Tomasz Stężała – „Elbing 1945. Odnalezione wspomnienia” – recenzja i ocena
Chociaż książka Stężały nosi tytuł „Elbing 1945 [...]”, jej akcja rozpoczyna się znacznie wcześniej. Autor robi wszystko, by Czytelnik poczuł klimat jeszcze przedwojennego miasta. „Elbląg od zawsze był miastem, gdzie słyszało się różne języki, chociaż wszyscy mieszkańcy mówili lepiej czy gorzej po niemiecku. Byli tu Polacy zasiedli od stuleci, mennonici mówiący po flamandzku, Żydzi, Anglicy, Szwedzi, Rosjanie. Wielkie zakłady Schichaua przyciągały jak magnes najlepszych inżynierów i techników, którzy zakładali tu rodziny i zostawali. Wszyscy Ci ludzie czuli się po prostu mieszkańcami miasta, a sprawy narodowościowe czy religijne nie stanowiły dla nich jakiegoś problemu” – pisze w swej powieści Tomasz Stężała. Wszystko zmieniło się po dojściu do władzy Adolfa Hitlera, chociaż – co podkreśla Autor – podczas jednej z pierwszych wizyt w tym mieście został on obrzucony pomidorami.
Akcja książki rozpoczyna się w roku 1943, kiedy Niemcy (niemieccy bohaterowie książki mieszkający w Elblągu) są jeszcze pewni powstrzymania wojsk radzieckich i kontrofensywy własnych. Autor wykorzystuje technikę punktów widzenia – akcję poznajemy z punktu widzenia mieszkańców miasta oraz radzieckich żołnierzy, którzy prą na Berlin. O losach wojny i miasta dowiadujemy się między innymi z perspektywy Otty i Jurgena Malke – niemieckich nastolatków mieszkających w Elblągu, którzy zostaną zwerbowani do jego obrony, nadburmistrza Elbląga, Fritza Lesera czy lekarza Erwina Grossa. Poznajemy historię Roberta i Katarzyny Klomów – polskiego rodzeństwa zamieszkującego miasto. Katarzyna prowadzi dom Grossów. Obraz krwawej wojny i nadciągającego na Elbląg kataklizmu widzimy oczami radzieckich żołnierzy – Andrieja Zacharewicza Alejnikowa, dowódcy plutonu czołgów T-34 czy Aleksandra Zamarajewa (oczywiście nie sposób wymienić tu wszystkich postaci książki). Wraz z nimi przeżywamy lato i jesień, a potem zimę 1944 roku. W końcu dokładnie, dzień po dniu widzimy dwanaście dni między 10 (środą) a 22 (poniedziałkiem) stycznia, kiedy szturm miasta (i jego los) wydaje się przesądzony. „Trudno. Następnego dnia rano brygada Pokołowa ruszy na północ, a Kolesnikow będzie szedł nieco od wschodu i w odpowiednim momencie skręci na Elbing, atakując go od północnego wschodu. Dwie pozostałe brygady korpusu ruszą za nimi i jak najszybciej wesprą natarcie. Ryzyko jest ogromne, bo miasto to nie jest miejsce dla czołgów, ale wykorzystując zaskoczenie i pomysłowość swoich oficerów, może je zdobyć” – to jedne z ostatnich słów tej książki. Na koniec zapowiedź drugiego tomu, w którym poznamy historię walki o miasto (już dostępny).
Tomasz Stężała jest mieszkańcem i miłośnikiem Elbląga oraz znawcą jego historii. We wstępie przyznaje, że do pracy nad tą publikacją zabierał się nie z pomysłem na powieść, a fabularyzowaną książkę opartą na istniejących dokumentach. Korzystał z wielu – często wcześniej nieopisanych – źródeł polskich, niemieckich i rosyjskich. Przejrzał Internet, archiwa i wysłuchał wspomnień mieszkańców miasta. Stężała pisze: „Przyjęcie formy literackiej związane jest także z faktem, że zebrane przeze mnie relacje i dokumenty nie tworzą pełnego obrazu Elbląga zimą 1945”. Jednak przeciętnego czytelnika nuży ilość nagromadzonych na kartach tej powieści wątków i zdarzeń. To, że Autor zdaje sobie z tego sprawę, nie jest żadną okolicznością łagodzącą. Książka niekiedy przytłacza pajęczyną wątków i redaktor powinien zrobić wszystko, by przekonać Autora do skrótów i pozwolenia Czytelnikowi na oddech.
Kim jest Czytelnik książki „Elbing 1945 [...]”? To z pewnością osoba zainteresowana historią tego miasta. Tomasz Stężała w dziedzinie popularyzacji dziejów swego ukochanego Elbląga wykonuje świetną robotę. Książka zawiera także liczne aneksy pomocne w poznaniu historii miasta.
Korekta: Bożena Pierga