W gabinecie Piłsudskiego: przed starciem z bolszewikami

opublikowano: 2022-05-20, 16:34
wszelkie prawa zastrzeżone
Od wschodu w stronę Warszawy nadciąga nawała bolszewicka. Do gabinetu Józefa Piłsudskiego przybywa jego powiernik, Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Marszałek będzie miał dla niego trudne zadanie...
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Krzysztofa Golucha „W tajnej służbie II Rzeczypospolitej” (tom I).

Marszałek Józef Piłsudski siedział za biurkiem w Belwederze i bawił się pionkiem szachowym. Po drugiej stronie stało puste krzesło. Gra w szachy stanowiła jego ulubioną rozrywkę, pozwalała skupić myśli i dawała przyjemność. Postawił gońca na właściwym polu. Skupienie i trzeźwy osąd spraw były mu teraz potrzebniejsze niż kiedykolwiek.

Wolna rozprawa z bolszewią jest nieunikniona; przez nią od dawna postanowiona i gotowana – przeczytał ostatnie zdanie z przygotowanej przez wywiad analizy sytuacji na wschodzie i cisnął ją na stosik z charakterystykami sowieckich przywódców. Wywiad nie dostarczył mu niczego, czego by nie dało się wyczytać z przebiegu wypadków.

Józef Piłsudski w 1919 roku

Nie miał złudzeń. Od strony Sowietów waliła ku Warszawie ogromna burza. Na nieszczęście niewielu polityków, którzy piastowali istotne funkcje, to rozumiało. Oskarżali go o zapędy dyktatorskie i opóźnianie pierwszych wyborów do sejmu. Prawda, że chciał władzy, ale nie po to, by kogokolwiek uciskać, tylko żeby ojczyznę ratować. Sejm już teraz stawał się jedynie polem do kłótni między małymi ludźmi, którzy potrafią tylko dbać o własny interes. Kraj nad wszystko potrzebował stabilnego centrum decyzyjnego, by móc skutecznie bronić swoich interesów. Nie wolno było działać przewlekle i kunktatorsko.

Rzeczpospolita nie miała dość sił, by angażować je na wielu frontach jednocześnie. A frontów było wiele, bo niemal każdy sąsiad rościł sobie pretensje terytorialne. Nie mógł ocalić wszystkiego. Dlatego pragnął wytężyć wszystkie siły na wschodzie, bo stamtąd zguba przyjdzie. Na przebieg granicy zachodniej nie miał wpływu, o tym zadecyduje Ententa. A on w tamtych kręgach nie był zbyt popularny.

Ciche skrzypienie otwieranych drzwi wyrwało go z zamyślenia. Do pokoju wsunęła się Aleksandra Szczerbińska. Od razu na wejściu pociągnęła nosem i wykrzywiła porcelanową twarz w grymasie niezadowolenia. Miała na sobie zwiewną koszulę nocną, która w cudowny sposób uwydatniała jej zgrabną figurę. Zwinnie wsunęła mu się na kolana.

– Kochanie, prosiłam, żebyś nie palił tych śmierdzących papierosów – szepnęła, wtulając się w szary legionowy mundur. – Dlaczego tyle pracujesz? Już dawno północ minęła. Wiesz, że nie lubię bez ciebie zasypiać.

Uśmiechnął się. Palenie rosyjskiego tytoniu było jego dawnym przyzwyczajeniem jeszcze z Syberii, którego nie miał zamiaru się wyrzec. Nawet dla Oli.

– Wiesz dobrze, że moje serce należy do dwóch kobiet. Do Polski i do ciebie. Ale, na Boga, jestem naczelnikiem państwa, a w swoim własnym domu zapalić nie mogę. Pracuję, kochanie, bo ktoś musi. Teraz czekam na Wieniawę, więc zostaw mnie. – Pocałował ją lekko w usta i zsunął z kolan.

reklama

Zawsze to samo – pomyślała. Od zawsze tkwiła w jego cieniu. Była podporą, która pojawia się we właściwym momencie. Czy chciała tak wiele, gdy marzyła o zwyczajnym rodzinnym życiu? Nie. Gdyby chociaż naprawdę była członkinią jego rodziny. Formalnie była nikim, choć niedawno urodziła mu córkę. Nie mogła zostać jego żoną, ponieważ Maria nie zamierzała dać mu rozwodu. Żyli ze sobą jak mąż i żona, ale z punktu widzenia prawa ona była prostytutką, a ich córka bękartem. Czuła, że tkwi to między nimi jak zadra.

Dawniej znajdował dla niej czas, mimo że i wtedy pochłaniały go obowiązki państwowe. Teraz traktował ją jak powietrze. Sprawa jego poprzedniego małżeństwa musiała być tego przyczyną. Niczym przecież go nie uraziła. Chyba że ma do niej żal, że ich pierwsze dziecko nie było chłopcem. Wiedziała, że mężczyźni wolą mieć syna, choć nigdy otwarcie się do tego nie przyznają.

– Dlaczego ostatnio jesteś wobec mnie taki oschły? – przemówiła. – Czy masz problem z tym, że nie potrafiłam dać ci syna? A może chodzi o rozwód z Marią? Dla mnie liczy się tylko to, że jesteś ze mną i naszą córką, a urzędowe papierki nie mają dla mnie znaczenia – skłamała, bo wiedziała, że to właśnie chciał usłyszeć.

Zamiast odpowiedzi przyciągnął ją do siebie i pocałował. Tym razem dłużej i namiętniej. Czuła zapach tytoniu i szorstkie wąsy, które łaskotały ją po twarzy. Ale nie dbała o to. Wreszcie czuła ten sam co dawniej żar, który ich połączył. Zrzuciła mu ramieniem maciejówkę z głowy i zaczynała rozpinać guziki munduru. Ale strącił jej rękę.

Józef Piłsudski z por. Bolesławem Wieniawą-Długoszowskim, 1916 rok

– Nie mogę. Chciałem ci tylko pokazać, że jesteś głupia, jeśli myślisz, że kiedykolwiek przestanę cię kochać. No, chyba że przestaniesz tak sprawnie rozpinać guziki? – Pogładził ją po słomkowych włosach. – Wiem, że ostatnimi czasy nie poświęcałem ci zbyt wiele uwagi. Ale naprawdę nie mogę. Teraz waży się los wszystkiego, o co walczyliśmy. W takim czasie żaden przywódca nie może myśleć o własnej rodzinie, choćby nie wiem jak bardzo kochał swoich najbliższych. Dziś w nocy spisałem testament, w którym ofiarowuję wam wszystkie moje obecne i przyszłe kapitały. Moja córeczka będzie używać mojego nazwiska, bo taka jest moja wola. O nic już się nie martw…

Spojrzał na jej usta i zapragnął jeszcze raz ich posmakować, ale drzwi otworzyły się i do środka wpadł Wieniawa-Długoszowski.

Był to człowiek, w którym siedlisko obrały sobie wszelkie sprzeczności. Kobieciarz, jakiego trudno by znaleźć we wszystkich pułkach kawalerii, jednocześnie doskonały dowódca i polityk. Lubił też sobie wypić. Ale komendant cenił go wysoko i bardzo faworyzował. Wieniawa odpłacał mu się szczerym przywiązaniem i wiernie mu służył. Kto go znał, pokochać musiał, bo jednał sobie ludzi w sposób, którego najlepsi dyplomaci by się nie powstydzili. Toteż Piłsudski widział jego dalszą karierę w dyplomacji, ale tego jednego nie potrafił na nim wymóc. Dla niego liczyły się tylko konie i szabla. Bo też i wyglądał jak prawdziwy ułan. Wysoki, barczysty, z twarzą smagłą i szczupłą. Czarne włosy nosił zawsze krótko ostrzyżone, aby nie wystawały spod ułańskiej czapki. Błękitne oczy zdawały się pełne melancholii, co pozwalało mu zjednywać sobie skamandrytów i aktorów. Ułański mundur, idealnie zapięty, przylegał do ciała i dopełniał całości obrazu. Bez munduru żyć nie umiał i nie chciał.

reklama

Komendant omal nie parsknął śmiechem na widok miny adiutanta, gdy ten zobaczył go w porozpinanym mundurze, obejmującego Aleksandrę.

– No, kogo jak kogo, ale ciebie gorszyć to nie powinno. Wolę się nawet nie domyślać, gdzie znaleźli cię moi ludzie – powiedział, wskazując ręką fotel naprzeciwko biurka.

Długoszowski rozsiadł się wygodnie i nie pytając o pozwolenie, wziął z biurka jedno z cygar; przyciął je i zapalił. Wypuściwszy kilka kłębów dymu w stronę okna, rzekł:

– Ja po prostu nie lubię przeszkadzać ludziom. Gdybym wiedział, że nie jesteś sam, to nigdy bym nie wszedł bez pukania. Ale chyba masz coś ważnego, skoro ściągasz mnie o takiej porze?

Piłsudski nie odpowiedział. Zamiast tego zwrócił się do narzeczonej:

– Wybacz, Olu, ale mamy do omówienia ważne sprawy. Wolałbym, żebyś nie słyszała, o czym tu mówimy.

Aleksandra zacisnęła drobne dłonie, by nie wybuchnąć gniewem. Wiedziała, że nigdy nie stanie się powierniczką męża. I może właśnie dlatego tak bardzo nie znosiła Wieniawy, który był jego totumfackim. Z innym człowiekiem próbowałaby negocjować. Ale Ziuk nie znosił sprzeciwu. Podział obowiązków w ich związku był więcej niż jasny. On żył polityką: oddychał nią, pił ją i jadł. Ona dbała o dom. Pilnowała, by w ich ukochanym Milusinie odnajdywał rodzinne ciepło, którego tak potrzebował.

Mogła się na to zżymać, ale zmienić tego nie była w stanie. Toteż i teraz podporządkowała się jego woli. Ukłoniła się Bolesławowi, życząc dobrej nocy, pocałowała męża w policzek i wyszła. Drzwi zamknęły się za nią z cichym skrzypieniem. W pokoju zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał Długoszowski.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Krzysztofa Golucha „W tajnej służbie II Rzeczypospolitej” (tom I i II) bezpośrednio pod tymi linkami (tom I oraz tom II)!

Krzysztof Goluch
„W tajnej służbie II Rzeczypospolitej. Tom I. Operacja berlińska”
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Novae Res
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
392
Format:
130x210 [mm], skrzydełka
ISBN:
978-83-8219-646-7
EAN:
9788382196467
Krzysztof Goluch
„W tajnej służbie II Rzeczypospolitej. Tom II. Napad”
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Novae Res
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
382
Format:
130x210 [mm], skrzydełka
ISBN:
9978-83-8219-653-5
EAN:
9788382196535

Ten tekst jest fragmentem książki Krzysztofa Golucha „W tajnej służbie II Rzeczypospolitej” (tom I).

– Dlaczego jej to robisz? Przecież musisz widzieć, że ona chce dzielić twój trud. Chce być dla ciebie wsparciem i opoką. A ty to lekkomyślnie odrzucasz. Widzę, jak mi zazdrości tego, że ja wiem, co myślisz na tematy polityczne. Pozwól jej na to. Weź ją na paradę wojskową. Wprowadź do polityki.

