Ucieczka szpiega

opublikowano: 2024-03-28, 11:41
wszelkie prawa zastrzeżone
Carl zwalił się na niego całym ciężarem ciała i założył mu tak zwany chwyt trójkątny. Policjant próbował się szarpać, ale duszenie już po dwudziestu sekundach spowodowało, iż stracił przytomność. Wtedy Von Wedel powoli rozluźnił chwyt i wstał…
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Roberta Michniewicza „Dolina szpiegów”.

(fot. HNewberry; pixabay.com)

Carl wiedział, że jego szanse na ucieczkę gwałtownie maleją. Trzymając się brzegu rynny na dachu, energicznie podciągnął ciało do góry. Blacha lekko się wygięła pod jego ciężarem. Wykonał kilka chaotycznych ruchów najpierw jedną nogą, potem drugą, szukając oparcia na krawędziach cegieł, co w końcu mu się udało. Najmocniej jak dał radę, odbił się stopami i ciągnąc silnie ramionami, przesunął ciało na dach. W tym samym momencie z dołu padło kilka strzałów. Nie wiedział, czy strzelał policjant wychylający się z okna, czy jego kolega z podwórka, a może obaj? Kule świsnęły obok niego, gdy już leżał na dachu. Przez moment nie mógł się ruszyć. Ręce i nogi paliły go, oddech miał mocno przyspieszony. Nie miał jednak chwili do stracenia. Za moment policjanci wybiegną z mieszkania „Bohuna” i pognają po schodach ku wyjściu na dach. Ta myśl była jak kopniak. Zerwał się, jednak dotychczasowy wysiłek sprawił, iż lekko się zachwiał na pochyłości dachu.

Przypomniał sobie, że między skrzydłami budynku znajduje się barak z komórkami. Pobiegł przechylony w tamtą stronę i stanął na krawędzi dachu. Miał przed sobą w dole niższy budynek z płaskim dachem, ale dzieliło go od niego dziesięć metrów. Dostrzegł kolejną rurę spustową biegnącą po ścianie. To była wymarzona szansa. Położył się ostrożnie na pochyłym skraju dachu nad rynną i opuścił nogi w dół. Nabyte wcześniej doświadczenie sprawiło, że szybko znalazł oparcie dla stóp. Bolały go co prawda ramiona i chwyt słabł, ale musiał wytrzymać. W miarę szybko zsuwał się w dół. Nie myślał o tym, czy policjanci już są na dachu i kiedy zaczną strzelać. W pewnej chwili, czując, że zgrabiałe i zmęczone ręce dłużej go nie utrzymają, puścił rurę i spadł może metr w dół. Przewrócił się na plecy, a potem na bok. Równocześnie usłyszał dobiegające z góry krzyki policjantów i kilka pojedynczych wystrzałów. Na dole było jednak zbyt ciemno, żeby dobrze wycelowali. Przetoczył się w stronę przeciwną do podwórka budynku, z którego właśnie uciekł. Usłyszał drapanie i szuranie mogące świadczyć o tym, że policjant pilnujący tego podwórka postanowił przyłączyć się do pościgu i próbuje dostać się na dach baraku.

