Uczyć się Śląska! - rozmowa z Kazimierzem Kutzem
Sebastian Adamkiewicz: Ernst Laslowski powiedział kiedyś, że dusza górnośląska zbyt często była niezrozumiana i źle traktowana. Czego powinni dowiedzieć się ludzie mieszkający poza Górnym Śląskiem, żeby go lepiej zrozumieć?
Kazimierz Kutz: W zasadzie wszystkiego. Stan wiedzy o Śląsku jest w Polsce tak mizerny, w zasadzie bliski zera, że uważam to za bardzo ważny problem. Głównym zadaniem mieszkańców regionu powinno być mówienie o Śląsku. Jest to jednak sprawa o tyle trudna, że polski system edukacji nie przewiduje opowiadania o tym terenie z uwzględnieniem jego historii – przez siedem wieków odrębnej przecież od dziejów Polski. Skutkiem tego są ogromne dziury i luki w wiedzy o Śląsku, które zaciemniają jego inność, odmienność. Na temat tego regionu panują więc negatywne w większości stereotypy. Potrzebna jest zatem duża praca edukacyjna, nie tylko w kontekście wiedzy o tym regionie, ale także jego integracji z całą Rzeczpospolitą, z którą nie jest jeszcze de facto zrośnięty, zwłaszcza w sferze mentalności.
Czym jest śląskość?
Pani Szejnert, autorka świetnej książki o Nikiszowcu, zadała to pytanie takiemu staremu górnikowi. Odpowiedział jej: my to wszystko smolimy [mamy gdzieś – S.A.]. Śląsk to jest dystans do historii, to jest wielowiekowa tajemnica trwania tych, którzy zachowali siebie takimi, jacy są. Na takie pytania nigdy nie ma jednak jednoznacznej odpowiedzi, tak jak nie ma odpowiedzi, co to jest Polska lub czym jest patriotyzm.
Jest Pan twórcą kilku filmów, które miały przybliżyć szerokiej publiczności Śląsk. Gdyby dziś, w tym kontekście politycznym czy kulturowym, w którym jesteśmy, miał Pan powiedzieć jedno zdanie o śląskości, to jak by ono brzmiało?
Stałym motywem, nadal zresztą istniejącym, jest motyw odrzucenia. Kazimierz Wielki nas odrzucił, bo wybrał Ruś. O odrzuceniu, o tym czym jest i jaki jest, mówi także moja nowa książka [Piąta strona świata, Znak, 2010]. Nie jest to jednak powód do jeremiady czy do skarg. Odrzucenie to po prostu życie w innej rzeczywistości.
Za tym stoją przecież przyczyny wielkich katastrof górniczych na tym terenie, to że się zawala całe osiedle w Bytomiu. To ciągłe lekceważenie tych miejsc i ludzi – węgiel wydaje się być najważniejszy. Śląsk ciągle jest więc traktowany przedmiotowo. Jesteśmy prezentem dla Polski, kolonią niemiecką, a ludzi traktuje się ciągle jak niedopuszczonych, którzy są za drzwiami. To chyba był zawsze główny problem.
Co musieliby zrobić mieszkańcy innych regionów, żeby zrozumieć Śląsk?
Uczyć się Śląska, a w zasadzie zachcieć się uczyć. Myślę jednak, że to zainteresowanie się pojawi. Rośnie nowe, wykształcone pokolenie. Na ten temat będą pisać pisarze i poeci i pod tym wpływem rozpocznie się dyskusja. Ważne, aby ten region miał swoje miejsce w edukacji, co moim zdaniem jest obowiązkiem. Powstają przecież piękne prace na temat Śląska, badania naukowe dotyczące tego miejsca, ale nie są one szerzej znane.
Kilka dni temu dostałem wspaniałą książkę pewnego młodego naukowca z Mysłowic dotyczącą funkcjonowania autonomii w Europie i źródeł idei autonomii wśród Ślązaków. Poświęcił jej 10 lat i skończył dzięki własnemu zapałowi i ogromnej pomocy rodziców. Więc jeśli tak to wygląda, jeśli same władze regionu nie widzą potrzeby w poszerzaniu wiedzy o nim to znaczy, że może nikt nie chce, aby Śląsk był rozumiany.