Viviane Moore - „Dzicy wojownicy” – recenzja i ocena
W poprzedniej powieści Moore, wraz z jej bohaterami, rozwiązywaliśmy frapującą zagadkę kryminalną i w obecnej zagadkę taką odnajdziemy. Razem ze znanymi już postaciami wsiadamy zatem na statek płynący wzdłuż brzegów Normandii, Bretanii i – okrążając Półwysep Iberyjski – zmierzamy na Sycylię. Nie jest to normalny statek, w jego ładowni znajdują się dary dla króla Sycylii, Wilhelma I. Wśród ludności mijanych wybrzeży wieść o ładunku statku rozejść powinna się szybko i niejednego skusić do uszczknięcia czegoś z owego skarbu dla siebie. Tak też właśnie się dzieje i już wkrótce śladem statku podąża inna jednostka, której bandera bezsprzecznie przywodzi na myśl piratów. Co prawda drogocenny ładunek strzeżony jest przez tytułowych dzikich wojowników – normańskich berserkerów – lecz żądza cennego łupu jest tu znacznie większa.
Jednak to wcale nie piraci okazują się głównym problemem pasażerów statku. W miasteczku Barfleur, z którego wypływają, zostaje popełniona seria morderstw pozornie nie mających związku z naszymi pasażerami. Niestety, w następnym miasteczku gdzie cumuje statek z darami, zostaje popełnione niemal identyczne morderstwo i wkrótce dla każdego staje się jasne, że mordercą jest jeden z pasażerów. Blady strach pada na wszystkich znajdujących się na pokładzie, wszak podróżowanie z mordercą może w każdej chwili skończyć się tragicznym zabójstwem. Szczęściem w nieszczęściu jest tu obecność na pokładzie Hugona z Tarsu, który w pierwszej części książki rozwiązał bardzo zawikłaną kryminalną intrygę, może więc uda się mu rozwiązać także tę obecną?
Książka Viviane Moore jest jeszcze jedną pozycją przedstawiającą „detektywów” odległych epok historycznych, w tym wypadku Średniowiecza. Co prawda, Hugo z Tarsu nie dorównuje Wilhelmowi z Baskerville, a sama książka, nawet w części, nie może być przyrównana do „Imienia róży”, jednak krzywdzące byłoby stwierdzenie, że jest ona zupełnie pozbawiona wartości.
Każdemu czytelnikowi, już choćby po lekturze kilku, stron rzuca się w oczy rzetelne historyczne przygotowanie autorki pretendujące ją do konstruowania udanych narracji osadzonych w Średniowieczu. Co więcej, akcja książki rozgrywa się w środowisku ówczesnych żeglarzy, chociaż w tym wypadku należałoby powiedzieć: wioślarzy. Żeglarstwo owego czasu nie cieszy się zbytnią popularnością wśród autorów, więc każda pozycja powinna być cenna dla jego sympatyków. „Dzicy wojownicy” nie są wprawdzie książką stricte historyczną, ale przy okazji snucia intrygi, Moore przemyca tu wiele ciekawych faktograficznych informacji. Dla lepszego zrozumienia tekstu książki, znajduje się w niej także słowniczek używanych ówcześnie terminów oraz biogramy występujących w niej postaci autentycznych. Poza tym, urzeka tu plastyczność, z jaką przedstawiono realia żeglugi przybrzeżnej oraz miasteczek portowych XII wieku.
Książka „Dzicy wojownicy” kończy się w momencie dopływania statku do Cieśniny Gibraltarskiej, chociaż zgodnie z ówczesną terminologią należałoby powiedzieć, do Słupów Heraklesa. Ponieważ do Sycylii, celu podróży naszych bohaterów, został jeszcze kawał drogi, a do tego liczne wątki nie znalazły rozwiązania, należy się spodziewać rychłej kontynuacji powieści. Czy tym razem autorka zaskoczy nas czymś nowym? Można w to wątpić, jednak aby się o tym przekonać, musimy poczekać na ukazanie się części następnej.
Korekta: Wioleta Mierzejewska