reklama

– Wybacz mi szczerość, przyjacielu, ale ty jesteś chyba ostatnią osobą mogącą udzielać komukolwiek rad w kwestii życia rodzinnego. Ja przynajmniej jej nie zdradzam, jak ty swoją żonę. Więc pozostaw moje sprawy osobiste w moich rękach. Chcesz wiedzieć, dlaczego nie pozwalam jej na mieszanie się do polityki? Odpowiem ci na to. Ale jeśli dowiem się, że jej o tym powiedziałeś, to zadbam o to, żebyś smutno skończył. Polityka to zajęcie dla k… i złodziei. Ja nie chcę, żeby ona zmieniła się przez władzę. Jest moją podporą. Przy niej wypoczywam od intryg, spisków i zdrad. Ale nie po to cię wezwałem, żeby o tym rozmawiać. – Przesunął w stronę adiutanta jedną z teczek. – Tam masz raport naszego wywiadu o zdobyciu Wilna przez bolszewików i przekazaniu go marionetkowemu tworowi, jakim jest Białoruska Republika Ludowa.

Józef Piłsudski studiujący mapę w okresie bitwy warszawskiej

Długoszowski otworzył teczkę. W skupieniu studiował zapis walk Samoobrony Wileńskiej, najpierw z Niemcami, a potem z Sowietami. Ogarniał go żal, że nie mogli udzielić w porę pomocy, ponieważ Niemcy nie przepuścili regularnych jednostek, które posłali w kierunku miasta. Walczący tam Polacy i bez tego odparli pierwszy atak Armii Czerwonej. Ale czekanie na kolejne uderzenie mijało się z celem. Dlatego wszystkie oddziały Samoobrony wycofały się z miasta, aby nie ulec rozbiciu. Dotarł do końca raportu i zamknął teczkę.

– Nie rozumiem, czemu mam to czytać, skoro dokument nie zawiera nic, co nie byłoby już nam wiadome. Chyba nie dlatego kazałeś mi rzucić wszystko i gnać tu na złamanie karku?

Naczelnik, zamiast odpowiedzieć, podał mu kolejną teczkę.

Wieniawa sprawnie przeczytał raport Dobrowolskiego o wykryciu wzmożonej aktywności niemieckiego wywiadu w Wielkopolsce. Szczególnie zainteresował go projekt operacji berlińskiej i streszczona historia wykrycia wrogiej agentury. Roześmiał się i rzekł:

– Uwiedzenie tej dziennikarki to powinno być moje zadanie. Ktoś bez doświadczenia w stosunkach z kobietami dużo może zaszkodzić. Ale dalej nie rozumiem, co łączy Wilno z Poznaniem. Jeśli ty widzisz taki związek, to mi go wskaż, bo ja go nie dostrzegam.

Piłsudski uśmiechnął się. Cieszyło go to, że chociaż raz dostrzegł coś przed swoim podkomendnym. A sam przed sobą przyznać musiał, że duża była to sztuka. W jego młodym przyjacielu jak w soczewce odbijały się wszystkie zalety i wady narodu. Chłopak robił wiele głupstw, ale świństwa nie zrobił nikomu. Kierowany przez człowieka z jego doświadczeniem mógł zajść wysoko. Ale wśród politycznych intryg czuł się jak ryba w wodzie i potrafił je rozsupływać z podziwu godną zręcznością.

– Dlaczego Niemcy bronili Wilna przed naszymi rodakami? Przecież państwa Ententy nakazały im zwinąć armię i wycofać się w granice Niemiec. Oficjalnie rząd Republiki Weimarskiej poparł te plany, z jakiego więc powodu Niemcy walczyli zamiast oddać nam miasto? Dlaczego utrudnili naszym oddziałom dotarcie do grodu, choć pozornie nie mieli w tym interesu? Mnożył znaki zapytania. Niemal widział, jak trybiki w umyśle Wieniawy się obracają. Czekał, kiedy dostrzeże na jego twarzy ślad zrozumienia. Na razie widział jedynie maksymalne skupienie. Nie po raz pierwszy, patrząc na niego, zastanawiał się nad złożonością ludzkiej natury. Kim był Wieniawa- -Długoszowski? Wszyscy znali go jako wyśmienitego żołnierza i pijaka. Ale według niego był kameleonem, który potrafił stać się, kim zechciał. Między pijakami był pijakiem, między poetami – poetą, między politykami – politykiem, a między żołnierzami – żołnierzem.

reklama

– Chodziło im o to, żebyśmy nie opanowali miasta – mruczał Wieniawa, trąc skronie. – Skoro nie my, to kto miał je opanować? Przecież nie walczyliby dla Litwinów, bo nie mają w tym interesu. Dla czerwonych? Przecież oni są dla nich największym zagrożeniem, bo otwarcie głoszą konieczność rewolucji proletariackiej. A to nie może się podobać nikomu z arystokratycznych kręgów władzy.

Józef Piłsudski ze sztabem w czasie wojny polsko-bolszewickiej

Wstał od biurka, nalał sobie spirytusu i wypił duszkiem. Oblizał usta językiem, aby nie zmarnować ani kropli. Chuchnął kilkakrotnie. Poczuł, jak wypity alkohol przyśpiesza krążenie krwi w żyłach. Nie był pijany, bo nieraz i trzy razy więcej wypijał bez widocznych efektów. Jego umysł stał się cudownie jasny. Bolszewicy są dla Niemiec największym zagrożeniem – to fakt bezsporny. Dobrze by było skierować ich apetyty w inną stronę. Choćby na nas. W naszej obronie nikt palcem nie kiwnie. Wszyscy będą nam oczywiście kibicować, ale pomocy nie udzieli nikt. Prawie zadrżał na samą myśl.

Francuzi wspierali ich, aby pilnowali Niemiec. Ale bynajmniej nie będą się angażować w bronienie nas przed czerwonymi, zwłaszcza że cała rzecz będzie wyglądała na naszą własną awanturę. Gdyby Sowieci opanowali Wilno, które z formalnego punktu widzenia nie należy teraz do nikogo, to komendant podszedłby do sprawy ambicjonalnie, bo tam się urodził. Na pewno kazałby odbić miasto, co musiałoby doprowadzić do zbrojnego starcia z czerwonymi, z czego skorzystałby tylko Berlin.

Czuł, że zbliża się do rozwiązania zagadki. Interes Niemiec stawał się dla niego coraz bardziej oczywisty. Wybuch wojny na wschodzie zmusiłby ich do skierowania wszystkich sił w tamtym kierunku. To dałoby Niemcom wolną rękę w działaniach na spornych terytoriach zachodnich. Dlatego właśnie uaktywnili swój wywiad w Wielkopolsce. Złapał w rękę koniec intrygi, która w założeniu miała wmanewrować Polskę w wojnę. Spojrzał na komendanta z szacunkiem. Uznał, że sam nigdy nie rozgryzłby tego jedynie na podstawie dwóch meldunków wywiadu.

– Jak chcesz im przeszkodzić? – zapytał.

– Zrozumiałeś – stwierdził komendant i dodał: – Zrobimy dokładnie to, co Niemcy. Nawiążemy kontakt bezpośrednio z bolszewikami. Poufnie zapewnimy Lenina, że nasza armia nie będzie utrudniać mu ostatecznej rozprawy z Białymi. Niedawno wysłałem emisariuszy do Denikina i Kołczaka. Zaproponowałem im wspólną akcję przeciwko bolszewikom. W zamian zażądałem, aby uznali nasze granice wschodnie na rzece Zbrucz.

reklama

– Czemu nie dalej? Moglibyśmy zażądać dla siebie znacznie więcej – zasugerował Wieniawa.

– Moglibyśmy – przyznał. – Ale ziemie wschodnie łatwo opanować, a znacznie trudniej je przy sobie utrzymać. Nie mamy dostatecznie silnie rozbudowanego aparatu administracyjnego, by kontrolować te ziemie. Pamiętasz przecież, jak silną tajną policję miał car Mikołaj II, aby utrzymać w ryzach narodowe żywioły. Na kresach zamieszkują: Ukraińcy, Białorusini i ludzie, którzy nie utożsamiają się z żadną z tych narodowości. Oni wszyscy nie zaakceptują naszej okupacji na tych terenach, nawet w łagodnej formie. Nie dość nam wrogów zewnętrznych? Chcemy jeszcze wpuścić sobie wewnętrznego?

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Krzysztofa Golucha „W tajnej służbie II Rzeczypospolitej” (tom I i II) bezpośrednio pod tymi linkami (tom I oraz tom II)!

Krzysztof Goluch
„W tajnej służbie II Rzeczypospolitej. Tom I. Operacja berlińska”
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Novae Res
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
392
Format:
130x210 [mm], skrzydełka
ISBN:
978-83-8219-646-7
EAN:
9788382196467
Krzysztof Goluch
„W tajnej służbie II Rzeczypospolitej. Tom II. Napad”
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Novae Res
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
382
Format:
130x210 [mm], skrzydełka
ISBN:
9978-83-8219-653-5
EAN:
9788382196535

Ten tekst jest fragmentem książki Krzysztofa Golucha „W tajnej służbie II Rzeczypospolitej” (tom I).

Wieniawa szukał w głowie kontrargumentu. Wywód komendanta był spójny i logiczny. Może Rzeczpospolita istotnie powinna skupić się na przejęciu kontroli nad terenami, na których przeważał żywioł polski. Ale czy taka Polska zdoła oprzeć się przemocy sowieckiej? Postanowił wyłożyć nurtujące go wątpliwości.

Komendant wie, co robi. Ale mądrą radą nigdy nie wzgardził – pomyślał.

Józef Piłsudski podczas wizyty w Poznaniu w październiku 1919 roku. Z lewej: gen. Józef Dowbor-Muśnicki, za Piłsudskim mjr Bolesław Wieniawa-Długoszowski, obok nich, po prawej Władysław Seyda (w ubraniu cywilnym)

– Etniczna Polska będzie zbyt słaba, by oprzeć się Sowietom – rzekł. – Myślisz, że Lenin pozwoli, aby ktokolwiek wyrwał się spod wpływów Moskwy? Mówisz, że o losach ziem powinna rozstrzygać zasada samostanowienia narodów je zamieszkujących. Może tak będzie w idealnych czasach, ale w takowych nie żyjemy. Jeśli my nie zajmiemy tych terenów, zrobią to czerwoni; w siłę urosną i nas potem zmiażdżą. Marzenia o utworzeniu przez Ukraińców i Białorusinów samodzielnych państw to mrzonki. Są na to za słabi.

Piłsudski słuchał tych argumentów uważnie. Sam roztrząsał je po wielokroć w czasie długich, nieprzespanych nocy. Szukał drogi. Wojna na wschodzie była nieunikniona. Mógł tylko odwlec ją na najdalszy możliwy termin. Ale uniknąć jej nie był w stanie. Wiedział bowiem, że Sowieci ruszą na nich tak czy owak. Lenin nie był głupcem. Musiał zdawać sobie sprawę, że państwo sowieckie nie zdoła się utrzymać na powierzchni, jeśli będzie otoczone przez wrogów. Chaos, jaki zapanował w Europie, dawał mu znakomitą okazję do zaniesienia sztandaru rewolucji na zachód.

reklama

Na zachodzie zaś nie było siły, która mogłaby mu w tym przeszkodzić. Francja odniosła wprawdzie spektakularne zwycięstwo, ale zapłaciła za nie straszliwą cenę. Wielkie połacie kraju były w ruinie, a naród nie przejawiał już najmniejszej ochoty do walki. Paderewski donosił z Wersalu, że Amerykanie chcą zostawić europejską piaskownicę jej własnemu losowi. Wielka Brytania nie liczyła się w tej rozgrywce, bo walka nie miała rozegrać się na morzu. Polska zdawała się być jedyną przeszkodą na obranej przez niego drodze. I to przeszkodą niezbyt trudną do pokonania. Lenin musiał jeszcze tylko zakończyć wojnę domową, która szalała w kraju, aby móc przerzucić wszystkie siły na zachód.

Piłsudski niemal wył, gdy Biali odrzucili propozycję, aby wspólnie wziąć bolszewików w kleszcze. A przecież jego żądania były więcej niż umiarkowane. Chciał tylko, aby uznali niezależność państwa polskiego. Denikin okazał się jednak krótkowzrocznym głupcem. Stwierdził, że mogą rozmawiać o formule podobnej do Królestwa Kongresowego. A to znów dla niego, Piłsudskiego, było nie do zaakceptowania.

Ich drogi rozeszły się wtedy raz na zawsze. Potem jeszcze wielokrotnie państwa Ententy naciskały na niego w sprawie interwencji w Rosji. Ale nie zamierzał niszczyć jednego wroga, aby zainstalować sobie drugiego. Tym bardziej że Biali mogli uzyskać posłuch na zachodzie, bo tamtejsze rządy traktowały ich jako naturalnych spadkobierców Romanowów. Bolszewicy z kolei, jakkolwiek śmiertelnie niebezpieczni, z pewnością pozostaliby w walce z Polską osamotnieni. To był podstawowy powód, dla którego nie wspomagał Białych. Ale sumienie miał czyste. Jego obowiązkiem było dbanie o dobro narodu, któremu służył, a nie wyciąganie cudzych kasztanów z ognia. Niech Ententa dalej wspomaga Białych. On nie miał zamiaru tego robić.

– Zgadzam się ze wszystkim, co powiedziałeś – rzekł, budząc się z zamyślenia. – Zbudowanie niezależnej Ukrainy i Białorusi siłami jej mieszkańców nie jest możliwe. Ale gdybyśmy wspomogli te działania? – Podniósł rękę, dając znać, by mu nie przerywał, i kontynuował: – Rosja zawsze będzie od Polski silniejsza. I to bez względu na to, jakie formy ustrojowe miałyby te państwa. Wiesz to tak samo dobrze jak i ja. Zgadzam się z tobą, że Lenin nie wypuści z rąk żadnej z republik carskich. Ale jeśli my zajmiemy Kijów i stworzymy groźbę powstania niezależnej Ukrainy, to on tej groźby nie będzie mógł zlekceważyć. Bez Ukrainy Moskwa będzie zagrożona głodem. W dodatku Kijów to jest ich czuły punkt z przyczyn historycznych i będą robić wszystko, aby go odzyskać. Będziemy mieli okazję, aby odepchnąć ich daleko na wschód, a przy okazji sprać tak, żeby ruski miesiąc pamiętali. Ale na razie nie życzę sobie generalnego starcia z bolszewikami. Potrzebujemy czasu, aby się przygotować. Najpierw musimy sparaliżować działania Niemców, żeby nie przeszło im nawet przez myśl wykorzystanie naszego zaangażowania na wschodzie.

reklama
Belweder w Warszawie, elewacja frontowa pałacu, koniec lat dwudziestych XX wieku (fot. Narcyz Witczak-Witaczyński)

Przed oczami Wieniawy przesuwały się obrazy maszerujących na wschód pułków. Piękne Ukrainki rzucają kwiaty pod nogi polskich piechurów, którzy wkraczają do Kijowa. Widział już na jawie przyszłe bitwy i szarże. Był to miód na jego żołnierskie serce. Widział sfederalizowane z Polską kraje, które miały oddzielić ich od Rosji, aby raz na zawsze usunąć w niebyt tamtejsze niebezpieczeństwo. Plan był genialny, gdy przedstawiano go w zarysie. Ale widział już wiele pięknych projektów, które rozpadały się w drzazgi w konfrontacji z rzeczywistością. Czy tworzenie państwa, które nigdy wcześniej nie istniało i którego mieszkańcy nie identyfikują się ze sobą, nie jest utopią? Skąd pewność, że ludzie pozbawieni wspólnej przeszłości będą chcieli tworzyć wspólną przyszłość? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na te pytania. Postanowił zaufać człowiekowi, który wskazał jego życiu cel. Cel ten wydawał się wtedy zamysłem szaleńca, a obecnie był bliski realizacji.

