Tomasz Grzywaczewski - „Przez dziki Wschód”
O ucieczce z Gułagu zrobiło się głośno, gdy na ekrany kin wszedł film „Niepokonani” (reż. Peter Weir). Film powstał na bazie relacji Sławomira Rawicza, który – podając się za uczestnika wyprawy – opisał ją w książce „Długi Marsz”. Zarówno wokół książki, jak i filmu powstało wiele kontrowersji, kiedy niepewnym stało się, czy Rakiewicz faktycznie w ucieczce uczestniczył. Jego wyznanie podważyła relacja Witolda Glińskiego, który okazał się prawdziwym inspiratorem wydarzeń i zaprzeczył, jakoby niektóre fakty opisane w książce faktycznie miały miejsce.
Trzech studentów z Łodzi – Tomasz Grzywaczewski, Bartosz Malinowski oraz Filip Drożdż, w ramach projektu „Long Walk Plus Expedition” odbyło wyprawę śladami Witolda Glińskiego. Podróż rozpoczęła się w maju 2010 roku w Jakucku, a zakończyła pół roku później w Kalkucie. Jej celem było nie tyle obalenie mitów, które narosły wokół ucieczki, a chęć uczczenia pamięci śmiałków i zarazem próba przeżycia tego, na co zdecydowali się uciekinierzy, by spełnić marzenia o wolności.
Początkowo byłam nieco sceptyczna wobec książki. Nie jestem wielbicielką długich opisów, relacji – jak mi się wydawało – bez większej dynamiki czy zwrotów akcji, a już na pewno – ideologicznych wywodów autorów, którzy często w swoich książkach pozwalają sobie na więcej, niż jest w stanie znieść czytelnik nastawiony przecież na inny gatunek literacki. Od pierwszej strony okazało się jednak, jak niesprawiedliwe było to szufladkowanie.
Tomasz Grzywaczewski dopracował swój pamiętnik z podróży (to chyba najbardziej adekwatne określenie tej książki) niemal do perfekcji. Z jego opowieści przebija obraz pełnego pasji podróżnika, bogatego w wiedzę na temat terenów, przez które przyszło mu wędrować i historii samego Marszu. Swoje wspomnienia zapisuje z niezwykłą starannością i wzbogaca je o relacje ze spotkań z tubylcami, które czasami dla nas, Europejczyków, bywają zaskakujące i pouczające jednocześnie. W książce nie zabrakło także historycznych i politycznych odniesień do komunizmu, systemu sowieckich łagrów, polityki państw-oprawców wobec swoich obywateli czy międzypaństwowych powiązań ekonomicznych. Całość tworzy zwartą kompozycję, którą czyta się z wielką przyjemnością.
Podczas lektury na pierwszy plan wysuwają się dwa elementy składowe, bez których książka nie byłaby taka sama: język narracji i fotografie. Grzywaczewski pisze lekko, bez patosu i nadinterpretacji. W prosty sposób przekazuje emocje, które towarzyszą mu na każdym etapie wędrówki; swoje wątpliwości, strach, ale też fascynację ludźmi i miejscami, do których dociera. Pokazuje także, jak rodzi się – pomiędzy początkowo nieznanymi sobie bohaterami – prawdziwa przyjaźń oparta na zaufaniu, wypracowana przez miesiące wzajemnego „skazania na siebie” w podróży.
Jednak tym, co najlepsze w książce, są fotografie. I to nie dobrane przypadkowo i wkomponowane w dowolnym miejscu wspomnień, ale odpowiadające aktualnej narracji, dzięki którym jeszcze głębiej możemy przeżywać tę niezwykłą wędrówkę.
Oczywiście nie wszystko w książce jest idealne. Autor ponad połowę swojego pamiętnika poświęcił Rosji. Nie dlatego, że podróż przez tajgę zajęła uciekinierom stosunkowo najwięcej czasu, ale ponieważ podobny opis zajmuje gros książki Grzywaczewskiego. To chyba najbardziej nużąca część, pełna nazw własnych i niekoniecznie ciekawych zapisków, które jednak mają swój cel – zaprzyjaźniają z tym w rzeczywistości nieznanym przez nas krajem i może dzięki temu lepiej jesteśmy w stanie zrozumieć mentalność naszych wschodnich sąsiadów.
Na sam koniec warto zwrócić uwagę na wydanie książki. Wydawnictwo Literackie podarowało nam pracę wydaną na papierze dobrej jakości i o przyjemnej szacie graficznej. Na sklepowej półce książka z pewnością przyciąga wzrok i zachęca do kupna. Cena sugerowana przez wydawnictwo (39,90zł) nie wydaje się zawyżona – wydatek zwraca się z nadwyżką.
Polecam książkę Grzywaczewskiego wszystkim tym, którzy chcą się czegoś nauczyć o ludach zamieszkujących wschodnie rejony naszego kontynentu. Ich spokój, życie zgodnie z regułami natury, a jednocześnie determinacja i wola walki w trudnych warunkach sprawiają, że nasze cywilizacyjne problemy nikną w porównaniu z siłą, jaką daje Matka Ziemia.
Zobacz też:
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska