Swietłana Aleksijewicz: Uczono nas jak umierać, nie jak żyć
Grażyna Latos: W Pani książkach można zauważyć pewien protest. Przeciw czemu Pani protestuje?
Swietłana Aleksijewicz: Mieszkałam w kraju, w którym wciąż mówiono o śmierci, w którym uczono nas jak umierać, a nie jak żyć. Protestuję przeciw temu, co nam opowiadano. Jeszcze do niedawna o wojnie słyszeliśmy wyłącznie z ust mężczyzn. Chciałam coś z tym zrobić, pokazać wojnę również z innej perspektywy – oczami kobiet. Kobiety ukazują wojnę jako życie – one musiały tam żyć, musiały się dostosować do warunków. Opowiadając, wspominają wszystko – zapachy, kolory. Nie protestowałam przeciwko ich wojnie, bo ona uczy, jak pozostać człowiekiem. Wojna, o której one opowiadały, w pewien sposób odpowiada także temu wszystkiemu, co dzieje się w dzisiejszym świecie. Również współcześnie toczą się wojny, jest terroryzm. To co było dawno temu, może zdarzyć się także dzisiaj.
Zobacz też:
Które aspekty bądź elementy tej kobiecej wojny były dla Pani najbardziej zaskakujące czy też ciekawe?
Nie zajmowałam się kolekcjonowaniem jakichś strasznych opowieści. Chciałam pokazać filozofię kobiety, to w jaki sposób postrzega ona świat. Kiedy pisałam tę książkę, rozmawiałam z ponad setką kobiet, jednak nie zamieściłam w niej wszystkich poznanych opowieści. Wybrałam te, za pomocą których, moim zdaniem, można najlepiej poznać oblicze wojny. Moje rozmówczynie mówiły, że tak naprawdę na wojnie nie były kobietami. Musiały zachowywać się jak mężczyźni – zabijać, czołgać się, nosić męskie ubrania (kobiece dostały dopiero po przekroczeniu granicy radzieckiej, ponieważ kobiety w męskiej odzieży przynosiły wstyd). Stalin miał swoją wersję wojny, w którą początkowo wierzono. Jak wszyscy wiemy, chciał on dokonać rewolucji światowej, chciał zagarnąć wszystkie kraje Europejskie i nie tylko. Jego celem było przejęcie danego kraju i powrót do swojego – bez zwracania uwagi na koszty. Nie myślał o ludziach, o tym, że miliony poświęcą swoje życie, by on mógł osiągnąć swój cel. Przez cztery–pięć lat mężczyźni żyli bez kobiet. Te, z którymi rozmawiałam, mówiły, że wolały walczyć, niż wrócić wieczorem do schronu czy okopu, gdzie znajdowało się trzystu czy czterystu mężczyzn. One wiedziały, że partnerami są wyłącznie na polu walki, później może wydarzyć się wszystko.
Jak wyglądał świat kobiet, z którymi Pani rozmawiała?
W mojej ocenie świat kobiety jest bardziej plastyczny i tętniący życiem – może dlatego, że to kobieta daje i pielęgnuje życie. I to jest trwałe. Wszystkie ideologie istnieją tylko przez określony czas. Dzisiaj ludzie inaczej patrzą na świat. Ja chciałam, żeby przed polskim czytelnikiem nie objawił się żołnierz radziecki w spódnicy, tylko zwyczajna dziewczyna, która wpadła w tę otchłań wojny i która mimo wszystko starała się przeżyć. Chciałam pokazać jej doświadczenie i te wszystkie przeżycia, które przydarzyły jej się w czasie wojny.
Czy wiedza o doświadczeniach tej zwykłej dziewczyny, czy też generalnie o życiu zwykłych ludzi, może mieć według Pani realny wpływ na życie współczesnych?
Mam wrażenie, że dla ludzi najważniejsze jest to, aby przeżyć swoje życie dostojnie. Nie to, aby kupić dom czy samochód, ale żeby przejść pewną duchową drogę. Dzisiaj amerykańska armia walczy m.in. w Afganistanie i Iraku, gdzie walczą biedni ludzie chcący zarobić pieniądze na przykład po to, by wyrwać się ze swojego miejsca zamieszkania i by móc poznawać nowe. Politycy wciąż działają wedle takiego starego sposobu myślenia – żeby coś osiągnąć trzeba zabić, a tak naprawdę powinniśmy zabijać tę ideologię, która w nas siedzi. Ten zwykły człowiek nie chce umierać, chce poznawać i żyć. Według mnie historia w jej obecnym kształcie opuszcza to co najważniejsze, czyli uczucia i emocje. Ja w swoich reportażach chcę je ukazać i dlatego niektórzy mówią, że piszę o historii, która została zapomniana. Myślę, że ludzie są tego ciekawi. Nie tylko tego, jak żyli cesarze i władcy, ale przede wszystkim tego, jak żyli tacy zwykli ludzie jak oni.
Czy wierzy Pani, że to uzupełnienie historii o uczucia i emocje jest możliwe?
Czas bohaterów już się skończył. Oni pozostali w przeszłości. Myślę, że nadszedł czas dyktatury zwykłego człowieka i jego gustów. Przed nami długa droga, ale trzeba próbować.
Redakcja: Roman Sidorski
Tekst ukazał się pierowtnie 31.12.2010 r.