Tomasz Stańczyk, Witold Pasek - „Polskie Termopile. Walczyli do końca” - recenzja i ocena
Pierwszy z autorów, Tomasz Stańczyk, to publicysta, którego teksty można było przeczytać w serii dodatków historycznych do „Rzeczypospolitej”. Obecnie jest związany z pismem „Historia do Rzeczy”. Drugi autor, Witold Pasek, to z kolei pasjonat historii, zasłużony w upamiętnianiu postaci Bolesława Kontryma, jednego z cichociemnych zamordowanych przez komunistów. Historyczna pasja obu autorów oraz ich doświadczenie zaowocowały książką pełną pasji i ciekawostek, które pomija główny nurt nauki.
Publikacja została podzielona na 11 rozdziałów. Każdy z nich opisuje inny rozdział z historii Polski – za każdym jednak razem jest to bitwa, która świadczy o ogromnym braterstwie i odwadze polskich żołnierzy, zwłaszcza w obliczu liczebnej przewagi wroga. Przez lata, podobne zmagania Polaków były usuwane w cień, co można łączyć z procesem zwanym „pedagogiką wstydu”. Przemilczanie wydarzeń, którymi w normalnych warunkach należy się chwalić i mówić o nich na głos, zostało w popkulturze przełamane przez heavymetalową grupę Sabaton.
Jeden z jej utworów - „40:1” opisuje obronę Wizny z 1939 roku. Sama bitwa nie byłaby niczym wyjątkowym gdyby nie fakt, że istniała bardzo duża dysproporcja pomiędzy polskimi a niemieckimi siłami zbrojnymi. Tytuł utworu grupy Sabaton odzwierciedla stosunek liczebny tych sił – niemieckich żołnierzy było czterdziestokrotnie więcej niż polskich. Obrona Wizny, mimo ogromnej odwagi broniących, zakończyła się ich przegraną. Została jednak okrzyknięta mianem Polskich Termopil. Skojarzenie wydaje się dość oczywiste. Starcie wojsk perskich i greckich w wąskim przesmyku pod Termopilami przeszło do historii jako walka, w której poświęcenie życia na polu bitwy było ważne ponad wszystko. I po mimo, iż bitwa ta w kontekście wszystkich wojen toczonych w tym okresie nie miała większego znaczenia, pokazała, że nawet w obliczu dużej dysproporcji sił, odwaga i męstwo mogą zwyciężyć.
11 rozdziałów to tyle samo historii wyjętych z kart polskiej przeszłości. Autorzy celowo pominęli te bitwy, które są najczęściej opisywane w książkach oraz tekstach publicystycznych. Dzięki temu otrzymujemy szansę na to, by dowiedzenia się czegoś więcej. Mamy więc rozdział pierwszy, w którym opisany został Zbaraż, dzielnie broniony podczas powstania Chmielnickiego. Jest bitwa pod Zadwórzem, walki pod Rokitną, Grochowem, w Hodowie. W tym ostatnim miejscu, na kresach dawnej Rzeczypospolitej, 400 obrońców w prowizorycznych umocnieniach, broniło się w 1694 roku przed 40-tysięczną armią tatarską. Pomimo tak dużej przewagi liczebnej wroga, Polacy zdołali się obronić, a Tatarzy zawrócili z pola bitwy.
Podobnych historii na łamach książki Polskie Termopile odnajdziemy więcej. Autorzy zasługują na pochwałę za skrupulatność i dokładność. W książce niemal na każdej stronie można znaleźć ciekawe informacje, których na próżno szukać w innych publikacjach. By poczuć charakter tej książki, warto przytoczyć w tym miejscu jeden z jej fragmentów:
Polski opór w początkach listopada był samorzutny, improwizowany i rozproszony. Powstające oddziałki biły się, nie mając ze sobą styczności ani wspólnego dowództwa. Tak powstał między innymi oddział por. Monda i ppor. Starka, złożony z mieszkańców Zamarstynowa.
Opisy, zwłaszcza bitew i wojennych zmagań, są rzeczowe i konkretne. Dzięki temu czytelnik jest w stanie zrekonstruować sobie w wyobraźni obraz toczonej walki. Nie ma tu miejsca na domysły i fantazjowanie. Od samego początku mamy do czynienia z historią o wyraźnym konturach. Jeśli jednak czytelnik będzie miał problem ze zobrazowaniem sobie tego, co chcieli przekazać autorzy książki, ma do dyspozycji liczne fotografie, reprodukcje obrazów i mapy. Wszystkie z nich opatrzone dokładnym opisem, niektóre – na tyle szerokim, że odrywają się od głównego nurtu książki i przeradzają się w krótką, samoistną historię, czego przykładem jest poniższy opis do obrazu Wojciecha Kossaka Olszynka Grochowska :
Istotną rolę w bitwie o Olszynkę Grochowską odegrali Czwartacy, czyli 4 Pułk Piechoty Liniowej Królestwa Kongresowego. Sformowany został w 1815 roku, stacjonował w Warszawie, a liczył razem z oficerami 2050 żołnierzy. Czwartacy byli ulubieńcami Wielkiego Księcia Konstantego, któremu pewnym razem w ramach swoich słynnych żartów ukradli cenny płaszcz podbity norkami. Żołnierze Pułku wsławili się w licznych bitwach i potyczkach powstania listopadowego, za które otrzymali 5 krzyży kawalerskich, 55 złotych i 154 srebrne krzyże Orderu Virtuti Militari.
Znajdując rozwinięcie tematu całej bitwy w jednym z rozdziałów, nie sposób odmówić książce drobiazgowości.
Zaletą publikacji jest nie tylko jej poziom merytoryczny, ale też styl. Przystępny i zrozumiały język pozwoli na to, by książka trafiła do szerokiego grona czytelników. Wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z wartościową publikacją, do której na pewno warto sięgnąć.