Tomasz Szczerbicki – „Czołgi i samobieżne działa pancerne Wojska Polskiego 1919 – 2016” – recenzja i ocena
Zgodnie z prawami fizyki, duże obiekty silniej przyciągają. Ta reguła ma zastosowanie także w przypadku czołgów. Te maszyny mają w sobie to „coś”, ukryte pomiędzy chłodem pancerza a hukiem silnika, co jak magnes działa na licznych autorów. Problem tkwi jednak w tym, by w dążeniu do stworzenia nowej publikacji umieć zachować odpowiednie proporcje między zachwytem nad przedmiotem a merytoryką jego opisu.
„Czołgi i samobieżne działa pancerne Wojska Polskiego 1919 – 2016” – kolejna z serii
Autora omawianego albumu nie trzeba chyba przedstawiać. Szczerbicki to znany od lat pasjonat pojazdów mechanicznych i autor licznych publikacji, recenzowanych także na łamach Histmaga. Najnowszy tom serii, bo tak mam chyba prawo nazwać kolejną książkę zachowującą te same cechy wizualne co wcześniejsze, poświęcony jest czołgom i działom samobieżnym, użytkowanym przez działające w kraju i za granicą jednostki Wojska Polskiego.
Całość nie odbiega konstrukcją od poprzednich prac. To duża, ciężka książka licząca sobie 520 stron dużego formatu. Właściwiej było by jednak mówić w jej wypadku o albumie, jako że ok. 400 stron wypełniają wyłącznie fotografie, a w wypadku lwiej części pozostałych kart książki, ich połowa jest zajęta przez dalsze ilustracje. Brak w niej niestety jakiegokolwiek indeksu czy bibliografii, co bardzo utrudnia wyszukiwanie informacji o konkretnej konstrukcji. W stopce wśród informacji o źródłach zdjęć pojawia się za to dosyć kuriozalny zwrot „…oraz Internetu”. W XXI wieku podawanie adresów witryn internetowych będących źródłem fotografii powinno być bezwzględnie przestrzeganym standardem. Szkoda, ze Vesper zdecydował się na rozwiązanie tak dalece krzywdzące dla internautów.
„Czołgi i samobieżne działa pancerne Wojska Polskiego 1919 – 2016” – przegląd szeroko zakrojony?
Sama książka ma być, cytując Autora, „…przeglądem czołgów, jakich używali polscy żołnierze w ostatnich stu latach”. Takie twierdzenie stoi jednak w sprzeczności zarówno z tytułem, jak i zawartością jego dzieła, w której prócz czołgów są także działa samobieżne i armaty z napędem pomocniczym. Szczerbicki nie kryje przy tym, że nie ma zamiaru opisywać sygnalizowanego zagadnienia w sposób wyczerpujący, odsyłając „etatowych malkontentów” do innych książek. Podany przez niego powód jest dosyć prosty: „Rzetelne opracowanie wszystkiego w jednym dziele jest niemożliwe ze względów objętościowych”. Pojawia się tu jednak pytanie o sens przyjęcia takiego a nie innego tytułu pracy, skoro sam Autor miał świadomość niemożliwości skomponowania adekwatnej do niego treści.
Lektura „Czołgów” przynosi mieszane uczucia. Z jednej strony, wielką zaletą tej pracy jest olbrzymia ilość fotografii, zreprodukowanych w sensownym formacie i dobrej jakości. Dzięki nim, książka umożliwia wizualną wędrówkę przez dziesięciolecia historii polskich pancerniaków, co jest największą zaletą tej pracy. Jeśli ktoś polubił styl autora znany mu z poprzednich albumów, nie dozna rozczarowania. Na plus przemawia także zamieszczenie niewielkiej części poświęconej pułkownikowi Węglarzowi (wynalazcy i konstruktorowi), jak również polskim pasjonatom i rekonstruktorom.
„Czołgi i samobieżne działa pancerne Wojska Polskiego 1919 – 2016” – braki i uchybienia
Niestety, praca ta jest też obarczona paroma wadami. Jeśli Autor rzeczywiście miał zamiar odsyłać Czytelników do innych publikacji, powinien dołożyć wszelkich starań by skierować ich we właściwym kierunku. Tymczasem w całej pracy (z wyjątkiem cytatów z książek) wspomniał o zaledwie jednej pracy (za to dwukrotnie), w której Czytelnik mógłby znaleźć odpowiedzi na swe pytania dotyczące polskich sił pancernych na Zachodzie.
„Czołgi i samobieżne działa” są pozbawione bibliografii czy przypisów, a sam Autor nie był na tyle uprzejmy względem Czytelnika, by zamieścić spis podstawowej literatury do danego tematu. Co więcej, same fotografie są opisywane bardzo oszczędnie. Autor nie wyjaśnia nawet, dlaczego pojazdy pokazane na fotografii różnią się czasem od przyjętej normy, np. cztery fotografie dział samobieżnych Su-76 pozbawionych hamulca wylotowego pozbawione są jakiegokolwiek komentarza, wyjaśniającego tę anomalię. W ten sposób potencjał materiału zamieszczonego w pracy został po części zmarnowany.
Tekst wiodący, a raczej sposób jego skomponowania, również zasługuje na uwagę. Z powodu zamieszczenia licznych ilustracji, często zajmujących kilka czy kilkadziesiąt stron obok siebie (w jednym wypadku ilustracje zajmują aż 45 stron cięgiem!), doszło do porozrywania tekstu na niewielkie i oddalone od siebie fragmenty, rzadko kiedy skoordynowane z pojawiającymi się fotografiami. Autor nie stroni także od używania wojskowej terminologii (co samo w sobie jest zaletą), nie troszcząc się jednak o wyjaśnienie jej Czytelnikowi. Jest to dosyć problematyczne, szczególnie przy opisywaniu wozów rodziny T-55 czy T-72 i licznych ich odmian, które Autor co prawda wymienia, lecz nie wyjaśnia czym różniła się jedna wersja od drugiej.
Skrótowość potraktowania pewnych zagadnień zapowiadana przez Autora jest moim zdaniem dyskusyjna. Dobrą ilustracją jest tu opis armatohaubicy „Dana”, jednej z najpotężniejszych pod względem siły ognia konstrukcji obecnych w Wojsku Polskim od 1983 roku i jednej z nielicznych użytych przez Polaków w warunkach bojowych po zakończeniu II wojny światowej. Szczerbicki poświęcił jej zaledwie jeden akapit złożony z 14 linijek, zajmujących jedną z dwóch kolumn tekstu na stronie. A żeby być precyzyjnym, 12 linijek w jednej kolumnie, i 2 w drugiej.
*
„Czołgi i samobieżne działa” wpisują się w listę uwag zamieszczonych w recenzjach dwóch poprzednich albumów. Czytelnik kupując tę pracę nabędzie książkę będącą w istocie albumem fotograficznym z bardzo skąpą otoczką merytoryczną i zerowym aparatem naukowym. Szkoda, iż Autor nie zdecydował się dodać do bardzo dobrych zdjęć większej ilości danych. Książka stała by się przez to grubsza, i zapewne droższa, niemniej była by dziełem o wiele pełniejszym, niż jest w chwili obecnej.