Poderwał się na nogi i po dwóch krokach przesadził niewysokie sztachety oddzielające barak od podobnego budynku po drugiej stronie. Bez wahania zeskoczył na sąsiednie podwórko, po czym szybko ruszył w stronę majaczącej w mroku bramy. Z tyłu padł kolejny strzał. Goniący Carla policjant stał na dachu baraku i starał się trafić uciekiniera. Von Wedel rzucił się w kierunku ściany budynku i to go uratowało – dwa następne pociski uderzyły w miejsce, gdzie był przed sekundą. Wiedział, że nie może biec do bramy, bo stałby się dla policjanta łatwym celem. Dzieliło ich nie więcej niż piętnaście metrów. Metr od siebie dostrzegł wejście do klatki schodowej. Wpadł do środka i tupnął kilkanaście razy, starając się sprawić wrażenie, iż wbiega po schodach, następnie stanął w bezruchu niedaleko drzwi i uspokoił oddech. Za moment usłyszał ostrożne kroki. Policjant albo nie całkiem uwierzył w to, że uciekinier pobiegł po schodach, albo bał się ryzykować. Nim wszedł, ostrożnie zajrzał do środka. Wewnątrz było kompletnie ciemno, ale Carl widział zarys jego sylwetki. Policjant zaczął prawie bezgłośnie wsuwać się do wnętrza. W lewej ręce trzymał pistolet, prawą macał po ścianie, szukając włącznika światła. Był lekko rozkojarzony. Von Wedel musiał to wykorzystać. Błyskawicznie skoczył ku policjantowi i prawą nogą kopnął go w brzuch. Kompletnie zaskoczony funkcjonariusz zgiął się z bólu. Wtedy dostał mocne uderzenie w kark, które powaliło go na ziemię. Upadając, wypuścił pistolet. Carl zwalił się na niego całym ciężarem ciała i założył mu tak zwany chwyt trójkątny. Policjant próbował się szarpać, ale duszenie już po dwudziestu sekundach spowodowało, iż stracił przytomność. Wtedy Von Wedel powoli rozluźnił chwyt i wstał. Nie chciał zabijać policjanta, nie było to konieczne. Wyjrzał zza drzwi, ale nikogo w pobliżu nie dostrzegł. Ruszył szybkim krokiem, otrzepując płaszcz ze śladów ucieczki i walki. Gdy znalazł się w bramie, usłyszał charakterystyczny dźwięk alarmu przeciwlotniczego i jednocześnie syrenę nadjeżdżającego samochodu policji. Zerknął przez szparę w bramie, ale samochód wolno pojechał dalej. Dwóch policjantów w środku uważnie obserwowało okolicę. Dostrzegł kilku przechodniów biegnących schronić się przed nalotem. Uznał to za swoją szansę. Wybiegł z bramy i podążył w ślad za innym mężczyzną brzegiem chodnika Am Hamburger Bahnhof. Na rogu ulicy skierował się w stronę kanału łączącego się ze Sprewą. Chciał jak najszybciej zniknąć z okolic Heidestrasse. Hałas wywoływany przez alianckie bombowce i następujące co jakiś czas wybuchy brzmiały w jego uszach jak orkiestra symfoniczna uświetniająca fakt, że udało mu się wymknąć z potrzasku.

reklama

Po dotarciu do mieszkania, nie ściągając płaszcza, opadł na fotel. Czuł się kompletnie wypompowany. Myślał o tym, co by się stało, gdyby nie dał rady wspiąć się po rynnie na dach. Nie zastanawiał się nawet, w jakiej sytuacji znalazłby się, trafiając później w ręce funkcjonariuszy SD; jego myśli upiornie krążyły wokół wizji, w której zmęczone ręce puszczają rynnę, a on spada na podwórko. Ale w sumie dzisiejszej nocy poradził sobie całkiem dobrze. Zaczynała go powoli przepełniać radość, że wywinął się z tak beznadziejnej sytuacji. W końcu potrząsnął głową. Koniec roztkliwiania się nad sobą. Nalał sobie kieliszek koniaku. Po dwóch łykach poczuł alkohol krążący w żyłach. Zazwyczaj nie potrzebował takiego środka na rozluźnienie, ale dzisiejszej nocy koniak dobrze mu zrobił.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta Michniewicza „Dolina szpiegów” bezpośrednio pod tym linkiem!

Robert Michniewicz
„Dolina szpiegów”
cena:
49,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Czarna Owca
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
656
Premiera:
27.03.2024
Format:
135x215 mm
ISBN:
978-83-8252-730-8
EAN:
9788382527308
reklama
(fot. Didgeman; pixabay.com)

Wstał z fotela i zdjął ubranie, które wrzucił w nieładzie do szafy, uznając, że zajmie się nim kiedy indziej. Wypił jeszcze łyk koniaku, po czym sięgnął do kieszeni po notatnik znaleziony w kuchni „Bohuna”. Już po chwili zrozumiał, co trzyma w ręku. Rezydent robił skrótowe notatki dotyczące najprawdopodobniej realizowanych operacji i poleceń z centrali. Z jednej strony prowadzenie takich rejestrów oznaczało złamanie wszelkich zasad bezpieczeństwa oraz pewną wpadkę rezydenta w razie przypadkowego dostania się notesu w niepowołane ręce. Z drugiej jednak strony Carl bardziej domyślał się treści zapisków, niż mógł ją z oglądanych stron wyczytać. „Bohun” posługiwał się symbolami i skrótami w pełni zrozumiałymi tylko dla niego samego. Nigdzie nie pojawiały się pseudonimy czy inne dane w pełnym brzmieniu. Gdyby von Wedel nie miał orientacji w działaniach swoich i całej rezydentury, nie byłby w stanie uchwycić sensu zapisków. W początkowej części notatnika było sporo śladów po wyrwanych kartkach. Wyglądało na to, że zapiski były stopniowo niszczone. Zapełnione strony pozostałe w notatniku dotyczyły wyłącznie bieżących zadań. W sumie warto było podjąć ryzyko i zabrać notatnik z mieszkania. W ten sposób zlikwidował potencjalne zagrożenie, jakie mogłoby powstać, gdyby notatnik został znaleziony i trafił do specjalistów z SD.

reklama

Usiadł przy biurku i przygotował informację dla centrali w sprawie śmierci szefa rezydentury. Pominął problemy powstałe przy tej okazji i historię ucieczki przed policją. Podsumował zapewnieniem o zniszczeniu znalezionego notatnika. Gdy skończył pisać, wziął stare wiadro i spalił w nim zapiski „Bohuna”.

Berlin. Sklepik Jacobsena

Rano w sklepiku zastał Stefana Jacobsena. Młody mężczyzna uśmiechnął się na widok Carla.

– Tata pojechał po towar. Będzie jutro od rana, gdyby pan go potrzebował.

– Że też udaje wam się jeszcze wciąż zdobyć cokolwiek. – Von Wedel nie krył podziwu. – Poproszę o moje papierosy.

– Dla pana zawsze są. – Stefan położył na ladzie paczkę. – Czy wie pan coś o naszym rezydencie? – zapytał szeptem.

– Niestety nie żyje. Zginął trzy dni temu w trakcie bombardowania.

– To smutne. Strasznie mi go szkoda. Ale przynajmniej dobrze, że nie wpadł w ręce Gestapo.

Carl położył na ladzie pieniądze, a wraz z nimi złożoną kartkę depeszy. Stefan zsunął całość do szuflady.

– To bardzo pilne. Postarajcie się wysłać dzisiaj.

– Proszę być spokojnym. Na pewno jeszcze dzisiaj nadamy.

Berlin. Siedziba Wywiadu Wojskowego

Następnego dnia dotarł do biura lekko spóźniony. Idąc korytarzem, usłyszał podniesione głosy zza mijanych drzwi. Znał oficerów pracujących w tym pokoju, dlatego zapukał i wszedł. Zobaczył siedzącego przy biurku majora Hermanna Fuchsa i pochylonego nad nim Oberleutnanta Arne Krügera. Fuchs trzymał w ręku kartkę, z którą obaj właśnie się zapoznawali. Gdy Fuchs nieco uniósł dokument, Von Wedel zauważył na nim nadruk depeszy.

– Poranna kłótnia czy dzisiejsze powitalne wiwaty na moją cześć? – zażartował.

– Hauptmann, trafił pan na tajną naradę. – Major szybko schował trzymaną kartkę do tekturowej teczki. – A tak poważnie, to znowu dokopaliśmy Brytyjczykom.

– Gratuluję. Taki sukces to ostatnio nieczęsta rzecz.

– Carl, wejdź i zamknij drzwi – poprosił Krüger. Spojrzał na Fuchsa, jakby czekając na jego pozwolenie. – Możemy pochwalić ci się w zaufaniu, że jeden z naszych najlepszych agentów znowu rozwalił aliantom operację przeciwko nam.

– Nie chcę zadawać głupich pytań, ale to ktoś nowy? – zapytał Carl.

– Nie, to nasz człowiek jeszcze sprzed wojny – wyjaśnił Fuchs. – Ale na tym koniec. Więcej się nie dowiesz.

– To cieszę się razem z wami i gratuluję. – Von Wedel szeroko się uśmiechnął. – Nie będę więcej pytał i wam przeszkadzał, w końcu macie pilną robotę.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta Michniewicza „Dolina szpiegów” bezpośrednio pod tym linkiem!

Robert Michniewicz
„Dolina szpiegów”
cena:
49,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Czarna Owca
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
656
Premiera:
27.03.2024
Format:
135x215 mm
ISBN:
978-83-8252-730-8
EAN:
9788382527308
reklama
Nasłuch prowadzony przez Oberkommando der Wehrmacht (fot. Bundesarchiv, Bild 146-2005-0157 / CC-BY-SA 3.0)

– Rzeczywiście, musimy przekazać dalej otrzymane informacje. – Major Fuchs przybrał poważną minę. – Ale jeśli chciałbyś z nami opić ten sukces, to wpadnij wieczorem do kasyna na kielicha. Mamy obiecane nagrody od kierownictwa, więc jest za co wypić. Tylko niech to zostanie między nami. Jak się inni zwiedzą, to zaraz ktoś doniesie szefowi, że gadamy za dużo. Rozumiemy się?

– Oczywiście. Wieczorem będę w kasynie. I nie mam zamiaru rozpowiadać o waszej inicjatywie. W końcu to są sprawy tajne. – Puścił porozumiewawczo oko do obu oficerów.

Wyszedł z pokoju. Musiał zająć się własnymi obowiązkami.

Po kilku godzinach von Wedel odchylił się do tyłu i przeciągnął wyraźnie zmęczony zbyt długim siedzeniem w jednej pozycji. Zaczął składać dokumenty, nad którymi pracował. Miał już na dzisiaj dosyć wysiłków na chwałę III Rzeszy.

Usłyszał zbliżające się szybko czyjeś kroki i nagle drzwi do pokoju szeroko się otwarły. Stanął w nich Oberleutnant Horst Hofmann. Był oficerem, z którym Carl dzielił pokój biurowy. Jego ojciec zajmował wysokie stanowisko w kierownictwie berlińskiego Gestapo. Dlatego Horst, chcąc zaimponować koledze, często dzielił się z nim co ciekawszymi informacjami dotyczącymi działań tajnej policji. Von Wedel lubił go za pogodne usposobienie i zaufanie, jakie mu bezkrytycznie okazywał.

– Nie marnuj życia, Carl, na siedzenie w biurze, ojczyźnie można służyć wszędzie. – Uśmiech nie schodził z twarzy Hofmanna. – Znasz najnowsze sensacje?

– Jesteśmy o krok od pokonania wojsk sowieckich, a Anglicy odwołali dalsze bombardowania Berlina. – Von Wedel wiedział, że jego kolega zna się na żartach; w innym przypadku takie dowcipy mogłyby pociągnąć za sobą bardzo negatywne konsekwencje, nie tylko służbowe. – Zadowolony? Czy masz coś ciekawszego?

– Carl, myślisz o wrogach, którzy są daleko od nas. A ja mam ciekawostki o tym, co dzieje się za naszymi drzwiami, tu w Berlinie.

– No to nie ukrywam, że mnie zaciekawiłeś – von Wedel prowokował Hofmanna, choć wiedział, że i tak za chwilę pozna nowiny.

Horst zadbał o to, żeby ciekawość kolegi została wystawiona na dłuższą próbę. Bez słowa zdjął płaszcz, który powiesił na wieszaku. Podszedł do swojego biurka i rozsiadł się wygodnie. Dopiero po zapaleniu papierosa spojrzał na Carla.

– Wracam właśnie z siedziby Gestapo. Nasz stary chciał, żebym pogadał z moimi znajomymi w czarnych mundurach. – Hofmann wiedział, że kolega patrzy na niego z wielkim zainteresowaniem. – Przy okazji oczywiście wpadłem do papcia. Nie będę ci zdradzał tajnych ustaleń, ale podzielę się z tobą tym, co ich wczoraj mocno wkurzyło. Okazuje się, że od pewnego czasu trafiają na sygnały wrogiej radiostacji działającej gdzieś w rejonie Tegel. Radiostacja nadaje bardzo nieregularnie, co utrudnia jej zlokalizowanie. A wiesz, jak żądni szybkich sukcesów są nasi koledzy. O moim ojcu nawet nie wspomnę. Od kilku dni uparli się, że złapią tych szpiegów. Cały czas trzymali parę wozów ze sprzętem radiopelengacyjnym w tamtym rejonie. Wczoraj, kiedy już mieli zrezygnować, trafili na sygnał radiostacji. Zaczęli radionamiar i wtedy okazało się, że są w złym miejscu. Sygnał pochodził z rejonu Jungfernheidepark. Zanim tam dojechali, radiostacja zakończyła nadawanie. Czyli znowu wszystko na nic. Niby są bliżej ustalenia, skąd tamci nadają, ale jednocześnie, jak pewnie wiesz, teren parku to prawie sto pięćdziesiąt hektarów. Robota na tygodnie, zakładając w miarę regularne działanie radiostacji. Tym bardziej że aby dokonać precyzyjnego radionamiaru, powinni ustawić się dookoła parku i starać się wyznaczyć na mapie proste, które przetną się tam, gdzie lokuje się nadajnik. No i oczywiście wysłać w to miejsce lotną brygadę. Podsumowując, Gestapo wie, że w Berlinie pod ich bokiem bezczelnie działa wroga radiostacja. Szefowie szaleją. Moi partnerzy prawie chowają się pod biurkami. Mój stary tylko przeklina, że coś takiego mu się trafiło. A szanse na szybki sukces wydają się bardzo umiarkowane. Jak widzisz, Carl, mamy prawdziwą bombę, a przed Gestapo trudna robota. Założyli prawdziwy biwak w pobliżu parku i będą dzień i noc pilnować swoich radiogoniometrów. Jak na coś konkretnego nie trafią w ciągu paru dni, to SS-Gruppenführer Heinrich Müller z pewnością obedrze ich ze skóry. Jak ci się podoba moja sensacja?

reklama

– Horst, powinieneś współczuć kolegom, a nie podśmiechiwać się z nich – powiedział von Wedel z fałszywą troską.

Hofmann lekceważąco machnął ręką. Wydmuchał dym i energicznie zgasił papierosa.

– Jak sobie pomyślę, że my pójdziemy na koniak, a oni będą pilnować ciemnego lasu, to dziękuję Bogu, że nie jestem podwładnym jego wysokości Heinricha Müllera. Ale to obecnie jest najlepszy czas dla innych wrogich radiostacji. Skoro prawie cały sprzęt radiopelengacyjny Gestapo jest w rejonie Jungfernheidepark, to hulaj dusza, piekła nie ma. Można nadawać, a i tak nikt się tym nie zajmie. To co, wypuścimy się dzisiaj na coś mocniejszego?

Funkcjonariusze SD na terenie Polski (fot. Bundesarchiv, Bild 101I-380-0069-37 / Lifta / CC-BY-SA 3.0)

Von Wedel nie miał wyboru. W sumie lubił te wypady z kolegą z pokoju, tym bardziej że Horst nie był zbyt odporny na mocny alkohol i zazwyczaj dwa, trzy kieliszki osłabiały go na tyle, że łatwo było mu wyperswadować dalsze picie, a wcześniej to i owo z niego wyciągnąć. Już kilka razy dzięki swym kontaktom w Gestapo Hofmann dostarczył Carlowi ciekawych informacji. Horst chętnie plotkował ze swoim przyjacielem, a po alkoholu tajemnice wręcz płynęły z jego ust. Dzisiejsza sensacja miała dodatkową wagę. Carl obawiał się, że Gestapo mogło trafić na sygnał jego radiostacji. W końcu Eryk nawiązywał wczoraj łączność z centralą. Von Wedel musiał uzbroić się w cierpliwość i poczekać do rana na możliwy kontakt z Jacobsenem. W końcu jeśli informacje Horsta były kompletne, Gestapo jeszcze nie namierzyło poszukiwanej radiostacji. Ważne było, aby ostrzec Jacobsena o akcji Gestapo. – Dzisiaj niestety nie mogę – stwierdził von Wedel w odpowiedzi na propozycję kolegi. – Jestem już umówiony.

– Kobieta?

– Nie tym razem.

– Czyli jest męska popijawa. A ja nic o tym nie wiem. To świństwo.

– Dobra, dobra. Nie denerwuj się. Fuchs i Krüger opijają jakiś sukces. Uważaj, bo to tajemnica. Spróbuj porozmawiać z Krügerem, w końcu się przyjaźnicie, to może spotkamy się w czwórkę.

– Dziękuję za ważny sygnał. Zaraz pogadam z Arne. Udam, że nic nie wiem, na pewno mnie zaprosi.

– Powodzenia.

Von Wedel liczył, że w takim gronie będzie mu łatwiej sprowokować kolegów do pochwalenia się agentem. Już kilka razy udała mu się ta sztuczka i tak powoli zbierał informacje o agentach niemieckiego wywiadu, których sam nie prowadził. Nawet jeżeli były bardzo szczątkowe, dawały jakąś szansę w poszukiwaniach podejrzanych osób.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta Michniewicza „Dolina szpiegów” bezpośrednio pod tym linkiem!

Robert Michniewicz
„Dolina szpiegów”
cena:
49,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Czarna Owca
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
656
Premiera:
27.03.2024
Format:
135x215 mm
ISBN:
978-83-8252-730-8
EAN:
9788382527308
reklama
Komentarze
o autorze
Robert Michniewicz
Były oficer wywiadu. Autor powieści szpiegowskiej Partnerzy. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego oraz studiów podyplomowych w Polskiej Akademii Nauk. W 1984 roku jako jeden z prymusów ukończył Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadowczych. W wywiadzie przepracował 23 lata, z czego 11 lat działał za granicą. Realizował zadania wywiadowcze na Bliskim Wschodzie, w Ameryce i Europie. W 2006 roku w stopniu podpułkownika przeszedł na emeryturę. W wolnych chwilach czyta literaturę sensacyjną i marynistyczną, podróżuje i uprawia sport.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone