USA chcą przeprosin po 60 latach
Kongresmeni wezwali Japonię, „by w sposób jasny i jednoznaczny formalnie przeprosiła, uznała i przyjęła swą historyczną odpowiedzialność” za cierpienia niewolnic seksualnych. Zdaniem historyków takich kobiet mogło być nawet ponad 200 tysięcy.
Jednak japońscy dyplomaci określają amerykańskie żądania jako „godne ubolewania”. Zdaniem rzecznika tokijskiego rządu nie ma powodów do oficjalnych przeprosin. — Premier osobiście wyjaśnił swój punkt widzenia podczas wizyty w kwietniu — wyjaśnił stanowisko gabinetu rzecznik Tasuhisa Shiozaki, nawiązując do słów premiera Shinzo Abe, który zapowiadał, że oficjalnych przeprosin ze strony rządu nie będzie.
Jeszcze do niedawna Japonia nie przyznawała się do tych haniebnych faktów. Dopiero w 1993 roku rząd wydał dokument, w którym w bardzo oględnych słowach wyraził ubolewanie z powodu cierpień wykorzystywanych kobiet. Dokumentu nie zaaprobował jednak konserwatywny parlament. Jednomyślnie za odrzuceniem przeprosin głosowały wówczas niemal wszystkie frakcje. O stosunku Japończyków do wydarzeń sprzed ponad 60 lat dużo mówią słowa premiera Abe, o których dyplomatycznie rzecznik rządu na wczorajszej konferencji nie wspomniał. W marcu tego roku Abe stwierdził, że brak dowodów na to, że kobiety pracujące w przeznaczonych dla cesarskich żołnierzy domach publicznych były do tego zmuszane. Później wycofał się ze swojej wypowiedzi, ale i tak wywołał burzę protestów, co znamienne, przede wszystkim w krajach ościennych.
Mimo bagatelizowania znaczenia rezolucji przez japońskich polityków, trudno im ukryć, że wydano ją w złym czasie dla gabinetu. Przecież niedzielne wybory do drugiej izby parlamentu zakończyły sie klęską ugrupowań rządzących. Za utratę większości w Izbie Radców obwinia się przede wszystkim premiera – po ogłoszeniu wyników niemal od razu pojawiły się głosy o konieczności podania się Abe do dymisji. Szef rządu broni się obiecywanym pakietem reform, który czeka na uchwalenie.
Nie wiadomo jednak, czy dotrwa do tego czasu, bo amerykańska rezolucja znacznie osłabiła jego pozycję na arenie międzynarodowej. A to skuteczna polityka zagraniczna przez długi czas była wizytówką gabinetu.
Więcej na stronie BBC oraz na portalu gazeta.pl.