małe środowisko, ma swoje sympatie i antypatie, nie zawsze merytoryczne.

Sęk w tym, że jest różnorodne. Nie ma jego centrum, które decyduje jakiego pisarza zrzucić z list bestsellerów, a jakiego grafomana na nią wciągnąć. Nie chcę używać argumentów wyrazistych niczym młócenie cepem, ale innych bohaterów mają recenzenci „Uważam, Rze”, innych „Polityki”. Kogo innego nagradzają jurorzy „Nike”, „Nagrody Literackiej Gdynia”, „Nagrody Wielkiego Kalibru” czy „Nagrody Józefa Mackiewicza”, że ograniczę się tylko do czterech. A i tak sprzedaż książki nakręca Nobel, ale chyba macki naszych krytyków nie sięgają tak daleko? Jak Pan sądzi, Panie Siwmir? Jedni podpisują list w obronie poety, inni popierają skarżącego go Adama Michnika. Teza, że Wolny-Hamkało i Karol Maliszewski podczas spotkań w Środzie Śląskiej ustalają kogo powinni czytać Polacy jest śmieszna, a na pewno nieprawdziwa.

reklama

Jan Siwmir chce więcej prozy popularnej. Więcej Katarzyny Grocholi. To przecież ludzie wiedzą, co jest dla nich ciekawą literaturą. Sęk w tym, że w literaturze, podobnie jak w całej kulturze, nie ma miejsca na egalitaryzm. Ktoś otrzymał dar talentu, ktoś inny niekoniecznie (nie piszę, czy posiada go Katarzyna Grochola). Postulaty autora tekstu „Powstania, rewolucje i Republika Książki” świetnie wpisują się w dyskusję, którą żyje dziś środowisko teatralne. Rozpoczął ją niedawno Maciej Nowak na portalu „Krytyki Politycznej”. Zauważył, że coraz więcej teatrów gustuje w lekkim komediowym repertuarze, który okrasza popularnymi, często znanymi z seriali, twarzami. Widzowie świetnie bawią się na takich przedstawieniach. Powstaje pytanie, czy to ciągle jest jeszcze teatr, czy też jakiś jarmarczny spęd. Lubię też tę historię, którą na wykładach opowiadał nam profesor Ryszard Legutko. Alexandre Kojeve – znany marksista – podczas rewolty studentów w '68 roku wykładał na Sorbonie. Dla znaczącej części rewolucyjnej młodzieży był ogromnym autorytetem. Gdy w Paryżu rozpoczęły się studenckie zamieszki, żacy przyszli do Kojeve'a. Zapytali go, co mają robić. Profesor odparł: Czytajcie klasyków, uczcie się greki.

„O sukcesie książki decydują czytelnicy, nogami i kieszeniami. U nas o sukcesie decydują tzw. krytycy, którzy na zamówienie i zgodnie z wytycznymi zaprzyjaźnionego z nimi autora piszą recenzję i umieszczają ją w zaprzyjaźnionym piśmie. Książka ma świetne notowania, tylko nikt jej nie kupuje. Nijak się to zatem nie przekłada na pieniądze, stąd też w społecznym odbiorze pisarz to frajer” - czytamy w komentowanym tekście. Tymi słowami Jan Siwmir strzelił sobie w stopę. To właśnie cytowani przez autora Dorota Masłowska i Marcin Świetlicki zdobywali empikowe „topki”. Okupywali je bardzo długo. Tak wiele osób zagłosowało nogami i kieszeniami za Masłowską, że jej wydawca Paweł Dunin-Wąsowicz za sprzedaż jednego tylko tytułu zdołał sfinansować literacki miesięcznik „Lampa”. Podobnie było zresztą z przygodami Mistrza – polskiego Philipa Marlowe'a stworzonego przez Marcina Świetlickiego, które okupywały listy bestsellerów. Zresztą dzisiejsze listy bestsellerów zajmują nieraz książki, których recenzji nie sposób znaleźć w mainstreamowych mediach. Choćby tylko dlatego, że mainstream nie poświęca literaturze zbytniej uwagi. Co to oznacza? Raczej słabość środowiska recenzentów, a nie jego hegemonię.

To prawda, w Polsce pisarz nie zarabia kokosów. Choćby ze względu na nakłady książek. Pisarze żyją z zagranicznych wydań, stypendiów, uniwersyteckiej pensji, są redaktorami czy copywriterami. Jesteśmy krajem, w którym tomik poetycki (jeśli nie jest to powiedzmy Zagajewski, Szymborska, czy Ewa Lipska) często nie przekracza 500 egzemplarzy, a pisarze uznani prozaicy pokroju Jerzego Sosnowskiego nie przekraczają często 5000 egzemplarzy nakładu swoich powieści. Dlatego wszelkie pomysły wspierania czytelnictwa mają sens. 6 mln rocznie na wspieranie wydawców i 8,5 mln na rzecz poprawy wizerunku książki rocznie (czyli w sumie 43,5 mln w ciągu trzech lat) nie – jak twierdzi Jan Siwmir - „zostanie zawłaszczone przez obecnie miłościwie nam panujących guru od literatury”. Wspomoże wydać często drogie i nieopłacalne serie krytyczne. Nie wiem, czy 8,5 miliona złotych na rzecz poprawy wizerunku książki wystarczy, by najnowszą książkę Darka Foksa kupiło więcej osób niż jest samych studentów filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Dobrze, że rząd robi cokolwiek, by wzrosło polskie czytelnictwo. Dziś trochę wstydzę się żyć na takim książkowym bezludziu jak Polska.

Zobacz też:

Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.

Redakcja: Michał Świgoń

reklama
Komentarze
o autorze
Łukasz Grzesiczak
Łukasz Grzesiczak – rocznik 1981. Absolwent filozofii UJ, próbuje skończyć bohemistykę na UJ. Przygotowuje doktorat o Europie Środkowej w Instytucie Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Pracował jako piarowiec kultury, asystent senatora oraz wydawca on-line w portalu społecznościowym. Czechofil, dziennikarz, recenzent kulturalny – obecnie współpracuje m.in. z tygodnikiem „Przegląd”, czeskim magazynem „Listy”, „Nową Europą Wschodnią”, „Witryną czasopism” i portalem „polis.edu.pl”. Publikował m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Newsweeku”, „GW”, „Dzienniku Zachodnim”, „Twórczości” i „Lampie”. Jego proza ukazywała się na łamach „Pograniczy”. Tłumaczy z języka czeskiego i słowackiego. Uwielbia kawę, domino, Milana Kunderę i The Clash. Bloguje na http://kostelec.blox.pl

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone