Tomasz Leszkowicz o powstaniu warszawskim: To powstanie musiało wybuchnąć

opublikowano: 2010-08-02, 11:13
wszelkie prawa zastrzeżone
- Muzeum przygotowało ostatnio film animowany „Miasto ruin” pokazujący zniszczoną Warszawę w styczniu 1945 r. W narracji o powstaniu brakuje mi połączenia heroiczności z późniejszym okresem odbudowy miasta, gdy Ci, którzy przeżyli powstanie powrócili do swojego miasta, odbudowali tkankę społeczną i podnieśli z gruzów swoją stolicę. Komuniści lansowali ten motyw, wyciszając samo powstanie. Polityka historyczna tak zwanej „IV RP” wynosi na piedestał powstanie, zapominając o niesamowitym zrywie, jakim była odbudowa miasta. A czy te obie wizje idealnie się ze sobą nie łączą? - mówi Tomasz Leszkowicz w wywiadzie dla portalu internetowego OX.pl. Prezentujemy zapis rozmowy.
reklama

Łukasz Grzesiczak: Był Pan na obchodach wybuchu powstania warszawskiego?

Tomasz Leszkowicz: Niestety, z różnych przyczyn w tym roku nie mogłem być w Warszawie 1 sierpnia. Trochę szkoda, bo to zawsze dość wyjątkowy dzień w stolicy, szczególnie zaś główne uroczystości na Powązkach Wojskowych, na kwaterach powstańczych.

(źródło; wikipedia.pl)

Skąd ta dzisiejsza moda na powstanie warszawskie?

Wydaje mi się, że to trochę takie odreagowanie kilkudziesięciu lat, kiedy o powstaniu nie mówiło się całej prawdy (na marginesie warto dodać, że w latach PRL nie był to - mimo tego, co czasem się mówi - temat tabu). Nadal żyje wielu kombatantów i jest to okazja do ich uhonorowania i podziękowania im.

Powstania działa też na wyobraźnie: młodzi ludzie, walka, heroiczne sceny w niszczonym przez wroga mieście. Pamiętam, że gdy kilka lat temu słuchałem albumu zespołu Lao Che „Powstanie warszawskie”, jako młody człowiek, jakoś to na swój moment przeżywałem.

Jednocześnie, wielu polityków i działaczy społecznych próbuje się odwoływać do tradycji powstańczej. W ten sposób impulsy z ośrodków decyzyjnych trafiają na społeczne zapotrzebowanie.

Pamięć o powstaniu warszawskim stała się elementem gry politycznej, to chyba nie służy historii...

Tak, jednak warto pamiętać, że historia wielokrotnie wchodziła w pole zainteresowań polityki. Zresztą - wielu moich kolegów, zajmujących się wcześniejszymi epokami uważa, że historia najnowsza, której uczestnicy jeszcze żyją, to nie jest prawdziwa historia. Osobiście takim radykałem nie jestem, ale jestem świadomy tych problemów.

Rzeczywiście, ostatnie kilka lat to nie tylko „przywracanie” pamięci o powstaniu, ale też wiązanie go z różnymi opcjami ideowo-politycznymi. Wydaje mi się jednak, że w najbliższych latach proces ten będzie słabnąć (chociaż już niedługo kolejna okrągła rocznica).

Czy wśród zawodowych historyków także gorący jest podział na zwolenników i przeciwników powstania warszawskiego?

Nie. Atmosferę taką nakręcają raczej ludzie nie zajmujący się na co dzień badaniem historii. Historycy mają to do siebie, że są wyczuleni na niuanse, na spojrzenie z drugiej strony. Są wśród nich oczywiście zdecydowani zwolennicy lub przeciwnicy i bardzo często ich stosunek jest kształtowany raczej przez doświadczenia poza badawcze, np. kwestie rodzinne. Badacze, którzy rzeczywiście podgrzewają ten spór to raczej dyżurni historycy z telewizji, którzy wiedzą, że tam czasem trzeba powiedzieć coś czarno-białego, a którzy potem pozbywają się tej „gęby” i całkiem rzeczowo dyskutują.

Jaka jest prawda o powstaniu? Argumenty za przeważają za tymi przeciw, czy odwrotnie?

Powstanie musiało wybuchnąć, bo mieszkańcy stolicy sami go chcieli - widzieli wycofujących się Niemców, gdzieś mówiło się o wywózkach, pałali żądzą odwetu za 5 lat okupacji, chcieli poczuć się wolnymi. Scenariusz miał być taki jak w listopadzie 1918 roku, gdy rozbrojono Niemców prawie bez walki.

reklama

Do tego pamiętać trzeba, że zachęty do takiego czynu płynęły również ze Wschodu. Dowództwo AK bało się, że przegapi ten moment. Front się zbliżał i w zasadzie można było liczyć na podobny przebieg wydarzeń jak na Kresach, gdzie rzeczywiście udało się skoordynować działania AK i Armii Czerwonej.

Tyle plusów. A minusy? Oczywiście, głównym argumentem przeciw jest wynik końcowy - dziesiątki tysięcy zabitych, zniszczone miasto i wiele elementów dziedzictwa narodowego (spłonęło np. Archiwum Główne Akt Dawnych). Wiele zastrzeżeń budzi też przygotowanie do powstania, czasem niejasne motywacje jego dowódców, błędy w planowaniu całej operacji i poszczególnych epizodów (z Godziną W na czele).

Jest też trzecia strona - przypadek. Kto mógł się spodziewać, że tuż przed Warszawą, pod Radzyminem, radzieckie oddziały pancerne zostaną powstrzymane przez Niemców i że Armia Czerwona nie wejdzie do stolicy z marszu?

Osobiście trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie - czy było warto? Cenię odwagę i ofiarę ludzi którzy walczyli wtedy z hitlerowcami, ale jestem bardzo sceptycznie nastawiony do jego dowódców, zwłaszcza tych z głównego sztabu. Generał Antoni Chruściel ps. „Monter”, bohater apologetów powstania, nie jest moim ulubieńcem.

Popiera Pan ideę nazwania Muzeum Powstania Warszawskiego imieniem śp. Prezydenta Kaczyńskiego?

Prezydent Kaczyński, jeszcze jako gospodarz stolicy, położył wielkie zasługi dla idei Muzeum Powstania - prawdopodobnie pierwszego „nowoczesnego” projektu muzealnego w Polsce. Jeżeli jakiś obiekt publiczny miałby być nazwany jego imieniem, to właśnie MWP.

Nie jestem jednak entuzjastą tych wszystkich propozycji nazw muzeów, stadionów i mostów. Nie chodzi mi tutaj nawet o ocenę prezydentury, ale o to, że obecnie popieranie lub niepopieranie takich projektów jest elementem wielkiego konfliktu politycznego, który podzielił społeczeństwo na dwa obozy. Tragedia smoleńska miała zbudować zgodę narodową, niestety, pobudziła raczej nowy konflikt.

Piękną ideą byłoby, gdyby rzeczywiście Muzeum nazwano imieniem tragicznie zmarłego prezydenta, ale też w jakiś sposób zmodyfikowano związaną z nim politykę historyczną, poszerzając przekaz kierowany do odbiorców. Dzisiejsza narracja jest heroiczna i niestety martyrologiczna, kończy się w październiku 1944 roku wraz z początkiem zagłady miasta. Dalsze wypadki są interpretowane już tylko w ciemnych barwach. Muzeum przygotowało ostatnio film animowany „Miasto ruin” pokazujący zniszczoną Warszawę w styczniu 1945 r. W narracji o powstaniu brakuje mi połączenia heroiczności z późniejszym okresem odbudowy miasta, gdy Ci, którzy przeżyli powstanie powrócili do swojego miasta, odbudowali tkankę społeczną i podnieśli z gruzów swoją stolicę. Komuniści lansowali ten motyw, wyciszając samo powstanie. Polityka historyczna tak zwanej „IV RP” wynosi na piedestał powstanie, zapominając o niesamowitym zrywie, jakim była odbudowa miasta. A czy te obie wizje idealnie się ze sobą nie łączą?

Rozmawiał Łukasz Grzesiczak

Tomasz Leszkowicz – historyk i publicysta. Redaktor historycznego portalu histmag.org, gdzie odpowiada także za dyskusje na forum portalu.

POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7

Rozmowa ukazała się na portalu OX.pl

reklama
Komentarze
o autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.
Mat. pras.
Ten news powstał w oparciu o informację prasową lub inne materiały poddane opracowaniu redakcyjnemu.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone