Tour de Strasburg

opublikowano: 2005-10-15, 19:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Strasburg – stolica Alzacji – już od czasów rzymskich łączy Europę Północną i Środkową z Morzem Śródziemnym. Przez to miejsce, którego nazwa w języku niemieckim oznacza „miasto dróg”, przebiegają liczne szlaki komunikacyjne.
reklama

Na przestrzeni wieków niemal bez przerwy przechodziło z rąk francuskich do niemieckich. Dziś leży w granicach Francji, ale dyfuzje kulturowe, typowe dla pogranicza o takiej przeszłości i doświadczeniach, są tu wyraźnie zauważalne. Wielu mieszkańców regionu włada, prócz francuskiego, także językiem niemieckim oraz wykształconym przez wieki – alzackim. Mury pruskie ozdobione czerwienią pelargonii są już niemal wizytówką Strasburga.

Na początku września przebyłam jeden ze wspomnianych szlaków, łączący moje miasto – Katowice – z największą metropolią północno-wschodniej Francji. Postanowiłam odkryć prawdziwe oblicze Strasburga, najbardziej niemieckiego z francuskich miast i najbardziej francuskiego - z niemieckich.

Dzień 1.

Podróż do Francji trwała 14 godzin, ale wysiadając z autokaru czułam, że to co za chwilę zobaczę zrekompensuje trudy podróży. I tak się stało. Pozbywszy się bagażu w mieszkaniu mojej przyjaciółki K. (studiuje w Strasburgu), po chwili odpoczynku, ruszyłam do jednego z francuskich sklepików, by kupić bagietkę, znakomite francuskie mleko i porządny camembert, na które naszła mnie ochota zaraz po praktycznie niewyczuwalnym przekroczeniu granicy niemiecko-francuskiej. Po śniadaniu wybrałam się na pierwszy spacer. Do centrum było blisko, ale postanowiłam najpierw odwiedzić urokliwe uliczki nieuczęszczane zwykle przez turystów. Wieczór spędziłam w towarzystwie znajomych, w uroczej scenerii francuskiej „ brasserie *” (piwiarnia). Zahaczyliśmy też o stare centrum. Znów, po kilku latach od ostatniej wizyty w Strasburgu, poraziło mnie piękno tamtejszej katedry * Notre Dame, jednej z pereł francuskiego gotyku. W nocy jest ona wspaniale oświetlona, zresztą jak całe centrum i jego otoczenie.

Katedra Notre Dame

Dzień 2.

Odsypiałam podróż i na zwiedzanie miasta byłam gotowa dopiero po południu. Pierwsze kroki skierowałyśmy wraz z K. na plac „ Homme de Ferre *”, który wziął swą nazwę od figury rycerza w żelaznej zbroi, znajdującej się na jednym z budynków. Plac jest miejscem, na którym w ciągu dnia jest największy tłok. To jeden z węzłów komunikacyjnych i jedyne miejsce w Strasburgu, w którym krzyżują się wszystkie linie tramwajowe. Tramwaje sztrasburskie to niewątpliwie duma miasta. Są piękne, nowoczesne i dobrze utrzymane. Jednym z nich dojechałyśmy do uczelni, na której K. studiuje (Uniwersytet Ludwika Pastera). To najnowocześniejsza ze sztrasburskich szkół wyższych i najbardziej prestiżowa w swojej dziedzinie (ekonomia) we Francji. W Strasburgu znajduje się wiele uniwersytetów (na jednym z nich studiował J.W. von Goethe) i zwykle są to uczelnie o długiej tradycji, mające swe siedziby w zabytkowych budynkach. Jako studentkę nauk politycznych, zainteresowały mnie zwłaszcza te uczelnie, których domeną jest właśnie politologia. Do nich należy m.in. Uniwersytet Roberta Schumanna, ale najbardziej prestiżowa jest * ENA – École Nationnale d’Administration (przenoszona do Strasburga z Paryża). To wyższa szkoła administracji i nauk politycznych, którą ukończyło dwóch prezydentów Francji. Dyplom tej uczelni daje ogromne możliwości w tym kraju. Dzięki K. miałam okazję poznać Polaka studiującego na ENA, już odnoszącego sukcesy. Dodam, że bardzo wielu Polaków wyjeżdża do Strasburga na studia. Muszę przyznać – wspaniale musi się tam studiować…

reklama
Najstarszy budynek w Strasburgu

Dzień 3.

Tym razem już od rana byłam gotowa na wędrówki po mieście. Ulicą pełną sklepów wielkich firm (Louis Vuitton, Cartier, La Perla, Sonia Rykiel…) dotarłam na plac, przy którym znajduje się budynek opery. Plac przecina aleja drzew, a na jej początku dojrzałam budkę, w której sympatyczny pan sprzedaje naleśniki (les crêpes) z różnymi nadzieniami. Ja wybrałam typowe dla Francji – z masy kasztanowej. Naleśniki to specjalność Bretanii, ale dla turystów na terenie całej Francji, zatem także w Alzacji, jest to pożądana atrakcja kulinarna. W centralnym punkcie placu znajduje się pomnik gen. Leclerca, bohatera z czasów II wojny światowej. Zabawne, ile wrażeń czekało mnie w obrębie jednego placu. Chwilę potem zauważyłam na uboczu pomnik zatytułowany „Allons enfants de la patrie”. To słowa rozpoczynające francuski hymn, a mało kto wie, że słynna „ Marsylianka *” powstała właśnie w Strasburgu. Pomnik przy placu symbolicznie ten fakt upamiętnia. Poszłam dalej, i minąwszy interesującą fontannę z podobizną Aleksandra Wielkiego, dotarłam do Placu Republiki, przy którym znajdują się teatr, jedna z siedzib władz, biblioteka uniwersytecka i prześliczny skwer. Gdy kierowałam się w stronę mostku na rzece, moją uwagę przykuł pojazd na kształt małej ciężarówki, jadący po torach tramwajowych, ścinający trawę na nich i oczyszczający szyny. Przy braku takich doświadczeń w Polsce, stanęłam obok jak wryta, i stwierdziwszy, że zdjęcie nie wystarczy, nakręciłam krótki film z tymże pojazdem w roli głównej (może któryś z naszych radnych kiedyś weźmie to sobie do serca). Kierowca – jak dowiedziałam się z relacji K. – patrzył na mnie, filmującą jego pracę, z podobnym zainteresowaniem i zdziwieniem, z jakim ja obserwowałam wielofunkcyjny pojazd. Gdy mnie minął, dostrzegłam, że spełnia jeszcze jedno zadanie – podlewa trawę na torach. To był knock-out. Otrząsnąwszy się po chwili, lekko oszołomiona dotarłam do mostka. Jako że jestem wrażliwa na piękno, znów przeżyłam szok. Mój wzrok padł na przeurocze budynki ciągnące się wzdłuż rzeki, a wśród nich na wręcz architektoniczną perełkę – bajkowy budynek… liceum. Zbliżyłam się znów do starego centrum, pełnego typowo sztrasburskiego uroku. Mijając urocze budynki z wystawami pełnymi antyków, żaglówek, porcelanowych lalek, dotarłam do jednego z większych mostów. Przystanęłam na dłużej, wbijając wzrok w spokojną toń wody, w oddali zauważając wielką fontannę na środku rzeki. Obok przepływały statki wycieczkowe. Już wcześniej wiedziałam, że muszę takim się przepłynąć. W końcu, po spacerze malowniczymi uliczkami dotarłam znów do katedry i tym razem weszłam do środka. Katedra jest zbudowana z różowego piaskowca, typowego dla regionu. Wewnątrz podziwiać można piękne witraże z okresu od XII do XIV wieku (zwłaszcza rozeta nad portalem zachodnim), XIV-wieczne polichromowane organy czy pokrytą freskami absydę z urzekającym prostotą ołtarzem. Jednak najokazalszą atrakcją budowli jest niewątpliwie zegar astronomiczny, do dziś czynny, oraz wspaniała kolumna obok niego, pokryta płaskorzeźbami. Opuściłam katedrę południowym wyjściem i udałam się znów w stronę rzeki. Tam wykupiłam sobie * wycieczkę statkiem po rzece Ill. Jest on przeszklony, posiada wiele rzędów foteli, a przy każdym stanowisku są słuchawki, przez które w wybranym języku można wysłuchać historię mijanych po kolei miejsc. Płynęliśmy od starego centrum, aż po dzielnicę instytucji europejskich i z powrotem. Cudowna wycieczka, którą gorąco polecam. Będąc już na lądzie, minęłam historyczne wrota do miasta i dotarłam do placu Jana Gutenberga, na którym znajduje się pomnik wynalazcy druku (mieszkał w Strasburgu od około 1434 do 1444 roku) oraz urocza karuzela. Dalej przeszłam przez ulicę handlową, potem ogromny plac Klébera (marszałka znanego z czasów napoleońskich i kampanii egipskiej), na którym odbywają się liczne miejskie fety i często stoją namioty, będące miejscami promocji wydarzeń kulturalnych sezonu. Z tego też placu w 2006 roku wystartują uczestnicy Tour de France. Nieco zmęczona, lecz coraz to pełniejsza wrażeń, wróciłam do domu.

reklama
Fontanna na rzece

Dzień 4.

Następnego dnia ze znajomymi wybraliśmy się do typowej knajpki, ze stołami z grubo ciosanego drewna. Celem tej wyprawy był przede wszystkim zakrapiany alzackim piwem (jednym z 75 gatunków) specjał tutejszej kuchni – „ tarte flambée ”. To potrawa przypominająca na pierwszy rzut oka pizzę, ale na bardzo cienkim, miękkim cieście, w smaku podobnym do macy, podawana z szynką, dużą ilością sera i np. pieczarkami. Koniecznie spróbujcie, jeśli będziecie w Alzacji! Z „brasserie” wyruszyliśmy na wieczorny spacer po mieście. Strasburg zachwyca o każdej porze dnia.

Fontanna z podobizną Aleksandra Wielkiego

Dzień 5.

K. postanowiła, że wybierzemy się na wycieczkę rowerową, bo Strasburg właśnie tak się zwiedza najprzyjemniej. Dodam, że w tym mieście jazda na rowerach jest na porządku dziennym. Nawet niektórzy biznesmeni udają się do pracy tym środkiem transportu. Drogi rowerowe i przystanki dla rowerów są wszędzie. Nie wiem zatem, dlaczego rowery kojarzą się tylko z Amsterdamem.

reklama

Dojechałyśmy do ronda, przy którym znajduje się siedziba telewizji regionalnej (program 3.) oraz budynek władz regionu alzackiego. Wspomnę też o rzeźbie na środku ronda, wyglądającej jak wielki spieczony tasiemiec (raczej nieuzbrojony). Pytałam kilka osób o to, co rzeźba właściwie przedstawia lub co symbolizuje, ale nikt nie umiał udzielić mi odpowiedzi. Przejechałyśmy kilka skwerków, minęłyśmy ogromną synagogę i zatrzymałyśmy się przy instytucjach europejskich : Parlamencie, Trybunale Sprawiedliwości oraz Radzie Europy, która po drugiej stronie ulicy aktualnie się rozbudowuje. Następnie udałyśmy się do parku de l’Orangerie. To cudowne miejsce znajduje się w pobliżu instytucji europejskich. Roślinność jest bogata. Widać także, że dbają o wygląd parku rzesze ogrodników. L’Orangerie polecić można na spacer, wycieczkę rowerową czy piknik. W centrum parku znajduje się pałacyk Józefiny, w którym podobno nigdy nie mieszkała. W każdym razie dziś, w gnieździe uwitym na kominie budowli, bocianom (symbol Alzacji) żyje się wspaniale.

Trybunał Praw Człowieka

Opuściwszy park, udałyśmy się tam, dokąd prowadzą wszystkie drogi turystyczne, czyli do centrum. Przy katedrze zatrzymałyśmy się w kawiarni na znakomite espresso. Obok znajduje się najstarszy dom w Strasburgu, o wspaniale wyrzeźbionym brązowym murze. Obecnie to restauracja. Po wypiciu kawy pojechałyśmy do najbardziej urokliwej części miasta – la Petite France (Mała Francja) widocznej w całej okazałości z rogatki Barrage Vauban, wybudowanej do obrony Strasburga od strony rzeki. La Petite France to budynki z muru pruskiego, kocie łby na drodze, kafejki – jedna przy drugiej, sztalugi malarzy uwieczniających pędzlem urok tego zakątka; to kanały, śluzy, sygnały statków rzecznych, mosty… Być w Strasburgu i ominąć la Petite France to grzech. Zaraz obok znajduje się ENA oraz Muzeum Sztuki Współczesnej.

la Petite France

Dzień 6. i 7.

Centra handlowe we Francji to raj dla osób kochających modę. Nie byłabym sobą, gdybym z tego nie skorzystała i nie ruszyła na ich podbój. Te dni poświęciłam głównie zakupom i luźnym wyjściom na miasto, np. do restauracji, na spacer, etc.

Dzień 8.

Ostatnie chwile mojego pobytu w Strasburgu, ale jakże intensywnie spędzone! Dzień bez auta. Centrum wyłączone z ruchu samochodowego. Komunikacja miejska bezpłatna. Rano udałyśmy się z K. na dzień otwartych drzwi Rady Europy. Niezmiernie się cieszyłam, że przytrafiła mi się taka okazja. Organizacja była wspaniała. Dostępne były stanowiska informatyczne oraz najróżniejsze materiały, ulotki, plakaty, broszury, płyty. Dla dzieci także były przygotowane atrakcje, m.in. quiz europejski. Wszyscy mogli tego dnia wejść do sal obrad, wysłuchać z głośników słynnych przemówień ojców zjednoczonej Europy, poczytać o nich (także o Janie Pawle II i Lechu Wałęsie), zobaczyć tematyczną wystawę filatelistyczną. Opuściłam Radę Europy pełna wrażeń. Po południu ruszyłyśmy z K. do la Petite France na kawę i ostatni spacer przed moim odjazdem.

To podobno alzacki fast-food

Wraz ze zmrokiem nadszedł czas pożegnań. Opuściłam Strasburg z bagażem cięższym nie tylko o materialne pamiątki i zakupy, ale także, a może przede wszystkim, o wspaniałe doznania oraz niezwykłe wrażenia duchowe. Mogę stwierdzić bez wahania – Strasburg to przecudowne i wręcz nieprzyzwoicie piękne miasto, w którym każdy pokochałby życie.

reklama
Komentarze
o autorze
Joanna Giezek
Studentka politologii na Uniwersytecie Śląskim.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone