Uczenie się historii powoduje melancholię?
Za depresyjne stany emocjonalne, melancholię i zły nastrój odpowiada uczenie historii. Tak przynajmniej twierdzi prof. Charles Sheen w najnowszym numerze „American Psychologist”. W artykule „The new aspects of relations between teaching history and psychological health”, będącym efektem wieloletnich badań nad zagadnieniem, udowadnia, że za ponad 70% przypadków złych nastrojów odpowiada nadmierne zainteresowanie przeszłością. U blisko 40% badanych uczenie się historii kończyło się melancholią. – Pierwsze symptomy pojawiały się często już kilka minut po odłożeniu książki – relacjonuje amerykański naukowiec.
Według badań przyczyny tego stanu rzeczy są dość oczywiste. – Przepełnienie historii wydarzeniami okrutnymi, wojnami, nierównościami płciowymi, niesprawiedliwością, chorobami powoduje wśród ludzi wrażenie, że już nic dobrego nie może ich w tym świecie spotkać, co w sposób naturalny przekłada się na ich patrzenie na rzeczywistość – argumentuje Sheen. Najbardziej narażeni na negatywne działanie historii są zwłaszcza nauczyciele i pracownicy naukowi. 85% z nich odczuwa pierwsze objawy melancholii spowodowane wrażeniem, że nikt ich nie słucha i nikt się nimi nie interesuje. Odczuwają przy tym przemożną chęć odgrywania większej roli w polityce pragnąc zostać choćby przewodniczącym Rady Europejskiej lub ministrem spraw zagranicznych jakiegokolwiek rządu. – Ambicje zjadają historyków od środka. Chcą być jak Churchill, Reagan i Napoleon, przekonani, że w każdej sytuacji działali by lepiej i skuteczniej, lecz nikt nie chce im zaufać – pisze amerykański naukowiec.
Powodem melancholii jest może być też coraz większe przekonanie, że dochodzenie do prawdy nie ma sensu, ze względu na jej nieosiągalność. Naukowiec opisuje przypadek młodego doktoranta Uniwersytetu w Yale, który zamknięty w swoim pokoju bezwiednie wpatrywał się w pogniecioną makietkę Stonehenge. Odmawiał jedzenia i picia dopóki nie odkryje tajemnicy tej niezwykłej budowli. Dopiero wzmożona terapia zmieniająca jego zainteresowania na tworzenie oprogramowania komputerowego dla instytucji zajmujących się wyborami w krajach Europy Środkowo-Wschodniej spowodowała wyzwolenie się z objawów załamania.
Rewelacje prof. Sheena nie pozostają bez echa. Na Facebooku powstała już grupa zrzeszająca przeciwników nauczania historii. W stanie Utah zarejestrowano także pierwsze stowarzyszenie antyhistoryczne. HISTORY STOP stawia sobie za cel usunięcie historii z programu nauczania i zastąpienie jej dodatkowymi godzinami wychowania fizycznego i robótek ręcznych. Na Twitterze ruch wsparł też aktor Robert Pattison, znany z filmowej sagi „Zmierzch”. Zadeklarował, że od jutra wyrzuca wszystkie książki historyczne jakie znajdują się w jego domu. Protestujących wspierają też ruchy ekologiczne, które wyliczyły, że dzięki znacznemu ograniczeniu ilości wydawnictw historycznych uratować będzie można ponad 2 mln drzew. Ruch antyhistoryczny postuluje, aby rodzice mieli wybór, czy ich dzieci mają się uczyć historii czy nie. Jak tłumaczy Robert Bonehead – twórca profilu facebook'owego grupy – rodzice winni też mieć wpływ na treści naukowych opracowań historycznych. – Chcemy, aby dzieje były bardziej optymistyczne, żeby nie mówić ciągle o II wojnie światowej, Holocauście, czy innych zbrodniach. Oczywiście tych wydarzeń nie należy eliminować, ale przecież można je przedstawiać weselej. Jeśli rodzic chce dziecku przedstawić obóz koncentracyjny jako wysokiej klasy ośrodek wypoczynkowy to powinien mieć do tego prawo – stanowczo podkreśla Bonehead.
Czy pod wpływem amerykańskich ruchów antyhistorycznych podobne zjawisko pojawi się w Polsce? Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Dr Małgorzata Marchewka z Instytut Antropologii Społecznej w Warszawie sądzi, że tej modzie trudno będzie zaistnieć na naszym gruncie. – Środowisko historyczne w naszym kraju działa na zupełnie innym gruncie. Historycy mają otwarte ścieżki kariery i wzbogacania portfolio. Mogą się spotykać z ludźmi pracując w hipermarketach i wpływać na rzeczywistość, np. próbować pisać prawo od nowa. Poza tym rodzime dzieje nie są aż tak skomplikowane: tu wiadomo co jest prawdą, a co nie. Jeszcze inną kwestią jest fakt, że dla nas melancholia jest stanem naturalnym, więc ewentualna próba zmiany byłaby uderzeniem w tradycję i kulturę – twierdzi antropolożka. Czy jej przewidywania okażą się prawdziwe przekonamy się najpewniej wkrótce.
Powyższy materiał powstał jako żart primaaprilisowy. Zwykle publikujemy jednak prawdziwe informacje ;)
Redakcja: Tomasz Leszkowicz