– Co mam robić, aby wspomóc sprawę? – zapytał, przerywając milczenie.

– Pojedziesz do Moskwy i zaoferujesz Leninowi tajny rozejm – wyjaśnił Piłsudski. – Nie przyjmą cię dobrze, wiem. Niebezpieczne to zadanie, bo łatwo tam będzie o głowę zostać skróconym. Ale nie widzę nikogo innego, kto miałby dość rozumu i odwagi, aby się podjąć tej misji. Pisemnych instrukcji ci nie dam, bo gdyby wpadły w niepowołane ręce, to narobiłyby nam straszliwej szkody. Wszystko, co ci powiedziałem, przekażesz Leninowi lub któremuś z jego najbliższych współpracowników.

– Zawsze chciałem popatrzeć sobie z bliska na rewolucję proletariacką, więc będę miał okazję – rzekł Wieniawa. – Gdybym nie wrócił, to zajmijcie się moją żoną. Nigdy nie potrafiłem jej sercem za serce odpłacić. Ale gdyby coś ze mną… to wiesz…

– Bądź spokojny. Włos jej z głowy nie spadnie – zapewnił Piłsudski, a w duchu dodał: A ciebie niech Bóg ma w opiece, przyjacielu.

Jakiś żal go ogarnął. Oto posyłał ze straceńczą misją ulubionego żołnierza. Ale nie czas było o ocaleniu jednego żołnierza myśleć, gdy krajowi zagrażało śmiertelne niebezpieczeństwo. Zresztą polec to najprostszy obowiązek. Sam też był gotów. I dlatego spisał testament, który tkwił w biurku, czekając na swój czas. Dotknął dłonią szachownicy i przesunął pionka. Czyż nie tym właśnie byli? Pionkami, które grały w wielką grę zwaną życiem. A on? Jak zostanie zapamiętany? Jako odnowiciel państwa czy jego ostateczny grabarz? Tylko czas znał odpowiedź na to pytanie.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Krzysztofa Golucha „W tajnej służbie II Rzeczypospolitej” (tom I i II) bezpośrednio pod tymi linkami (tom I oraz tom II)!

Krzysztof Goluch
„W tajnej służbie II Rzeczypospolitej. Tom I. Operacja berlińska”
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Novae Res
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
392
Format:
130x210 [mm], skrzydełka
ISBN:
978-83-8219-646-7
EAN:
9788382196467
Krzysztof Goluch
„W tajnej służbie II Rzeczypospolitej. Tom II. Napad”
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Novae Res
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
382
Format:
130x210 [mm], skrzydełka
ISBN:
9978-83-8219-653-5
EAN:
9788382196535
reklama
Komentarze
o autorze
Krzysztof Goluch
Urodził się w 1994 roku w Puławach. Mieszka w Pogonowie, małej miejscowości położonej w przepięknej dolinie Wieprza. Od małego uwielbiał słuchać o minionych wydarzeniach, później fascynowało go opowiadanie o przeszłości, a teraz ma ogromną satysfakcję z popularyzowania historii. W wolnych chwilach sam dużo czyta, głównie literaturę historyczną i sensacyjną, a także dobre kryminały. Jego zainteresowania, poza historią, to sport, kino i polityka. W 2019 roku nakładem wydawnictwa Novae Res ukazała się jego debiutancka powieść, osadzona w realiach II wojny światowej, pt. „Czerwona zemsta”, a rok później wydana została jej kontynuacja. „W tajnej służbie Rzeczypospolitej” to nowa seria powieści osadzona w realiach najnowszej historii Polski.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone